NBA: Celtics i Lakers doprowadzają do remisów

Boston Celtics pokonali Orlando Magic, a Los Angeles Lakers okazali się lepsi od Houston Rockets. To bilans środowych meczów w lidze NBA. Dzięki temu mistrzowie i wicemistrzowie doprowadzili w swoich seriach do remisów 1:1. W obu pojedynkach emocji nie brakowało, zarówno tych sportowych, jak i pozasportowych. Przepychanki, utarczki słowne czy bicie po głowie - NBA Play Off pełną parą! Kolejne mecze tych par odbędą się w nocy z piątku na sobotę.

Mistrzowie NBA, ekipa Boston Celtics, wychodziła na drugi mecz z nożem na gardle po porażce w pierwszym starciu z Orlando Magic. Mobilizacja w drużynie była przeogromna, co było widać na parkiecie, gdzie od samego początku dominowali podopieczni Doca Riversa. "Celtom" nie przeszkodził nawet praktycznie brak na parkiecie Paula Pierce'a, który miał problemy z faulami i w grze spędził jedynie 15 minut.

Tej nocy w TD Banknorth Garden dominowali Rajon Rondo i rezerwowy Eddie House. Pierwszy zapisał na swoim koncie trzecie w play off triple double, notując 15 punktów, 18 asyst i 11 zbiórek. House natomiast wywalczył aż 31 punktów (rekord kariery w fazie play off), trafiając 11 z 14 oddanych rzutów z gry, w tym 4/4 zza linii 7,24.

- Widziałem dużo znakomitych pokazów strzeleckich w moim życiu, ale to co widziałem dzisiaj było nie do uwierzenia - powiedział po meczu szkoleniowiec Orlando Magic, Stan Van Gundy. - Nie potrafiliśmy dzisiaj nic zrobić, a oni mieli wszystko, co tylko chcieli. Dla Rondo było to piąte triple double w karierze, a trzecie w ostatnich ośmiu meczach. Rozgrywający "Celtów" jest jedynym oprócz Larry Birda zawodnikiem, który wywalczył triple double trzykrotnie w fazie play off w jednym sezonie.

Celtics musieli sobie radzić praktycznie cały mecz bez swojego lidera Pierce'a. Skrzydłowy mistrzów NBA zakończył mecz z dorobkiem 3 punktów, trafiając pierwszy kosz w meczu. Później popełnił jednak szybko dwa faule i opuścił parkiet, a jego występ w tym meczu należy nazwać śladowym. - To jest drużyna mistrzowska. Kiedy jeden zawodnik nie gra za dobrze, czy mu po prostu nie idzie, to pozostali biorą na siebie ciężar gry - powiedział po meczu Dwight Howard, który w całym meczu wywalczył 12 punktów i 12 zbiórek.

Jednym z tych, którzy wzięli ciężar gry na swoje barki był z pewnością House. Rzucający Bostonu trafiał jak natchniony, z czym pogodzić nie mógł się rozgrywający "Magików" Rafer Alston. Po jednym z kolejnych celnych rzutów Alston z pełną premedytacją uderzył Housa w głowę, za co sędziowie wyrzucili go do szatni. - Wszystko co zrobiłem, to po prostu trafiłem. Potem odwróciłem się w drugą stronę, pobiegłem do obrony i poczułem cios w głowę. Wydaje mi się, że był to upust jego zmęczenia i bezradności - tak całą sytuację skomentował House.

Polski środkowy Marcin Gortat spędził na parkiecie ponad 6 minut. W tym czasie zdołał zapisać w swoich statystykach 2 punkty (1/1 z gry) i 2 zbiórki, w tym jedną w ataku.

Kobe Bryant poprowadził do sukcesu Los Angeles Lakers. Jego 40 punktów było bezcenne dla "Jeziorowców" w pokonaniu "Rakiet" 111:98. Bryant trafił 16 z 27 oddanych rzutów, zebrał 6 piłek i miał 3 asysty. - To był dobry, fizyczny mecz. Intensywność była bardzo wysoka, a to dobrze dla nas - powiedział po meczu Bryant.

Podopieczni Phila Jacksona rozpoczęli znakomicie to spotkanie, aplikując w pierwszej kwarcie swoim rywalom aż 39 punktów i obejmując czternastopunktowe prowadzenie. "Rakiety" jednak zdołały się podnieść w drugiej kwarcie i po celnym rzucie Rona Artesta objęły pierwsze prowadzenie w meczu 49:48. Do końca pierwszej połowy trwała wyrównana walka, a rzutem za 3 punkty wynik na 57:57 ustalił Bryant.

Najskuteczniejszym zawodnikiem Rockets był Artest, który jednak nie dograł spotkania do końcowej syreny. Skrzydłowy z Houston został wyrzucony przez sędziów w połowie czwartej kwarty, po starciu z Bryantem. Artest miał olbrzymie pretensje do rywala, który potraktował go łokciem, i do sędziów, którzy pozostawili ten fakt bez gwizdka. Obaj zawodnicy doskoczyli do siebie i twarzą w twarz wyjaśniali sobie całe zajście.

- Wiedziałem, że zostanę ukarany przewinieniem technicznym. Chciałem tylko, żeby sędziowie wiedzieli, że to on uderzył mnie łokciem - mówił Artest. - Nie doszło między nami do żadnych uderzeń czy przepychanek. Doszło tylko do konfrontacji twarzą w twarz, a ja powiedziałem mu tylko "Uderzyłeś niewłaściwą osobę. Nie wiesz, że uderzyłeś Rona Artesta?". Zrobiłem tylko tyle.

Wyrzuceniem Artesta z boiska zdziwiło nawet Bryanta. - Nie wydaje mi się, żeby Ron zasłużył na wyrzucenie go z gry. To była dobra koszykówka fazy play off. Gramy w koszykówkę, tutaj jest dużo sytuacji na mocnym kontakcie. Ron wie doskonale, że jeżeli samemu grasz bardzo fizycznie, to w rewanżu również musisz spodziewać się, że dostaniesz to samo - powiedział Bryant.

Artest nie był jedynym zawodnikiem, który w tym meczu musiał się przedwcześnie udać do szatni. Na zakończenie trzeciej kwarty z boiska wyrzucony został Derek Fisher, który całkowicie bezmyślnie prawie na środku boiska powalił barkiem na parkiet Luisa Scolę.

Wyniki:

Boston Celtics - Orlando Magic 112:94

(E.House 31, R.Allen 22, K.Perkins 16 - R.Lewis 17 (10 zb), M.Pietrus 17, J.J.Reddick 15)

Stan rywalizacji: 1:1

Los Angeles Lakers - Houston Rockets 111:98

(K.Bryant 40, P.Gasol 22 (14 zb), D.Fisher 12 - R.Artest 25, C.Landry 21, A.Brooks 13)

Stan rywalizacji: 1:1

Komentarze (0)