Na koncie Agnieszki Kaczmarczyk znalazło się w niedzielę 20 punktów i był to najlepszy indywidualny wynik w czwartym meczu finałów BLK. Skrzydłowa Ślęzy Wrocław byłaby na pewno bardziej zadowolona, gdyby jej zespół wygrał.
Wrocławiankom pomimo porażki udało się jednak pozbierać po sobotniej, 30-punktowej demolce. - Na pewno za sobotni mecz jest nam wstyd i bardzo żałujemy tego. W niedzielę było zupełnie inaczej, wróciłyśmy jako zupełnie inny, odmieniony zespół - mówi podkoszowa Ślęzy.
Swój wkład to taką odmianę mieli... fani. - Dziękuję naszym fanom, którzy byli niesamowici. Pomogli nam podnieść się po wczorajszej porażce - wyjaśnia.
Ten odmieniony zespół miał swoje szanse nawet na wygraną i zakończenie serii. - Gdybyśmy ustrzegły się niektórych błędów i strat, to ten mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej - dodaje.
ZOBACZ WIDEO Potężny wsad koszykarza Barcelony i... zobacz, co się stało!
Ślęza po meczach w domu prowadziła 2:0. Z Krakowa wracają do domów przy stanie 2:2. Decydujący mecz w środę. - Wracamy do Wrocławia i gramy swoje. Nie będziemy kalkulować i damy z siebie wszystko. Wyjdziemy na parkiet i damy z siebie wszystko - zakończyła.
Od postawy Kaczmarczyk w tym decydującym meczu będzie zależało bardzo dużo. Na razie zawodniczka gra w kratkę, bo dobre występy przeplata słabymi. W środę jej dyspozycja może mieć podwójne znaczenie, bo nie wiadomo czy w składzie Ślęzy pojawi się zdyskwalifikowana Nikki Greene.