W niedzielnym meczu osiemnastej kolejki Polskiej Ligi Koszykówki przechodzący ostatnio kryzys formy Trefl Sopot nawiązał wyrównaną walkę z Rosą Radom na jej terenie, przegrywając dopiero w ostatnich fragmentach czwartej kwarty. Przez wcześniejszych trzydzieści kilka minut wynik oscylował wokół remisu, a żadnej z drużyn nie udało się zbudować wyraźnej różnicy.
Co więcej, przyjezdni grali bez jednego ze swoich liderów i najbardziej doświadczonego zawodnika, Filipa Dylewicza. Powodem jego absencji była choroba. Po zakończeniu pojedynku Zoran Martić nie miał więc pretensji do podopiecznych. - Jestem bardzo dumny ze wszystkich moich zawodników. Walczyli przez cały mecz i zrobili wszystko to, co było możliwe. Myślę, że warunki nie były do końca sprzyjające - skomentował trener.
Poproszony przez jednego z dziennikarzy o doprecyzowanie tej myśli i odniesienie się do pracy sędziów, do których miał spore pretensje w trakcie i po zakończeniu zawodów, szkoleniowiec powiedział: - Mieliśmy 26 fauli, a gospodarze tylko 18. My mieliśmy tylko 14 rzutów wolnych, a rywale - 24.
Po piątej porażce z rzędu ekipa z Trójmiasta zajmuje dwunaste miejsce w tabeli z dorobkiem 28 punktów i bilansem 9-10. W następnej kolejce, w najbliższą sobotę, czeka ją arcytrudne zadanie - podejmie lidera z Torunia.
ZOBACZ WIDEO Mama Roberta Lewandowskiego: Liczę na finał mistrzostw świata z udziałem Polski i Roberta