Spójnia Stargard nie zlekceważyła osłabionego rywala. Damian Janiak: To są walczące dzieciaki

WP SportoweFakty / Marcin Chyła
WP SportoweFakty / Marcin Chyła

Koszykarze Spójni Stargard wrócili na trzecie miejsce w tabeli I ligi. Damian Janiak opowiada o zwycięstwie nad ACK UTH Rosą Radom. Skrzydłowy mówi również o pojedynku z byłym klubem (Zniczem Basket Pruszków) oraz zbliżających się play-offach.

WP SportoweFakty: Odnieśliście wysokie zwycięstwo nad ACK UTH Rosą Radom. Pokonaliście tego przeciwnika 98:72. Co tu dużo mówić, łatwo poszło.

Damian Janiak: Tak, to młody zespół. Musieliśmy się odbić po ostatniej porażce z Meritumkredyt Pogonią Prudnik. Podeszliśmy skoncentrowani do tego spotkania i fajnie, że się udało pograć wszystkim.

Na pewno wiedzieliście, że radomianie przyjadą osłabieni głównie brakiem Filipa Zegzuły. To musiało jednak wzbudzić nawet podwójną czujność, żeby ich nie zlekceważyć.

- To są walczące dzieciaki. Liga udowodniła, że nie ma łatwego rywala. Trzeba podejść do każdego na 100 proc. Wtedy w czwartej kwarcie może wejść każdy zawodnik i wkraść się luźniejsza gra.

ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki: nawet jeśli urwie mi nogę, do końca będę walczył o życie

Pierwsza odsłona fantastyczna. Zdobyliście 38 punktów w 10 minut. Coś takiego rzadko zdarza się w I lidze.

- Wyszliśmy dość mocno naładowani z dużą energią. Sporo biegania i udało się. Trafiliśmy dużo "trójek". Było sporo otwartych pozycji, co cieszy przed play-offami.

Żal, że nie udało się na koniec rzucić "setki", czy nie ma to większego znaczenia?

- Trochę żal, ale myślę, że bardziej dla kibiców niż dla zawodników. Dla nas najważniejsza jest wygrana i dobra gra a nie różnica punktów. Pęknie "setka" czy nie, to bardziej jest atrakcja dla kibiców, ale szkoda, że się nie udało.

Zajmujecie trzecie miejsce w tabeli, ale nie ma marginesu błędu. Rywale z Gliwic i Tychów tracą do Spójni tylko punkt. Myślicie już powoli z kim chcielibyście zmierzyć się w play-offach?

- Nie, trzeci rok z rzędu będę grał w play-offach i nie ma co w ogóle celować w jakiegoś rywala. Play-offy rządzą się swoimi prawami. Tam się zupełnie inaczej gra niż w sezonie zasadniczym. Trzeba też dołożyć sporo głowy, żeby wygrywać mecze.

Z GKS-em Tychy jednak nie chciałby się pan spotkać ponownie?

- Rok temu w Zniczu z nimi przegrałem startując z czwartego miejsca. Ważna jest przewaga parkietu, ale to nigdy nie daje przejścia do następnej rundy, a to jest naszym celem.

Najbliższym waszym rywalem będzie Znicz Basket Pruszków. Dla pana będzie to szczególny mecz ze względu na wyjazd w miejsce, gdzie spędził pan kilka lat?

- Na pewno tak. Grałem tam przez ostatnie dwa lata. Jestem przyzwyczajony do takich rzeczy. Nie ma dla mnie różnicy. Fajnie, że wracam do tego miasta, ale mecz jak mecz. Trzeba jechać, wygrać i na tym się skoncentrować, żeby zachować trzecie miejsce.

Łatwo nie będzie. Znicz walczy o miejsca gwarantujące utrzymanie po rundzie zasadniczej. Dwa ostatnie mecze wysoko wygrał. Z Notecią Inowrocław 89:66, a w Siedlcach 89:75.

- Pierwsza ósemka jest jeszcze nieustabilizowana i ostatnie zespoły z play-outów również. Każdy będzie walczył do końca ostatniego meczu. Końcówka walczy o życie, a my o przewagę parkietu i dobre rozstawienie.

Rozmawiał Patryk Neumann

Komentarze (0)