Nieudana misja Andreja Urlepa w Stelmecie Enei BC Zielona Góra

Newspix / Tomasz Browarczyk / Na zdjęciu: Andrej Urlep
Newspix / Tomasz Browarczyk / Na zdjęciu: Andrej Urlep

Słoweniec miał dać Stelmetowi Enei BC kolejne mistrzostwo Polski. Jego zespół odpadł już w półfinale. Za słabe wyniki i grę odpowie Andrej Urlep, który po tym sezonie zakończy swoją misję w zielonogórskim klubie.

Już sam wybór Andreja Urlepa na stanowisko pierwszego trenera Stelmetu Enei BC budził sporo wątpliwości. Podobno jednym z powodów, dla których dokonano takiego wyboru był fakt, że Słoweniec zgodził się podpisać umowę do końca obecnego sezonu (inny kandydaci chcieli dłuższej umowy).

Umiejętności i wiedzy Słoweńcowi nikt nie odbierał, ale podkreślano jednocześnie, że doświadczony szkoleniowiec dawno niczego nie wygrał i nie pracował z tak utytułowanym zespołem.

Pierwsze tygodnie nie potwierdzały jednak tego, bo zespół z Zielonej Góry grał po prostu rewelacyjnie. To był prawdziwy "miesiąc miodowy". Stelmet w świetnym stylu ogrywał rywali na krajowym podwórku (m.in. Stal, Polski Cukier i Anwil) i w Basketball Champions League. Cztery wygrane z rzędu w Lidze Mistrzów (Besiktas, Avellino, Ostenda i Nanterre) pozwoliły awansować do fazy pucharowej. To bezsprzecznie największe osiągnięcie Urlepa w Zielonej Górze.

Pierwsze objawy kryzysu przyszły na początku lutego. Wtedy to zespół najpierw przegrał w słabym stylu w Nymburku, a następnie sensacyjnie poległ w Koszalinie. Przełamanie miało nastąpić w Pucharze Polski. Stelmet ograł Legię i Anwil (w bardzo dobrym stylu), ale w finale dość niespodziewanie okazał się słabszy od Polskiego Cukru, który w warszawskim turnieju grał... siódemką zawodników. Mistrzowie Polski musieli przełknąć gorzką pigułkę.

ZOBACZ WIDEO Derby Madrytu dla "Królewskich"

Po Pucharze Polski klub w dość dziwnych okolicznościach opuścił Nikola Marković. Nieoficjalnie mówiło się o tym, że Serb nie potrafił porozumieć się ze Słoweńcem. Jego odejście było dużą stratą, bo 28-letni zawodnik wprowadzał wiele energii do gry zielonogórskiej drużyny.

Kolejne niepowodzenia przyszły w marcu. Porażka z Rosą Radom i klęska w Monaco, po której zespół zaczął się sypać. Wydaje się, że wtedy Urlep stracił kontrolę nad drużyną. To pokazały kolejne mecze w PLK. Męczarnie z Legią i porażka z Asseco na własnym parkiecie dały do myślenia władzom. Doszło nawet do spotkania rady nadzorczej z zespołem. Najpierw w obecności członków sztabu szkoleniowego i zawodników, a następnie z samymi koszykarzami. Kar nie było, pogrożono jedyne palcem.

Z perspektywy czasu można stwierdzić, że nic to nie dało. Drużyna nadal przeplatała dobre mecze ze słabymi występami, po których spadała na nią lawina krytyki. Dostawało się też Urlepowi, któremu zarzucano m.in. brak wykorzystania potencjału poszczególnych zawodników (Muricia, Hernandeza i Matczaka) czy fatalną grę zespołu w defensywie (w kwietniu drużyna w PLK średnio traciła 88,5 punktu!).

Słoweniec podejmował także złe decyzje w trakcie zawodów. Najlepszym na to dowodem była końcówka meczu z Rosą w fazie play-off. Stelmet prowadził jednym punktem i miał dwa rzuty wolne. Gecevicius przestrzelił pierwszy rzut, ale ku zdziwieniu rywali... trafił drugi. Taką decyzję podjął właśnie Urlep. A przecież nawet gdyby Litwin nie trafił, Stelmet nadal byłby na prowadzeniu, a do zakończenia meczu pozostawały niecałe trzy sekundy. Trudno w tak krótkim czasie skonstruować akcję spod własnego kosza. To praktycznie niemożliwe.

Słabo wyglądała także komunikacja Urlepa z zawodnikami, którzy często kwestionowali jego decyzje. Niektórzy machali rękoma, inni kiwali głowami z niezadowolenia. Kiedyś za czasów wielkiego Śląska czy Anwilu (te drużyny prowadził Urlep) było to nie do pomyślenia.

Jedna z osób ze środowiska, która dobrze zna Słoweńca, mówi tak: Urlep potrafi obudzić drużynę, wyprowadzić ją z marazmu, ale na dłuższy okres jest trudny do współpracy. Nie jestem zdziwiony, że Stelmet nie zdobył mistrzostwa.

Szokująca była sytuacja w trakcie końcówki ostatniego spotkania z Anwilem Włocławek. Podczas jednej z przerw na żądanie Słoweniec jedynie przyglądał się temu, jak jego zawodnicy dyskutują na temat rozwiązania sytuacji boiskowych. Koszarek pokazywał jedną zagrywkę, Savović inną, a Dragicević kiwał głową z niedowierzaniem.

Przed Urlepem dwa ostatnie mecze w zespole Stelmetu Enei BC. Po rywalizacji o brąz z Polskim Cukrem Toruń opuści Zieloną Górę. Jego misja zakończy się niepowodzeniem. Już teraz władze klubu poszukują nowego trenera na sezon 2018/2019.

Źródło artykułu: