Legia Warszawa po wielu latach chce wrócić do PLK. "Możemy wnieść wielką markę"

Jakub Artych
Jakub Artych

Po awansie ta współpraca będzie jeszcze większa? Mam tu na myśli przede wszystkim aspekt finansowy.

- Moją ambicją i celem jest to, aby nie być uzależnionym finansowo od piłkarskiej Legii. To nie jest dobre podejście. Chcemy zbudować produkt, który będzie skupiał wielu sponsorów i inwestorów. Nie chcemy "żerować" na Legii, tylko wypracować model racjonalny finansowo i organizacyjnie.

Poruszmy teraz aspekt sportowy. Legia jest gotowa na PLK?

- Musimy przede wszystkim być wszyscy zdrowi, gdyż w każdym sezonie jest tak, że nękają nas poważne kontuzje. Drobne urazy czy choroby nie są większym problemem, gdyż po tygodniu czy dwóch zawodnik dochodzi do siebie. W poprzednim sezonie finały play-off graliśmy w zasadzie jednym rozgrywającym. Sporo kontuzji mieli Marcel Wilczek czy Cezary Trybański. Jeżeli zdrowie będzie dopisywało, to wszystko będzie dobrze.

Nie boi się pan scenariusza, że ponownie na finiszu rozgrywek o jeden krok lepsza będzie drużyna z Podkarpacia?

- To jest sport i na tym polega jego piękno, a zarazem przekleństwo. W porównaniu z poprzednim sezonem czołówka ligi 4-5 zespołów jest bardzo wyrównana i przy dobrej dyspozycji każdy może wygrać z każdym. Rok temu Krosno zdominowało ligę i dopiero w finale my się realnie postawiliśmy.

W obecnym sezonie jest trochę inaczej i będzie bardzo ciekawie. Zobaczymy jak będzie wyglądała tabela po sezonie zasadniczym i na pewno nie rozstrzygałbym jak będą wyglądały play-offy, gdyż wszystko może się zdarzyć.

Przykład Miasta Szkła Krosno, które znakomicie radzi sobie w PLK działa na wyobraźnie Legii?

- Oczywiście, że tak. Krosno gra w oparciu o zawodników, którzy wywalczyli awans, co jest bardzo ważne. Nie było rewolucji, przyszło tylko kilku zagranicznych graczy i teraz pokazują, że mogą rywalizować w ekstraklasie. Jesteśmy przekonani, że sobie poradzimy. Obaj oglądamy rozgrywki PLK, Legia gra również wiele sparingów z drużynami z tej ligi i na pewno nie ma między nami przepaści. Mimo braku w naszym składzie np. Amerykanów, to w sparingach gramy z nimi jak równy z równym. To pokazuje, że w zespołach z czołówki I ligi jest spory potencjał i wielu zawodników może poradzić sobie szczebel wyżej.

Z czego może wynikać fakt, że wielu Polaków, którzy są sporo lepsi od swoich konkurentów w PLK, gra jednak w I lidze.

- Trudno mi powiedzieć. Może być to kwestia pewności gry, gdyż często na siłę kupuje się obcokrajowców, którzy zabierają miejsce Polakom. Z drugiej strony powiem przekornie, że limit dwóch Polaków na parkiecie jest szkodliwy dla koszykówki.

Dlaczego?

- Uważam, że nie podnosi to poziomu naszych rozgrywek. Polacy przez to stają się drożsi i doskonale wiedzą, że i tak swoje minuty muszą zagrać na parkiecie. Tylko dlatego, że jest jakiś przepis. Zobaczmy na przykładzie innych lig w sporcie. Limity są zniesione i zawodnicy z Polski sobie doskonale radzą, choćby w piłce nożnej. To jest naturalne, że kibice chcą oglądać i identyfikować się z krajowymi zawodnikami, ale muszą oni również prezentować odpowiedni poziom. Dzisiaj natomiast mamy sytuację, że zawodnik z naszego kraju, tylko dlatego, że jest Polakiem jest w 30 procentach uprzywilejowany. I czemu to służy? W tym momencie zawodnik nie czuje takiej mocnej rywalizacji i przez to może się wolniej się rozwijać.

Jest oczywiście podnoszony argument, że to ma pomóc reprezentacji Polski. Spójrzmy jednak na kadrę, która opiera się głównie na zawodnikach, którzy występują zagranicą. Jak widać Polacy potrafią grać w innych ligach i jest ich nawet kilku w Stanach Zjednoczonych, gdzie walczą o swoje miejsce w różnych rozgrywkach. Moim zdaniem trzeba postawić na otwarcie ligi i jestem przekonany, że zawodnicy z Polski obronią się swoją dobrą grą.

Czy Legia Warszawa wniesie do PLK nową jakość?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×