Takiego Jamesa Florence'a chcą oglądać w Zielonej Górze

WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: James Florence
WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: James Florence

Ostatnie tygodnie są znakomite w wykonaniu Jamesa Florence'a. Amerykański rozgrywający Stelmetu Enei BC Zielona Góra udowodnia, że nie warto go skreślać. To ważny punkt w zespole Andreja Urlepa.

Amerykanin nie ma łatwego życia w Zielonej Górze. W zeszłym sezonie był straszliwie krytykowany przez kibiców. Zarzucano mu, że niewiele wnosi do zespołu, gra pod siebie i nie kreuje kolegów.

Koszykarz musiał się mierzyć z tymi głosami przez wiele miesięcy, ale w play-off pokazał, że nie warto było go przedwcześnie skreślać. Florence poprowadził Stelmet Enea BC Zielona Góra do zwycięstwa w finale i zasłużenie odebrał statuetkę MVP.

- To był najtrudniejszy sezon w mojej karierze. Miałem sporo problemów, nie potrafiłem znaleźć swojego miejsca w drużynie - wspominał.

W okresie letnim przedłużył kontrakt z klubem, mimo że wydawało się iż poszuka nowego pracodawcy. Stelmet zaproponował dobre warunki i strony szybko się dogadały. Ten sezon ma wiele podobieństw do poprzedniego. Pod jego adresem kibice (może nawet ci sami?) nie szczędzili mocnych słów. Nawet ściągnięto na jego pozycję Alejandro Hernandeza, ale Florence wytrzymał presję i w ostatnich tygodniach wskoczył na wysoki poziom.

Jego trudne momenty motywują do jeszcze cięższej pracy na treningach. - Wiara w swoje umiejętności to podstawa. Nigdy nie straciłem poczucia własnej wartości - zdradza.

Koszykarz ma świetną serię siedmiu meczów z podwójną zdobyczą punktową, w środowym starciu z Kingiem Szczecin zdobył 31 "oczek" (8/13 z gry) w ciągu 20 minut spędzonych na parkiecie. Imponujące statystyki. - Forma jest całkiem przyzwoita, ale w play-off będzie jeszcze lepiej - zapowiada Florence.

Amerykanin w tym sezonie w rozgrywkach PLK przeciętnie notuje 12,7 punktu i 3,4 asyst na mecz.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 79. Marcin Najman: Artur Szpilka musi być absolutnie skupiony. To będzie trudny test

Źródło artykułu: