W grudniu roku 2006 koszykarski świat obiegła dość sensacyjna informacja. Marko Pesić, czołowy skrzydłowy reprezentacji Niemiec i wielokrotny mistrz kraju z Albą Berlin, postanawia zakończyć sportową karierę. Owszem, nieco ponad miesiąc wcześniej zawodnik odszedł z włoskiej Sivigli Wear Teramo po rozegraniu zaledwie czterech meczów. Owszem, bez pracy i żadnej poważnej propozycji gry pozostawał od kilku tygodni. Wreszcie, owszem, sezon 2006/2007, jak i wcześniejszy był dla niego pasmem rozczarowań, lecz decyzja ta i tak wydawała się być zbyt pochopną.
Jednakże nie da samego zainteresowanego. Urodzony w Sarajewie, lecz od wczesnych lat dziewięćdziesiątych mieszkający w Niemczech, 30-latek myślał zupełnie inaczej. Zapisał się do szkoły zarządzania w Dusseldorfie, a także dostał się na kierunek marketing sportowy i komunikacja na Uniwersytecie Ca Foscari w Wenecji. Efektem tego był dyplom oraz otwarcie własnej firmy zajmującej się marketingiem i konsultingiem sportowym. Kończy się jedna historia, zaczyna się druga.
Zanim jednak ta druga się rozpoczęła, nazwisko ”Pesić” elektryzowało wszystkich fanów w Niemczech przez ponad dziesięć lat. Wychowywany pod okiem słynnego ojca, jednego z najlepszych trenerów europejskich Svetislava Pesicia, mały Marko nie miał zbyt wielkiego wyboru i musiał postawić na koszykówkę. W wyniku przeprowadzki całej rodziny do kraju nad Renem (tam trenował Pesić senior), Pesić junior znalazł się w szkółce Brandt Hagen, a później Lichterfelde. Mając 19 lat trafił do Alby Berlin i wówczas zaczął się dla niego najlepszy okres w karierze.
W stołecznym zespole Pesić spędził następne osiem z dziewięciu lat (z roczną przerwą w Iraklisie Saloniki w sezonie 1999/2000). Najpierw pod okiem swojego ojca, a później trenera Emira Mutapcicia zdobył sześć razy Mistrzostwo Niemiec i trzykrotnie został wybrany do Meczu Gwiazd ligi niemieckiej. Legitymując się średnią 13,3 punktu i 3,4 asyst w najlepszym momencie kariery, święcił również triumfy w swojej nowej reprezentacji. U boku Dirka Nowitzkiego wywalczył brązowy medal Mistrzostw Świata oraz srebro Mistrzostw Europy. Leworęczny morderca, jak nazywali go niemieccy dziennikarze, schyłek swojej kariery spędził w RheinEnergie Kolonia (czwarty triumf w Pucharze Niemiec, trzy wcześniejsze z Albą), Lottamatice Rzym oraz wspomnianej wcześniej Sivigli.
PRZEDSTAWIENIE:
1. Nazywam się… Marko Pesić. Niektórzy w Niemczech pytają mnie dlaczego ja właściwie jestem Marko, a nie Mark. Odpowiedź jest prosta, choć od kilkunastu lat mieszkam w Niemczech, na świat przyszedłem jako Jugosłowianin i stąd też moje imię.
2. Urodziłem się… w Sarajewie. Obecnie jest to stolica Bośni i Hercegowiny, lecz kiedyś, w latach siedemdziesiątych Bośnia była tylko regionem bardzo złożonego narodowościowo państwa, Jugosławii. Tamten czas to najlepsze wspomnienia z dzieciństwa, jakie można sobie tylko wyobrazić.
3. Kiedy byłem dzieckiem zawsze… marzyłem o zdobyciu Mistrzostwa Świata z drużyną Jugosławii. Niestety nigdy nie było to możliwe z różnych przyczyn. Po pierwsze od 1991 roku Jugosławii nie ma już nie mapie Europy, a ja wybrałem grę w reprezentacji Niemiec.
4. Teraz, kiedy jestem starszy… jestem dumny z tego, co udało mi się osiągnąć w życiu sportowym.
5. Kiedy byłem dzieckiem moim koszykarskim idolem był… Drażen Petrović, ponieważ grał z pasją, a koszykówką była jego największą miłością.
POCZĄTKI:
1. W koszykówkę zacząłem grać… mając zaledwie 8 lat w klubie z mojego rodzinnego miasta - Bosni Sarajewo. Na koszykówkę byłem skazany od samego początku, gdyż urodziłem się w rodzinie, która czynnie uprawiała ten sport.
2. Wybrałem koszykówkę, ponieważ… tak jak powiedziałem przed momentem, byłem na nią niejako skazany. Chyba wszyscy fani koszykówki w Europie znają mojego ojca, Svetislava Pesicia, obecnie świetnego trenera, a kiedyś równie dobrego zawodnika. Mało kto jednak wie, że wiele sukcesów na swoim koncie zgromadziła, grając w koszykówkę, również moja mama.
3. Trenerem, który wpłynął na mnie w największym stopniu był… przede wszystkim mój ojciec Svetislav Pesić. Poza nim wymieniłbym jeszcze dwójkę: Henrik Dettmann i Muki Mutapcić. Pod skrzydłami mojego ojca spędziłem cztery bardzo udane lata w Albie Berlin, podczas których trzykrotnie wygrywaliśmy ligę. Z trenerem Mutapciciem zwyciężaliśmy w Bundeslidzie również trzy razy. Uważam, że każdy z nich dał mi coś od siebie. Coś, bez czego moja kariera mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej.
4. Kiedy byłem młodszy nigdy nie chciałem przerwać przygody z koszykówką, bo… od początku wiedziałem, że to chcę w życiu, przynajmniej przez kilkanaście lat, robić.
5. Będąc młodym graczem zawsze marzyłem, że pewnego dnia będę grał w… w Bosni Sarajewo oraz reprezentacji Jugosławii. To pierwsze zrealizowało się dość szybko. Już mając osiem lat dołączyłem do najmłodszej drużyny Bosni, a w następnych latach krok po kroku przechodziłem na wyższe szczeble. Jak już wspomniałem wcześniej - nigdy niestety nie zagrałem dla Jugosławii.
DOŚWIADCZENIE:
1. Najlepszy mecz mojej kariery miał miejsce… może trochę zdziwię, ale myślę, że najlepszy mecz, w którym miałem okazję grać odbył się podczas Mistrzostw Europy rozgrywanych w Turcji w roku 2001. Mam na myśli mecz półfinałowy przeciwko gospodarzom. To było najlepsze i najbardziej emocjonujące spotkanie w mojej karierze. Szkoda tylko, że przegraliśmy je jednym punktem 78:79. Ja zdobyłem 17 punktów i byłem chyba drugim strzelcem zespołu po Dirku Nowitzkim.
2. Najgorszy mecz mojego życia miał miejsce… paradoksalnie tamto spotkanie uważam także za najgorsze w moim życiu, choć może nie jest to adekwatne określenie. Myślę, że było to świetne spotkanie, który zakończyło się po prostu nie po mojej myśli.
3. Największy sukces mojego życia to… brązowy medal zdobyty z reprezentacją Niemiec na Mistrzostwach Świata w roku 2002 w Indianapolis, a także srebrny medal Mistrzostw Europy rozgrywanych w Serbii w 2005 roku. Pamiętam, że byliśmy prawdziwą rewelacją turnieju. Przegraliśmy co prawda w finale z Grecją 78:62, ale wcześniej odprawiliśmy z kwitkiem Turcję, Słowenię czy Hiszpanię. Co zaś imprezy w Stanach Zjednoczonych, dobrze wspominam mecz o trzecie miejsce, w którym zwyciężyliśmy Nową Zelandię 117:94.
4. Największa porażka mojego życia to… tak, jak wspominałem - półfinałowy mecz przeciwko Turcji na EuroBaskecie 2001.
5. Najlepszy klub, w którym miałem okazję grać to… Alba Berlin oczywiście. Ten klub zrobił ze mnie profesjonalistę w każdym calu, a także pozwolił mi wspinać się po kolejnych szczeblach kariery. Wielokrotne mistrzostwo Niemiec, gra u boku wspaniałych zawodników, konfrontacja w Eurolidze, przepustka do gry w reprezentacji...
PRZYSZŁOŚĆ:
1. Swoją karierę skończyłem… w wieku 30 lat. Wiem, że to nie jest normalna sytuacja, ale ja naprawdę czułem się już w tym wieku spełniony. Nie sądzę bym był w stanie dokonać jeszcze czegoś większego, niż to, co już wówczas dokonałem. A ponadto chciałem zacząć robić coś zupełnie innego, dlatego...
2. Po zakończeniu kariery koszykarskiej… założyłem firmę Lumani 10.7 GmbH, która zajmuje się marketingiem i konsultingiem sportowym. Umiejscowiona jest w Berlinie, lecz działamy w całej Europie. Ja pełnię funkcję generalnego menedżera. To jest właśnie przyczyna mojego rozstania z koszykówką w tak wczesnym wieku.
3. Mamy rok 2018. Widzę siebie… zdrowym i szczęśliwym człowiekiem. Więcej mi nie trzeba.
4. Marzę, że pewnego dnia… tutaj może trochę zaskoczę. Nie marzę o tym co będzie, ale o tym co już było. Konkretnie chodzi mi Mistrzostwa Europy w roku 2005. Cały czas mam tamto wydarzenie głęboko w pamięci i rozmyślam, marzę że jednak wygraliśmy tamten meczu i zajęliśmy pierwsze miejsce...
5. Mając 60 lat będę żałował jedynie, że… nigdy nie miałem okazji ani szansy by zagrać w reprezentacji Jugosławii.
W następnym odcinku: Harun Erdenay - wieloletni reprezentant Turcji i były gracz Ulkeru Stambuł