W niedzielny wieczór poznaliśmy ostatnie ćwierćfinałowe rozstrzygnięcie w Polskiej Lidze Koszykówki. W Hali Mistrzów we Włocławku doszło do sensacji, bowiem Anwil, pierwszy zespół po rundzie zasadniczej, przegrał decydujący mecz 62:67 z Energą Czarnymi Słupsk, ekipą, która zajęła ósmą lokatę. Po raz pierwszy w historii doszło do takiej sytuacji w ekstraklasie. Podopieczni Igora Milicicia, uważani jeszcze kilka tygodni temu za jednego z głównych kandydatów do gry o złote medale, musieli bardzo wcześnie pożegnać się z rozgrywkami.
Pierwszą drużyną, która wywalczyła awans do półfinału, był Polski Cukier. Torunianie potrzebowali zaledwie trzech spotkań, aby odprawić z kwitkiem zeszłorocznego wicemistrza, Rosę Radom. Ze spokojem mogli więc czekać na rezultat rywalizacji w parze włocławsko-słupskiej i wypoczęci oraz doskonale przygotowani podejdą do rozpoczynającej się w najbliższy czwartek batalii. - Mamy ten komfort, że spokojnie możemy czekać na półfinałowego rywala - przyznał kilka dni temu Winnicki.
W czołowej "czwórce" zabraknie więc dwóch uznanych na polskich parkietach marek. Są w niej za to BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski i właśnie Polski Cukier, czego mało kto przed rozpoczęciem bieżącego sezonu się spodziewał. - Jak wszyscy widzą, liga jest wyrównana, bez względu na miejsca po sezonie zasadniczym. Osiemnaście zwycięstw nie dało awansu do play-off, także liga w tym sezonie jest naprawdę szalona - podkreślił trener zespołu z Grodu Kopernika.
Jego podopieczni w rozgrywkach regularnych prezentowali zmienną dyspozycję. - Tym bardziej cieszymy się z tego, że stworzyliśmy team. Mieliśmy świetny początek, później był kryzys, mogliśmy przejść do historii jako pierwszy zespół, który miał tylko dwie porażki w pierwszej rundzie, a nie wszedł do play-offów. Było takie ryzyko przez pewien moment - zaznaczył Winnicki.
ZOBACZ WIDEO Trafił z połowy boiska niczym na treningu!
- "Wyciągnęliśmy" kilka trudnych meczów, ale najważniejsze jest to, że jesteśmy w półfinale dzięki ciężkiej pracy, nie chodzi tylko o treningi, ale o pracę mentalną, oglądanie meczów, analizę. Zmienialiśmy taktykę, w tym defensywy, ataku, cały czas szukaliśmy rytmu. W kilku spotkaniach dopisało nam szczęście, wygraliśmy, udało nam się "przełamać" złą passę, zaczęliśmy wierzyć i to wszystko "zapaliło". Te trzy mecze z Rosą to potwierdziły - nie ukrywał szkoleniowiec.
Znamiennym znakiem cierpliwości i zawziętości torunian była kluczowa akcja trzeciego spotkania z Rosą, gdy przegrywali przez ponad 39 minut, by na kilka chwil przed końcową syreną Kyle Weaver rzucił "za trzy" i dał swojemu zespołowi pierwsze i jedyne prowadzenie w pojedynku. - Na pewno na 16 sekund przed końcem dopisało nam szczęście, ale to jest przede wszystkim efekt ciężkiej pracy zawodników - skomentował Winnicki.
Wiem, że znaffcy i najtęższe głowy tenisowe wieściły Piernikom bęcki 0-3 i pewny finał dla An Czytaj całość