Zapowiadało się, że będzie jak zawsze, czyli pochwały dla wygranych. Naturalnym kandydatem do tytułu najlepszego koszykarza niedzielnego spotkania był rozgrywający BM Slam Stali, Aaron Johnson. Amerykanin zdobył 25 punktów i w kluczowych momentach rozdawał karty. Szkoleniowiec gospodarzy jednak za skoczył. - Mieliśmy na boisku MVP meczu. To był pan Jan Piróg (jeden z sędziów - przyp. red.). Zagrał najlepiej ze wszystkich. Byłem pod wrażeniem, jak profesjonalnie i dobrze wszystko kontrolował. Po meczu nie przyjść nie podać ręki. Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją - wypalił po chwili namysłu Mindaugas Budzinauskas.
Na tym zakończył wypowiedź. Chwilę później pochwalił jeszcze swój zespół. King był blisko, ale szczegóły zadecydowały o zwycięstwie gości. W takim meczu każda sporna decyzja miała wpływ na wynik. Szczecińscy koszykarze również jednak mają czego żałować. Przede wszystkim zmarnowanych rzutów wolnych w końcówce spotkania, gdy nieznacznie prowadzili.
- Jestem dumny z mojego zespołu. Zagrał jeden z najlepszych meczów w sezonie. Zabrakło osobistych i żeby przeciwnik nie trafił trudnego rzutu. Każdy, kto był na meczu widział ile włożyliśmy serca i oddaliśmy sił, dlatego tym bardziej jest przykro - tłumaczył litewski trener.
W drużynie z Ostrowa Wielkopolskiego kontuzji w czasie meczu doznał Adam Łapeta, który mimo bólu powrócił na parkiet. Szczecinianie od dłuższego czasu muszą radzić sobie bez jednego z podkoszowych. - Mateusz Bartosz jest kontuzjowany. Cały czas czekamy na niego. Jest bardzo potrzebny naszemu zespołowi. Miał być wcześniej jego powrót. Kolano nie tak szybko wraca do zdrowia. Powoli zaczyna biegać. Mam nadzieję, że jak najszybciej wróci - wyjaśnił szkoleniowiec Kinga. Czasu nie ma zbyt wiele, bo już w środę, 28 marca mecz z Polskim Cukrem Toruń.
Z wygranej na trudnym terenie cieszył się Emil Rajković. Goście w drugiej połowie stracili tylko 33 punkty. To zadecydowało o ich sukcesie. - To był trudny mecz, ponieważ King gra bardzo dobrą koszykówkę u siebie. Grają z dużą intensywnością. Są bardzo szybcy i mają niebezpiecznych strzelców w rzutach za trzy punkty - Kowalczyka, Medlocka i Kikowskiego. Gratuluję mojej drużynie, bo w drugiej połowie zagrała lepiej w obronie. Kontrolowaliśmy sytuację w ostatnich dwóch minutach. Myślę, że mieliśmy większe doświadczenie - ocenił Macedończyk prowadzący BM Slam Stal.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: nie poznałbyś tego grubasa. Był znanym napastnikiem