Dziesięć dni pozostało (17 marca, godzina 16:00) do zamknięcia okienka transferowego w PLK. To oznacza wzmożony ruch w klubach, które chcą wzmocnić się przed najważniejszą częścią sezonu.
W tym gronie jest także Rosa Radom. Wicemistrzowie Polski są w trakcie poszukiwań nowego rozgrywającego, który zastąpi Tyrone'a Brazeltona.
W sobotę wydawało się, że radomianie znaleźli takiego gracza, ale ostatecznie Christopher Jones nie wsiadł na pokład samolotu i do transferu nie doszło.
To zmusiło władze klubu do ponownego przeczesywania rynku. Jest już wybranych kilka kandydatur - najprawdopodobniej będzie to zawodnik z innej ligi. - Myślałem o pewnych graczach z PLK, ale na dzisiaj koncentrujemy się na zawodnikach, którzy występują w innych ligach - mówi nam Wojciech Kamiński, szkoleniowiec Rosy.
ZOBACZ WIDEO Sevilla straciła punkty. Zobacz skrót meczu z Deportivo Alaves [ZDJĘCIA ELEVEN]
Nie jest wielką tajemnicą, że radomianie, podobnie jak inne kluby (m.in. Anwil, King Szczecin), przyglądali się sytuacji zespołów, w których są kłopoty finansowe (Polfarmex, PGE Turów, Siarka). Na celowniku byli m.in. Tweety Carter, Brandon Brown czy nawet Anthony Ireland, ale ostatecznie wicemistrzowie Polski zrezygnowali z tych pomysłów.
Ostatnio Igor Milicić w rozmowie z WP SportoweFakty podkreślił, że Anwil nie chce podbierać zawodników innym klubom za wszelką cenę. - Kierujemy się prostą zasadą: jeśli koszykarz zadzwoni do nas z informacją, że jest wolny, to wtedy działamy. My sami do nikogo się nie zgłaszamy - mówił Chorwat. Podobną zasadą kierują się w Radomiu.
- W sporcie najważniejsze jest fair-play. I to powtarzają wszyscy, począwszy od Pierre'a de Coubertina. Jeżeli jednak zawodnikom się nie płaci, to nie jest fair-play. Uważam, że jeśli ktoś ma zaległości, nie wywiązuje się ze swoich umów i zawodnik czy trener chce rozwiązać umowę z powodu złamania zasad fair-play, to ja nie widzę żadnych przeciwwskazań by zatrudnić takiego koszykarza - tłumaczy Wojciech Kamiński.
Trener Rosy Radom nie jest zwolennikiem podkupywania koszykarzy innym klubom. W tym sezonie Kamiński przez to stracił już dwóch zawodników, którzy odeszli do silniejszych zespołów: Gary'ego Bella i Jordana Callahana. Obaj, gdy usłyszeli propozycje momentalnie przestali grać. Ich motywacja znacząco spadła, naciskali na transfery.
- Jeżeli jednak kluby są wypłacalne, to podkupywanie zawodników uważam za co najmniej niewłaściwe. Wiem jednak, że takie praktyki są stosowane. Zwłaszcza przez bogate kluby. Jestem zdania, że pierwsza oferta za zawodnika powinna potrafić do klubu, a nie do jego agenta. Koszykarz, który otrzymuje informacje, że może zarobić więcej, często przestaje grać i z tego rodzą się problemy - tłumaczy Wojciech Kamiński.