Filigranowy rozgrywający BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski nie będzie najlepiej wspominał spotkania z PGE Turowem Zgorzelec. Pod koniec czwarty kwarty Aaron Johnson wspólnie z Jure Skificiem walczyli o piłkę z Bradleym Waldowem. Amerykanin nadział się na łokieć środkowego gospodarzy.
Uderzenie było na tyle silne, że Johnsona na chwilę zamroczyło. Momentalnie pojawiła się także krew na jego twarzy. Amerykanin udał się na ławkę rezerwowych. Tam przez kilkanaście minut udzielano mu pomocy. Do gry już nie wrócił.
Po meczu zawodnik udał się do szpitala. Badania wykazały złamanie nosa. Założono mu także cztery szwy.
Jego absencja miała wpływ na końcowy wynik (PGE Turów wygrał 80:76). W najważniejszych momentach "Stalówce" zabrakło lidera, który umiejętnie poprowadziłby grę zespołu.
Trudno w tym momencie powiedzieć, czy Johnson zdoła się wykurować na najbliższe spotkanie z Czarnymi Słupsk (sobota, 18:30).
ZOBACZ WIDEO Stefan Szczepłek: To było świadectwo klasy Lewandowskiego