Drażen Anzulović: Więcej niż maksimum, a w pełnym składzie byłoby jeszcze lepiej

Materiały prasowe / Adrianna Antas / MKS Dąbrowa Górnicza
Materiały prasowe / Adrianna Antas / MKS Dąbrowa Górnicza

Ćwierćfinał bez zwycięstwa - tak MKS Dąbrowa Górnicza zakończył sezon 2016/2017. Sezon, który był dla drużyny historyczny. Jak przekonuje Drażen Anzulović, zespół osiągnął więcej niż maksimum. Chorwat opowiada o serii i zakończonych rozgrywkach.

Krzysztof Kaczmarczyk, WP SportoweFakty: Nie udało się wygrać i przedłużyć tej serii...

Drażen Anzulović, były już trener MKS Dąbrowa Górnicza: Bądźmy szczerzy. Stal była po prostu lepsza od nas. Mieli więcej jakości w swojej grze, grali sprytniej i mądrzej. To dało im sukces.

Ponownie było jednak blisko. Znowu o przegranej zadecydowały końcowe minuty.

- W całym meczu staraliśmy się wrócić do gry. Doszliśmy na dwa punkty i w kluczowych momentach, w dwóch ostatnich minutach, nie kontrolowaliśmy deski. Rywale zebrali dwie piłki w ataku, przeprowadzili dwie trzypunktowe akcje. My nie zdołaliśmy wykorzystać szansy, jaką sobie wypracowaliśmy.

To trzecie spotkanie. Co się dokładnie stało? Wyglądał chyba najsłabiej, jeśli chodzi o waszą grę.

- Nie było powera. Nie było fizycznego potencjału, żeby nadążyć za tym meczem. Jest to związane z problemami, jakie mieliśmy przez cały sezon. Tylko w dwóch meczach w przeciągu całych rozgrywek zagraliśmy w pełnym składzie.

W fazie play-off nie mógł Pan skorzystać z Jakuba Parzeńskiego i Macieja Kucharka.

- Dokładnie. W fazie play-off szczególnie takie braki mają znaczenie. To dwa bardzo ważne ogniwa w naszej rotacji. Przy jakości, jaką ma zespół z Ostrowa, to były kluczowe nasze braki w tych ćwierćfinałach.

ZOBACZ WIDEO Anderlecht zwycięski, Łukasz Teodorczyk już niemal dwa miesiące bez gola [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Sugeruje pan, że z nimi w składzie ta seria byłaby inna?

- Myślę, że... Nie! W zasadzie to nie myślę, a jestem o tym przekonany, że tak właśnie by było.

Marc Carter to zawodnik, który zakończył sezon dla MKS-u? W żaden sposób nie udało się wam go zatrzymać.

- On nie był sam. Przed ćwierćfinałami, gdy przygotowywaliśmy się do tej rywalizacji, skupiliśmy się na Johnsonie. On był dla nas kluczem. W środę czterech graczy zagrało bardzo dobrze. Carter z kolei przez wszystkie spotkania dominował na parkiecie.

Z drugiej strony nasz najlepszy strzelec - Piotr Pamuła - przez ostatnie trzy tygodnie nie trenował, nie był fizycznie gotowy na te mecze, na tą serię i to był duży problem dla nas.

Czyli jak w skrócie może podsumować pan ten sezon? Udało się zrealizować główny cel, czyli historyczny awans do fazy play-off. 0:3 w ćwierćfinałach już nie do końca może jednak cieszyć.

- Nie zgodzę się. W dwóch meczach daliśmy z siebie maksa. Byliśmy blisko, a nawet bardzo blisko. Szczególnie w drugim meczu. W pierwszym niestety o rozstrzygnięciu zadecydowały nieco inne rzeczy na parkiecie.

Rozumiem, że przy tych wszystkich okolicznościach MKS osiągnął maksimum i jest pan usatysfakcjonowany?

- Mogę być zupełnie szczery. Wydaje mi się i uważam, że dla tego zespołu osiągnięty wynik to więcej niż maksimum.

Komentarze (0)