Niebezpieczna zabawa PGE Turowa Zgorzelec. Porażka wisiała w powietrzu

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Michael Claxton
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Michael Claxton

Koszykarze PGE Turowa w pierwszej połowie rozbili Legię Warszawa (42:26). W drugiej jednak wyraźnie spuścili z tonu. Beniaminek PLK był o krok od wygranej.

Na drugą połowę koszykarze ze Zgorzelca wyszli z głowami w chmurach. Zabrakło im koncentracji i agresywności w grze, co bardzo szybko wykorzystali gospodarze. Sygnał do ataku dał Łukasz Wilczek, a kolejne punkty zdobywali Jobi Wall i Anthony Beane. Pachniało dużą niespodzianką w stolicy.

- Na koniec meczu jestem zadowolony z tego jak prezentowaliśmy się na parkiecie, jak dzieliliśmy się piłką. Mieliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę, co w dużej mierze zdecydowało o naszej wygranej - bagatelizuje trener Michael Claxton.

PGE Turów w czwartej kwarcie prowadził różnicą tylko czterech punktów. Podopieczni Tane Spaseva mieli wszystko w swoich rękach, jednak trzy proste straty spowodowały ich porażkę. Ostatecznie goście ze Zgorzelca triumfowali 81:71.

- Wiedzieliśmy po co przyjechaliśmy do Warszawy, by zmusić do jak największego wysiłku drużynę Legii. Widać poprawę gry legionistów od początku sezonu i byłem przygotowany na bardzo twarde spotkanie i rywalizację - dodaje szkoleniowiec Turowa.

Najskuteczniejszy w szeregach gości był Cameron Ayers, autor 21 "oczek". Gwiazdą drużyny był jednak Bradley Waldow, który szczególnie w pierwszej połowie zagrał kapitalnie. Ostatecznie zapisał na swoim koncie double-double (19 punktów, 10 zbiórek).

- Byliśmy bardzo mocni w pierwszej połowie spotkania. Trzecia kwarta natomiast nie przebiegała po naszej myśli, ale najważniejsze że zwyciężyliśmy i zdobyliśmy dwa punkty - dodał Amerykanin.

ZOBACZ WIDEO Paweł Fajdek: Sportowiec roku? Patrząc na medale, odpowiedź jest jasna

Komentarze (0)