Kolejny faworyt poległ w Krośnie. Po BM Slam Stali czy PGE Turowie Zgorzelec, tym razem porażkę na Podkarpaciu zanotował Anwil Włocławek. - Gratuluję drużynie z Krosna. Ten mecz pokazuje, że to nie jest przypadek, że są tak wysoko w tabeli. Ostatnie dwie pechowe porażki jeszcze bardziej ich zmobilizowały na mecz z nami - analizuje trener Igor Milicić.
Początek meczu z pewnością nie zwiastował takiego scenariusza. Anwil świetnie prezentował się przede wszystkim w defensywie, czym wymuszał liczne straty Miasta Szkła Krosno. To spowodowało, że przewaga gości z Włocławka już po pierwszej kwarcie wynosiła 14 punktów.
- Otworzyliśmy mecz tak, jak chcieliśmy - mówi z całą stanowczością Milicić. - Byliśmy skoncentrowani i skuteczni. Niestety, w pewnym momencie ta koncentracja gdzieś nam uciekła i przydarzyły się błędy, które nie mogły się przydarzyć, np. otwarte rzuty Chrisa Czerapowicza. W naszej taktyce to niedopuszczalne - dodaje.
Beniaminek PLK przerwał świetną serię Anwilu Włocławek, który w 2017 roku spisuje się znakomicie. Drużyna z Krosna z kolei po dwóch porażkach z rzędu ponownie wkroczyła na zwycięską ścieżkę.
ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka: to, co przeżyłam, było dla mnie dramatem
- Musimy się głęboko nad tym zastanowić, bo takie rzeczy, jeśli chcemy grać o najwyższe cele, a oczywiście chcemy, to nie mogą się powtórzyć w kluczowej fazie sezonu. Musimy to wszystko przemyśleć i wyciągnąć wnioski - tłumaczy szkoleniowiec z Włocławka.
Porażka w Krośnie nie jest dobrym prognostykiem dla Anwilu Włocławek przed zbliżającym się turniejem finałowym Pucharu Polski. Przypomnijmy, że w ćwierćfinale rywalem Rottweilerów będzie MKS Dąbrowa Górnicza.