Beniaminek z Gliwic płaci frycowe w PLK. "Słabe momenty będą nas drogo kosztować"

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Paweł Turkiewicz
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Paweł Turkiewicz

GTK Gliwice nie może zaliczyć do udanych początku debiutanckiego sezonu w PLK. Tym razem beniaminek dostał lekcję basketu od Rosy Radom, przegrywając 64:86. - Seria 9:0 rywala podcięła nam skrzydła - powiedzieli Paweł Turkiewicz i Maverick Morgan.

W hali MOSiR w Radomiu GTK Gliwice nie dał rady Rosie, doznając porażki 64:86. Dla beniaminka Polskiej Ligi Koszykówki była to druga przegrana. Na inaugurację sezonu podopieczni Pawła Turkiewicza musieli bowiem uznać wyższość Miasta Szkła Krosno (76:82).

O ile przed tygodniem zespół ze Śląska był blisko korzystnego rezultatu, o tyle od drużyny z województwa mazowieckiego dostał lekcję basketu. - Szkoda, na pewno zapłaciliśmy frycowe, zespół grał za dużo "falami". Spodziewaliśmy się pewnych zachowań gospodarzy, ale niestety pozwoliliśmy im na to. Łatwe zbiórki w ataku, kontry i łatwe punkty wpłynęły na to, że przegraliśmy. Za dużo było chaosu, zabrakło egzekucji - podał główne przyczyny niepowodzenia szkoleniowiec GTK.

Po pierwszej kwarcie gliwiczanie tracili do przeciwników sześć punktów. Po kolejnych dziesięciu minutach różnica wzrosła do czternastu "oczek". Przyjezdni mieli nadzieję na odwrócenie losów meczu po zmianie stron. Wtedy jednak dali się zdominować gospodarzom. - Był moment na początku drugiej połowy, kiedy moi zawodnicy chcieli wrócić do gry. Parę łatwych punktów Rosy, w dwie minuty seria 9:0 i mecz praktycznie się skończył - podkreślił Turkiewicz. - Gracze się nie podnieśli, a niestety muszą mieć świadomość tego, że takie momenty będą nas drogo kosztować w kolejnych meczach. Nie poddajemy się i będziemy bić się dalej - dodał.

Gościom nie pomogło double-double najlepszego w ich szeregach Mavericka Morgana. - Trener powiedział nam po meczu, że nie egzekwowaliśmy założeń defensywnych w takim stopniu, w jakim potrafimy. W ataku nasza gra wyglądała nieźle, ale nie możemy pozwalać rywalom na zbieranie tak wielu piłek na naszej tablicy. To jest element, nad którym będziemy musieli bardzo mocno popracować przed kolejnymi spotkaniami. Czasami jedna zbiórka przeciwnika będzie mogła przesądzić o tym, czy wygramy albo przegramy mecz - zaznaczył Amerykanin.

ZOBACZ WIDEO "Biegacze" - opowieść o przekraczaniu barier

Rosa była lepsza praktycznie w każdym elemencie. W oczy rzuciła się jednak przede wszystkim postawa na tablicach. W ataku podopieczni Wojciecha Kamińskiego zebrali 11 piłek, o cztery więcej od rywali. Łącznie mieli aż 47 zbiórek, przy 31 takich zagraniach ekipy z Gliwic.

Lider gości zdobył 17 punktów i miał 11 zbiórek. - Ponadto zgadzam się ze słowami trenera, że seria 9:0 w wykonaniu Rosy podcięła nam skrzydła. Wtedy nieco zwątpiliśmy w siebie i ciężko było wrócić do gry. W przyszłości nie możemy pozwolić rywalom na tak dobre fragmenty, a my nie możemy się załamywać takim obrotem spraw - zakończył Morgan.

Komentarze (0)