Pamiętasz ten mecz? Minęło 20 lat od legendarnego występu Michaela Jordana!

Kamil Czarzasty
Kamil Czarzasty
Ale nawet fatalne samopoczucie nie powstrzymało Jordana. Jego pragnienie zwycięstw było jeszcze silniejsze. O 15, na trzy godziny przed rozgrzewką, opuścił hotel i udał się do Delta Center.

Mecz nr 5 finałów sprzed 20 lat nazwano "Flu game" (ang. "Gra z grypą"). Czy jednak to właśnie grypa była powodem niedyspozycji "Jego Powietrzności" w spotkaniu rozegranym 11 czerwca 1997 roku? W kwietniu 2013 r. Tim Grover, osobisty trener Michaela Jordana, stwierdził wprost, że gwiazdor Byków grał z zatruciem pokarmowym.

Bulls nocowali wówczas w Park City oddalonym 50 kilometrów od hali. W miasteczku zamieszkałym przez około 7 tysięcy osób, szykującym się (podobnie jak Salt Lake City) do zimowych igrzysk olimpijskich w 2002 r. (na tamtejszych skoczniach narciarskich Adam Małysz zdobył dwa medale), nie było wielu lokali gastronomicznych. Jak wspominał Grover w wywiadzie dla TrueHoop TV, Jordan zgłodniał późnym wieczorem dnia poprzedzającego piąty mecz między Bulls a Jazz. Ponieważ kuchnia hotelowa już nie działała, jedyną możliwością pozostawało skorzystanie z usług pobliskiej pizzerii.

- W Park City było mało hoteli, wszyscy wiedzieli, gdzie mieszkamy. Pizzę dostarczyło pięciu mężczyzn. Kiedy ją odbierałem, powiedziałem im, że mam złe przeczucia. Nikt oprócz Michaela nie zjadł tej pizzy - opowiadał Grover. - O 2 w nocy dostałem telefon. Poszedłem do pokoju Michaela, zobaczyłem go zwiniętego w pozycję embrionalną. Zawołaliśmy lekarza drużyny. Nie miałem wątpliwości, że to zatrucie pokarmowe.

Informacje o zatruciu pojawiły się także dzień po meczu w relacji "Chicago Tribune". W 2012 roku Phil Jackson, trener Bulls w latach 1989-98, spytany w 2012 r. przez ESPN o "Flu game", przywoływał zdanie swego dawnego podopiecznego z chicagowskiego zespołu, Rona Harpera. Według niego Jordanowi zaszkodziła właśnie nieświeża pizza, aczkolwiek szkoleniowiec Byków zwracał również uwagę na problemy aklimatyzacyjne wynikające z różnicy wysokości.

Pojawiały się również inne teorie na temat przyczyn niedyspozycji. Niedługo przed tym, kiedy Tim Grover powiedział o zatruciu pokarmowym, Jalen Rose, były koszykarz i dziennikarz związany z ESPN, zasugerował, że Jordan mógł grać na kacu. Roland Lazenby w książce "Michael Jordan. Życie" przywołał plotki, według których "Jego powietrzność" w przededniu piątego spotkania z Jazz miał zaszyć się w którymś z zamków w stanie Utah, do późna paląc cygara, grając w karty, pijąc drinki. Autor monumentalnej biografii legendarnego koszykarza zasięgnął także informacji u Matta Goukasa, w 1997 r. współkomentującego finały NBA dla stacji NBC. Goukas przywołał plotki, wedle których Jordan miał spędzić noc w górskiej posiadłości Roberta Redforda, grając w pokera i ostro imprezując. Co więcej, supergwiazdora Byków rzekomo widziano w Las Vegas między 4. a 5. meczem finałów z 1997 r.
Teorie trafiły na podatny grunt - zamiłowanie Jordana do hazardu nie było wszak tajemnicą.



Na przekór własnemu organizmowi

W dobie raczkującego Internetu, informacje o złym stanie zdrowia Michaela Jordana nie obiegły całego świata. - Widać było osłabienie, ale szczegółów, o ile dobrze pamiętam, nie znaliśmy - wydarzenia sprzed 20 lat wspomina Łabędź, który finały NBA komentował ze studia na Woronicza. Ale nawet zza oceanu dało się zauważyć, że Jordan wygląda inaczej, niż zazwyczaj. Jego twarz była zalana potem jak nigdy wcześniej. Sprawiał wrażenie nieobecnego. Ówczesny rezerwowy Bulls, Bill Wennington, wspominał w rozmowie z Davidem Halberstamem, że "skóra Michaela, zwykle bardzo ciemna, miała niepokojący odcień, między białym i szarym, a jego oczy, zwykle pełne życia, były zupełnie puste".

- Byłem prawie zupełnie odwodniony. Nie mogłem oddychać, czułem się, jakby mi odcięło prąd. Usta miałem naprawdę suche. Grałem tylko po to, aby wygrać mecz - mówił już po zakończeniu spotkania Jordan. - W jego oczach nie ma tej radości, gdy bawił się grą, kiedy był w formie - zwracał uwagę podczas transmisji Włodzimierz Szaranowicz.

Wydawało się, że Jazz rozgromią osłabionych Bulls. Już na początku drugiej kwarty gospodarze prowadzili aż 36:20. Jordan początkowo spisywał się słabo. W pierwszych dwunastu minutach zdobył zaledwie 4 punkty. Ale w drugiej części meczu, mimo osłabienia, uzyskał aż 17 "oczek", dzięki czemu Byki przegrywały ledwie 49:53.

W przerwie Jordanowi podawano płyny, stosowano okłady z zimnych ręczników. Jednak w trzeciej kwarcie zdobył zaledwie 2 punkty. Grał niezwykle pasywnie, oddał ledwie 4 rzuty, z czego trafił jeden. Powróciły nudności, a zmęczenie stawało się nie do przezwyciężenia. Choć permanentnie dostarczano mu płyny, nadal pozostawał krańcowo wyczerpany (logotyp firmy Gatorade dostarczającej napoje izotoniczne, chyba nigdy nie był tak często eksponowany, jak 11 czerwca 1997 r.). Zespół z Chicago podtrzymywali przy życiu Pippen i Luc Longley, którzy uzyskali w tej części meczu po 6 punktów. Byki zagrały świetnie w obronie, pozwalając Jazz na zdobycie ledwie 19 "oczek". Dzięki temu Bulls przegrali trzecią część ledwie jednym punktem. Sprawa zwycięstwa pozostała otwarta.

Twoim zdaniem niedyspozycja Jordana w "Flu game" wynikała z:

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×