Na drugą połowę koszykarze ze Zgorzelca wyszli z głowami w chmurach. Zabrakło im koncentracji i agresywności w grze, co bardzo szybko wykorzystali gospodarze. Sygnał do ataku dał Łukasz Wilczek, a kolejne punkty zdobywali Jobi Wall i Anthony Beane. Pachniało dużą niespodzianką w stolicy.
- Na koniec meczu jestem zadowolony z tego jak prezentowaliśmy się na parkiecie, jak dzieliliśmy się piłką. Mieliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę, co w dużej mierze zdecydowało o naszej wygranej - bagatelizuje trener Michael Claxton.
PGE Turów w czwartej kwarcie prowadził różnicą tylko czterech punktów. Podopieczni Tane Spaseva mieli wszystko w swoich rękach, jednak trzy proste straty spowodowały ich porażkę. Ostatecznie goście ze Zgorzelca triumfowali 81:71.
- Wiedzieliśmy po co przyjechaliśmy do Warszawy, by zmusić do jak największego wysiłku drużynę Legii. Widać poprawę gry legionistów od początku sezonu i byłem przygotowany na bardzo twarde spotkanie i rywalizację - dodaje szkoleniowiec Turowa.
Najskuteczniejszy w szeregach gości był Cameron Ayers, autor 21 "oczek". Gwiazdą drużyny był jednak Bradley Waldow, który szczególnie w pierwszej połowie zagrał kapitalnie. Ostatecznie zapisał na swoim koncie double-double (19 punktów, 10 zbiórek).
- Byliśmy bardzo mocni w pierwszej połowie spotkania. Trzecia kwarta natomiast nie przebiegała po naszej myśli, ale najważniejsze że zwyciężyliśmy i zdobyliśmy dwa punkty - dodał Amerykanin.
ZOBACZ WIDEO Paweł Fajdek: Sportowiec roku? Patrząc na medale, odpowiedź jest jasna