Było mniej niż 5 sekund do końca meczu nr 1 wielkiego finału NBA. Na linii rzutów wolnych stanął George Hill. Rozgrywający Cleveland Cavaliers trafił pierwszy rzut, którym doprowadził do remisu - po 107. Drugi spudłował, ale piłka od obręczy odbiła się na tyle szczęśliwie, że walkę o nią z Kevinem Durantem wygrał JR Smith. Gracz Cavs kompletnie nie ogarnął jednak sytuacji i zaczął "uciekać" w kierunku linii środkowej.
- Myślałem, że będziemy brali czas w tej sytuacji - tłumaczył się po spotkaniu. Fakty są jednak takie, że myślał, iż jego ekipa prowadzi. W przeciwnym razie koszykarz zdrowo myślący, próbowałby niecelną próbę kolegi dobić od razu, ewentualnie najpierw markując rzut i wyprowadzając obrońcę w górę, co dałoby dodatkowo szansę na akcje 2 plus lub po prostu na kolejne wolne po faulu.
Na filmie z całej sytuacji widać wyraźnie, że Smith po tym, jak piłka znalazła się w jego rękach, miał możliwość oddać rzut lub spróbować wymusić przewinienie Duranta. Nie zrobił tego jednak. Zgłupiał. Pobiegł w kierunku środka, czekając na zakończenie meczu lub ewentualnie tam na faul któregoś z rywali, chcąc skraść kilka sekund. Było to zachowanie typowe dla kogoś, kto jest święcie przekonany, że jego team prowadzi. Kiedy jednak sfrustrowany indolencją kolegi LeBron James pokazał mu, że ma pozbyć się piłki lub oddać sytuacyjny rzut, ten podał do Hilla, ale było już za późno.
The play that decided Game 1. pic.twitter.com/e1UeOv57Rn
— ESPN (@espn) 1 czerwca 2018
Tłumaczenie Smitha nie dociera zatem do nikogo, bo nie ma siły, aby ktoś uwierzył w jego słowa o braniu czasu w tej sytuacji. Gracz Cavs dodał jednak, że przez chwilę chciał oddać rzut, ale przestraszył się Kevina Duranta. - Miał już 4 bloki. Nie chciałem nadziać się na piąty - stwierdził. W rzeczywistości KD miał na koncie trzy sprzedane "czapy", ale wyjaśnienia JR'a i tak są w tej sytuacji słabe, bo mógłby chociaż próbować nabrać rywala na tzw. pump fake'a, czym dałby sobie szanse na rzut ułamek sekundy później, po wyprowadzeniu Duranta w górę.
Smith szedł jednak w zaparte. - Przecież gdybym myślał, że jesteśmy na prowadzeniu, to złapałbym tę piłkę, stanął w miejscu i czekał na faul - zaznaczył. Ale nikt nie siedzi w jego głowie i trudno stwierdzić co autor miał na myśli. Jego akcja nie była niemniej typowa jak na kogoś, kto doskonale zdaje sobie sprawę ze stanu remisowego. Tym bardziej, że w momencie, w którym przebiegł już kilka kroków, wyraźnie spojrzał na LeBrona. Aż prosiło się zatem, aby oddał mu piłkę. Nie zrobił tego jednak.
Ostatecznie o wyniku meczu przesądziła dogrywka, w której lepsi okazali się gracze Warriors. Smith niejako wniwecz obrócił więc dorobek LBJ'a, który w regularnym czasie gry zapisał na swoje konto aż 49 "oczek". - Myślałem, że wszyscy jesteśmy świadomi tego, co się dzieje. Takie jest moje zdanie. Nie wiem więc, co myślał JR. Nie znam stanu jego umysłu - wyznał lider Cavaliers, którzy w finałowej rywalizacji przegrywają zatem z GSW 0-1. Drugi mecz finałowy odbędzie się w nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego - również w ORACLE Arena.
ZOBACZ WIDEO Paweł Zatorski: Z Kanadą momentami było trudniej niż z Rosją