- Ostatnie minuty? Nie wiem, co powiedzieć, widziałeś to samo, sam oceń - mówi nam James Florence, amerykański rozgrywający Stelmetu Enei BC Zielona Góra. Nie jesteśmy zaskoczeni faktem, że Amerykanin nie znalazł słów na to, co stało się z jego drużyną w ostatnich pięciu minutach. Zielonogórzanie po prostu podarowali zwycięstwo gospodarzom.
Od stanu 72:55 (na pięć i pół minuty przed końcem) mistrzowie Polski zdobyli "tylko" 11 punktów, tracąc aż 30.
Stelmet miał ogromne problemy z defensywą Anwilu, który postawił wszystko na jedną kartę. Włocławianie wyszli obroną na całym parkiecie. Celem były przechwyty. Tego chciał trener Igor Milicić. Wyszło znakomicie: Anwil w samej czwartej kwarcie przechwycił pięć piłek.
- Nie mogliśmy przejść ich obrony. Ich defensywa była niezwykła, dawno czegoś takiego nie widziałem - wspomina Florence, który przedwcześnie opuścił boisko z powodu pięciu przewinień.
ZOBACZ WIDEO Iberostar lepszy od Barcelony! Kolejny świetny mecz Ponitki
- Trener wpuścił na parkiet piątkę "małych zawodników". Na czasie powiedział jasno: "chcę przechwytów, dacie radę". To nas uskrzydliło. Z minuty na minutę ta przewaga topniała, a później? Kibice nas ponieśli, doping był fantastyczny. Myślę, że to jeden z najlepszych powrotów w historii PLK - komentuje Jarosław Zyskowski, skrzydłowy Anwilu.
Stelmetowi zabrakło odpowiedzi na Quintona Hosleya (16 punktów w czwartej kwarcie), który nie tylko trafiał z bardzo trudnych pozycji, ale zabierał piłkę rywalom i napędzał kontrataki. Otworzył także Ivana Almeidę, który wcześniej spacerował po boisku, fatalnie pudłując. - Hosley był niesamowity, później odpalił Almeida, który wcześniej nie trafiał - dodaje Zyskowski.
- Hosley zagrał świetne zawody, trzeba mu to oddać - komplementuje swojego rodaka Florence.
Wydajemy oświadczenie! pic.twitter.com/VZxHtXBtcx
— Stelmet Enea BC Zielona Góra (@basket_zg) 22 maja 2018
Amerykanin nie ukrywa swojego rozczarowania takim wynikiem. Mówi, że trudno będzie znaleźć motywacją na walkę o brąz. - Naszym celem było mistrzostwo Polski - opowiada. W "małym finale" zielonogórzanie zagrają z Polskim Cukrem Toruń.
Kompletnie odmienne nastroje w Anwilu, który zawalczy o drugie mistrzostwo Polski w historii klubu. Po raz ostatni włocławianie w wielkim finale byli osiem lat temu (w sezonie 2009/2010 - porażka z Asseco Prokomem Gdynia).
- Wierzymy, że ogranie Stelmetu poniesie nas do złota. Na pewno nie będzie jednak łatwo, bo Stal to bardzo mocna drużyna. Tam jest 12 zawodników w rotacji. Zapowiada się znakomita seria - komentuje Zyskowski.