Przed sezonem, 10. miejsce w Inowrocławiu przyjęto by z pocałowaniem ręki. W trakcie letnich przygotowań działacze Sportino nie mogli bowiem narzekać na brak problemów, a tych, jak na złość, mieli aż nadto. A to z PLK, a to z domknięciem budżetu, a to wreszcie ze znalezieniem, a później i z zakontraktowaniem trenera oraz zawodników. W pewnym momencie, pod znakiem zapytania stanął nawet występ zespołu w ekstraklasie. Wszystkie przeciwności udało się jednak w porę zażegnać i drużyna pod wodzą Aleksandra Krutikowa, przystąpiła do rozgrywek.
Pierwsze dwa mecze i pogromy z ligowymi potentatami (51:80 z Anwilem, 52:80 z Asseco Prokomem), nie napawały optymizmem na przyszłość. - W klubie jakoś specjalnie się tym nie przejmowaliśmy. Wiedzieliśmy na cos nas stać i ile czasu potrzebujemy na zgranie się. Zdawaliśmy sobie sprawę, że z czasem będzie coraz lepiej - powiedział portalowi SportoweFakty.pl kapitan Sportino Łukasz Żytko, dla którego bieżący sezon, okazał się w pewnym sensie przełomowym.
- Na przestrzeni całych rozgrywek, Łukasz pokazał wielką klasę. Z czołowego rozgrywającego pierwszej ligi, stał się podstawowym playmakerem ekstraklasy. W naszej drużynie wiele od niego zależało. Był mózgiem zespołu, świetnie dyrygował poczynaniami kolegów - ocenił dla naszego serwisu Krutikow. Sezon zwieńczył bardzo dobrym występem przeciwko AZS-owi Koszalin. W 36 minut zdobył 21 punktów, 4 zbiórki i 2 asysty. Nie uchroniło to jednak Sportino od porażki. - Wolałbym zagrać gorzej, byle tylko odnieść zwycięstwo. Niestety, tym razem się nie udało - skomentował.
Mimo, że przedsezonowy cel, jakim było utrzymanie ligowego bytu, inowrocławianie zapewnili sobie już na kilka kolejek przed końcem, Żytko czuł niedosyt. Jego zdaniem, kujawski zespół stać było na zdecydowanie więcej. - Fajnie, że się utrzymaliśmy. To było przecież naszym głównym założeniem. Gdyby jednak nie łatwo gubione przez nas punkty w niektórych spotkaniach, w pre play-off trafilibyśmy zapewne nie na AZS, a Polonię Warszawa, którą byśmy ograli - dodał rozgrywający Sportino. - Analizowaliśmy wcześniej tabelę i wyszło nam, że najlepszym rywalem byłaby dla nas Polonia. Cóż, nie wyszło i musieliśmy mierzyć się z koszalinianami - wyjawił nam z kolei Michał Świderski, skrzydłowy inowrocławian.
Mimo wszystko, wynik sportowy w Inowrocławiu niezmiernie cieszy. Stopniowo poprawia się również struktura organizacyjna klubu. W najbliższym czasie klub przekształci się w spółkę akcyjną. Wybrany zostanie też nowy prezes. Obecnie, ze względów formalnych funkcję tę sprawuje Waldemar Buszkiewicz.