Dzięki środowemu zwycięstwu (89:84) nad Polskim Cukrem Toruń, Rosa Radom przerwała serię trzech porażek z rzędu w Polskiej Lidze Koszykówki. Jedną z wiodących postaci przyjezdnych był Jarosław Zyskowski, który wybiegł w pierwszej "piątce".
- Zaangażowanie i wola walki do samego końca - podał klucze do sukcesu. - Pokazaliśmy charakter, wygrywając w niezdobytej dotychczas hali w Toruniu. Zagraliśmy naprawdę dobre zawody, potrzebowaliśmy tej wygranej i mam nadzieję, że już zaczniemy naszą zwycięską passę i będziemy piąć się ku górze tabeli - podkreślił obwodowy.
Na parkiecie spędził 23 minuty. W tym czasie zdobył 14 punktów, będąc jednym z najlepszych strzelców Rosy. Trafił 6/10 rzutów "za dwa". Ponadto miał pięć zbiórek i przechwyt. Jego dorobek byłby większy, gdyby nie popełnionych pięć przewinień, przez które musiał przedwcześnie opuścić plac gry.
- Grałem tyle samo minut, co w poprzednich meczach. Niestety, z powodu fauli musiałem szybciej zejść z boiska. Każdy wykorzystał swój pobyt na boisku, pomagając drużynie w odniesieniu zwycięstwa, mówię tutaj o wszystkich zawodnikach - kontynuował.
ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka wspomina, jak poskromiła pijanego adoratora
Z dobrej strony, poza 24-latkiem, zaprezentowali się najmłodsi w szeregach radomskiego zespołu: Maciej Bojanowski i Filip Zegzuła. Zdobyli odpowiednio siedem i dziesięć "oczek". - Nasi najmłodsi zawodnicy dali impuls. Zespół z Torunia raczej nie spodziewał się tego, że zagrają aż tak dobrze - zaznaczył Zyskowski.
Rzucający w sezonie 2014/2015 występował w barwach Polskiego Cukru. Czy w związku z tym w jakiś szczególny sposób podszedł do środowego pojedynku? - Nie, podszedłem jak do każdego innego meczu, skupiony na swoich zadaniach. Fajnie było wrócić, gdyż hala w Toruniu jest jedną z moich ulubionych w PLK - odpowiedział.