"85 procent NBA pali marihuanę". Zawodnicy z polskiej ligi nie są gorsi

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Dan Mullan / Na zdjęciu: Kyrie Irving (z piłką) i Ben Simmons
Getty Images / Dan Mullan / Na zdjęciu: Kyrie Irving (z piłką) i Ben Simmons
zdjęcie autora artykułu

Za "trawkę" podobno biorą się nie tylko koszykarze, ale i działacze z USA. Słuchając opowieści naszych sportowców, można uznać, że palenie marihuany nie jest niczym nadzwyczajnym.

W NBA przez lata spoglądano na niedozwolone środki przez palce. Wszystko zmieniło się wraz z przyjściem komisarza Davida Sterna w 1984 roku. Jest autorem programu antynarkotykowego z lat 80-tych, ale sam przyznał niedawno, że medyczna marihuana powinna być dozwolona. Spór między jej zwolennikami i przeciwnikami trwa od dawna, a obie strony zasypują się argumentami o szkodliwości lub korzyściach wynikającym z używania "trawki". Król biznesu Do przygody z marihuaną przyznał się Steve Kerr, były koszykarz Chicago Bulls z czasów Michaela Jordana, a obecnie trener Golden State Warriors, mistrzów NBA. Przez ostatnie lata miał problemy z kręgosłupem. - Próbowałem marihuany, bo szukałem każdego środka przeciwbólowego. Nie pomogło - powiedział Kerr. Dodał, że "trawka" jest mniej szkodliwym środkiem przecibólowym niż chociażby vicodin przepisywany sportowcom.

W USA o paleniu mówili prezydenci. Bill Clinton - że używał, ale się nie zaciągał, Barack Obama - że się zaciągał i to często. Clifford Robinson, były znany koszykarz NBA, stworzył specjalną linię marihuany dedykowaną sportowcom. Al Harrington, również były zawodnik, uznaje siebie za króla biznesu marihuanowego. Nic dziwnego, że w NBA coraz głośniej mówi się o legalizacji marihuany na potrzeby lecznicze. Oficjalnie jest zakazana i jeśli złapią koszykarza, dostanie karę. Pierwsza przyłapanie na zażywaniu "trawki" kończy się obowiązkowym udziałem w programie o szkodliwości nadużywania środków psychoaktywnych. Potem są już grzywny: 25 tys. dolarów przy drugim razie, wreszcie zawieszenie na 5 i 10 spotkań. Wielu zawodników walczy o legalizację marihuany, a ten ruch popiera obecny komisarz ligi, Adam Silver. Niedawno w internecie pojawiły się filmy z udziałem m.in. Kenyona Martina i Matta Barnesa. Byli koszykarze NBA przekonują, że pali 85 procent ligi i nie chodzi wyłącznie o zawodników. - Jest wielu takich, o których byście nie pomyśleli. Menedżerowie, prezydenci klubów, trenerzy. Niektórzy z tych, którzy nakładali na nas kary, sami palą - mówił Barnes. Były koszykarz m.in. Los Angeles Lakers przyznał, że wiele razy grał pod wpływem narkotyku. Tak samo mówił m.in. Stephen Jackson, w przeszłości mistrz NBA z San Antonio Spurs. Chętnie poparłby ich pewnie Norlens Noel, środkowy Dallas Mavericks, zawieszony w trwającym sezonie za używanie marihuany. Za posiadanie i handel "trawką" we wrześniu 2017 roku odpowiadał Zach Randolph, zawodnik Sacramento Kings. My pijemy, oni palą? Nie sposób stwierdzić, czy rzeczywiście 85 procent ludzi z NBA zażywa marihuanę. W polskiej lidze kluby wolą wpisać w umowie klauzulę, że zawodnik zostanie wyrzucony lub zapłaci karę, jeśli zostanie przyłapany na kontroli antydopingowej. - W całym sezonie mieliśmy jedną kontrolę. Nikt nie sprawdza, czy zawodnicy coś biorą, bo jak to wyegzekwować? Musielibyśmy ich wysyłać na badania, a to kosztuje. W naszym klubie, jeśli miałbym kogoś wskazać, to jedynie na Amerykanina. Nie wydaje mi się, żeby polscy zawodnicy coś brali, ale to tylko moje odczucia - powiedział dyrektor jednego z klubów Energa Basket Ligi. - Próbowałem, ale mi nie smakowało. Generalnie jednak chyba mało kto nie próbował, a Amerykanie palili często. Były przypadki wpadek, ale złapano promil tych, którzy coś brali - powiedział były reprezentant Polski. W wypowiedział byłych i obecnych koszykarzy przeważają opinie, że po marihuanę sięgają głównie Amerykanie.

Wiele lat temu w klubie z I ligi (kiedy mogli tam występować obcokrajowcy) zawodnicy śmiali się z jednego z koszykarzy z USA. W przerwie nocnej transmisji meczu NBA potrafił wyskoczyć do centrum, kupić alkohol i "trawkę", po czym zdążył na drugą połowę spotkania. - No jakbyś mnie pytał, czy piłem alkohol po wygranym meczu. Pewnie, że piłem, a inni palili. Normalna sprawa, obcokrajowcy traktowali to jak nasze picie - mówił były zawodnik koszykarskiej ekstraklasy, obecnie nie związany ze sportem. - Czasami przychodził na treningi "wczorajszy". Wiedzieliśmy o jego skłonnościach do różnych rzeczy, ale nawet ten "wczorajszy" potrafił z łatwością ogrywać rywali - tak jeden z zawodników opisuje byłego koszykarza NBA i do niedawna wielką gwiazdę polskiej ligi m.in. w barwach klubu z Trójmiasta. Ekstazy i lek na sikanie

Polska liga zna przypadki, kiedy zawodnicy wpadali na zażywaniu narkotyków. Ronnie Thompkins, tragicznie zmarły koszykarz znany z występów w Zagłębiu Sosnowiec w latach 1997-1999, miał za sobą przygodę z marihuaną. W 1996 roku występował w lidze filipińskiej, kiedy wykryto niedozwolony środek. W 2001 roku ślady "trawki" znaleziono u Adriana Małeckiego, w 2005 roku Filip Dylewicz wpadł na kontroli antydopingowej. Przyznał, że wziął tabletkę ekstazy, co skończyło się 3-miesięczną dyskwalifikacją nałożoną przez Międzynarodową Federację Koszykarską. W 2008 roku wpadł koszykarz PGB Basket Poznań, David Bailey. Koszykarz został wyrzucony z klubu, zanim sprawa niedozwolonych środków wyszła na jaw. U Amerykanina znaleziono metabolit substancji obecnej w marihuanie. Na dopingu - w organizmie zawodnika znaleziono furosemid - przyłapano Gerroda Hendersona z Anwilu Włocławek. Ten lek wywołuje częstsze sikanie i tym samym wypłukuje inne substancje. Zmniejsza tym samym ryzyko wpadki dopingowej, przez co znajduje się na liście środków zakazanych. Ten sam Henderson został kilka lat wcześniej przyłapany na paleniu marihuany, kiedy występował w lidze greckiej. W 2009 roku Dane Swanson, zawodnik AZS Koszalin, został przyłapany na stosowaniu narkotyków.

ZOBACZ WIDEO Zobacz, jak Vital Heynen ogłaszał kadrę na Ligę Narodów. Mówił tylko po polsku

Źródło artykułu: