26-letni Marcin Dymała nowy rok rozpoczął od 14 punktów (5/14 z gry) w spotkaniu z GKS-em Tychy (porażka 71:79). Dwa kolejne występy były jednak o klasę lepsze. Koszykarz udowodnił swoje nieprzeciętne umiejętności strzeleckie i poprowadził drużynę Spójni Stargard do zwycięstw w meczach z Zetkamą Doral Nysa Kłodzko i AZSem AGH Kraków.
Dymała w obu spotkaniach łącznie zdobył aż 53 punkty, trafiając 21 z 33 rzutów. Zwłaszcza domowy mecz z ekipą z Nysy Kłodzkiej był znakomity w jego wykonaniu - 27 "oczek", siedem zbiórek i cztery asysty, co złożyło się na eval na poziomie "35".
Koszykarz podkreśla, że dużo dała mu rozmowa ze sztabem szkoleniowym, który zwrócił uwagę na małą agresję w grze. Dymała wziął te słowa do głowy i zaczął częściej penetrować w strefę podkoszową (w dwóch ostatnich meczach: 8/12 za dwa, 9/12).
- Staram się bardziej atakować strefę podkoszową. Trenerzy zwracali mi uwagę na to, że często miałem otwartą drogę do kosza, a starałem się jeszcze podawać. Zupełnie niepotrzebnie. Sztab szkoleniowy stara się pomóc, zarówno mi, jak i całemu zespołowi. Warto pamiętać o tym, że z boku lepiej widać niektóre rzeczy, stąd też sugestie - mówi nam Dymała, który cieszy się, że dzięki zmianie stylu gry drużyna odniosła dwa pewne zwycięstwa.
ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka wspomina, jak poskromiła pijanego adoratora
- Udało nam się przełamać złą passę meczów na wyjeździe. Wygraliśmy w Krakowie, a tam gra się niezwykle ciężko - przyznaje.
Koszykarz całkowicie zasłużenie dwukrotnie trafił do piątki kolejki. Czy takie wyróżnienie robią na nim wrażenie?
- Na pewno jest to miłe, że jest się wyróżnionym, ale cały czas bez względu na wszystko ciężko pracuje, bo najważniejsze mecze dopiero przyjdą w play-off - skromnie odpowiada.
Dymała w tym sezonie przeciętnie zdobywa 16,2 punktu na mecz.