- To zdarzyło się po raz pierwszy w mojej karierze. Nadal jestem w szoku - podkreśla Obie Trotter, koszykarz Trefla Sopot.
Amerykanin z boiska wyleciał przy stanie 40:21 dla gospodarzy w trakcie drugiej kwarty. Sfrustrowany koszykarz wykłócał się z arbitrem o faul, a gdy ten ukarał go "technikiem" machnął z niezadowolenia w jego stronę ręką. Sędzia nie pozostał mu dłużny i wyrzucił go do szatni.
- To była dziwna sytuacja. Powiedziałem sędziemu, że Zack był faulowany, a ten od razu dał mi przewinienie techniczne. Taka decyzja zdenerwowała mnie, ale nie oponowałem. Po chwili... otrzymałem kolejne przewinienie, które mnie wykluczyło z gry. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Nie obraziłem arbitra - tłumaczy Trotter.
Po meczu trener Marcin Kloziński nie mógł się pogodzić z taką decyzją arbitrów. Użył mocnych słów na konferencji prasowej. - Czuję się oszukany. Tak naprawdę trudno stwierdzić, jaka była linia sędziowania w tym meczu. Jedni mogli pewne rzeczy robić, a drudzy już nie. To mi się bardzo nie podoba - mówił. Trotter też nie ukrywa swojego rozczarowania całą sytuacją.
- Normalnie jestem bardzo spokojny, ale czasami emocje mnie ponoszą, gdy widzę, że pewne rzeczy nie idą po mojej myśli. Czuję, że zawiodłem zespół. Tym bardziej, że ten mecz w Krośnie był do wygrania. Przeprosiłem już kolegów i trenerów - zaznacza Amerykanin.
Bez Trottera i Łukasza Kolendy (usunięty z gry z powodu dwóch przewinień niesportowych) Trefl przegrał 81:85 i ma coraz mniejsze szanse na awans do fazy play-off. Z takim stwierdzeniem nie do końca zgadza się Amerykanin. - Play-off wciąż są realne, nie można nas skreślać. Jest jeszcze sporo meczów do rozegrania i wierzę, że znajdziemy się w pierwszej "ósemce" - uważa.
ZOBACZ WIDEO Dariusz Tuzimek: Mariusz Lewandowski wyglądał, jakby ukradli mu portfel