W obozie GTK mają w pamięci to, co wydarzyło się w przygranicznym mieście 13 października. Wówczas gospodarze wręcz rozstrzelali beniaminka. Już po pierwszej kwarcie mieli na swoim koncie 40 zdobytych punktów, a mecz zakończył się ich triumfem 120:86.
- Pamiętamy doskonale co stało się w pierwszym meczu pomiędzy naszymi drużynami - przekonuje Lukas Palyza, czeski snajper beniaminka. - Musimy być gotowi na to starcie. Jesteśmy bardzo zmotywowani, żeby zagrać dobrze w tym starciu.
- Mamy w pamięci porażkę ze Zgorzelca i na pewno będziemy chcieli się zrewanżować. Przegraliśmy tam rekordowo wysoko - dodaje skrzydłowy Kacper Radwański. - Czy rywal jest w naszym zasięgu? To wszystko zależy jakie GTK zobaczymy.
Gliwiczanie są obecnie na fali, a styczeń jest ich najlepszym miesiącem od momentu pojawienia się w Energa Basket Lidze - wygrali w nim już trzy spotkania (w całym sezonie sześć). Podopieczni Pawła Turkiewicza mają jednak za sobą pracowity okres - w ubiegłą niedzielę grali z Rosą Radom, a w środę z AZS-em Koszalin.
ZOBACZ WIDEO: Dawid Kubacki docenił całą drużynę. "Pokazaliśmy, że jest w nas siła"
- Wygrane budują nasz zespół. Myślę, że zawodnicy wierzą w to, że z każdym można wygrać - mówi szkoleniowiec GTK. I to właśnie może okazać się kluczem - ta euforia zwycięstw w połączeniu z chęcią rewanżu doda graczom beniaminka sił i energii.
PGE Turów to z kolei rewelacja rozgrywek. Z bilansem 11 zwycięstw i 7 porażek zgorzelczanie plasują się na 5. pozycji w tabeli EBL. Podopieczni Michaela Claxtona tracą jednak dużo w delegacjach. Poza PGE Areną wygrali tylko 3 z 9 meczów. W Gliwicach z pewnością będą liczyć na duet Cameron Ayers - Stefan Balmazović, który w pierwszym starciu z GTK zaaplikował rywalom aż 56 oczek.
GTK Gliwice - PGE Turów Zgorzelec / godz. 18:00