Wielki jubileusz Koby'ego Bryanta. Legenda kończy 40 lat

AFP / Na zdjęciu: Kobe Bryant żegna się z kibicami po ostatnim meczu w rodzinnej Filadelfii
AFP / Na zdjęciu: Kobe Bryant żegna się z kibicami po ostatnim meczu w rodzinnej Filadelfii

5-krotny mistrz NBA, 2-krotny MVP finałów oraz 2-krotny mistrz olimpijski. Kariera Koby'ego Bryanta na parkiecie, jak i poza nim jest pasmem wielu sukcesów. W czwartek obchodzi swoje 40. urodziny.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Skazany na sport[/b]

Kobe Bryant dorastał w Mediolanie, gdzie zawodowo grał jego ojciec, Joe Bryant. Oprócz języka angielskiego i włoskiego, płynnie porozumiewa się również po hiszpańsku, gdyż jego żona ma meksykańskie korzenie.

Co ciekawe, oprócz koszykówki, jego wielką pasją była piłka nożna. To właśnie we Włoszech zakochał się w tej dyscyplinie. - Na boisku, na które chodziłem pograć samotnie w basket, pod koszami ustawione były małe bramki. Kiedy chciałem sobie porzucać i nagle zebrała się grupka dwunastu dzieciaków pragnących rozegrać mecz piłki nożnej - wspominał Bryant na łamach amerykańskich mediów.

W kolejnych latach wizyty na boiskach piłkarskich stały się codzienną rutyną. - Miałem długie ręce, więc ustawili mnie na bramce i kazali łapać każdą piłkę, która leciała w moją stronę. Dopiero po kilku miesiącach mogłem trochę pograć w polu - śmiał się po latach. Sport pozwolił mu pokonać bariery językowe i kulturowe.

Jego fascynacja piłką nożną przetrwała do dziś. Kibicuje FC Barcelona od czasu Ligi Mistrzów w 2006 roku. Sympatia jest odwzajemniona, o czym najlepiej świadczą relacje Koby'ego z Ronaldinho. Legendarny piłkarz Barcy zapoznał również Bryanta z Lionelem Messim.

Po latach Amerykanin opisał sytuację z 2008 roku. "Messi miał wtedy osiemnaście, może siedemnaście lat. Zawołał go Ronaldinho i powiedział do mnie: - Kobe, chcę, żebyś poznał piłkarza, który zostanie najlepszy w historii". Później obaj spotykali się wielokrotnie, głównie na planach reklamowych.

Legenda Lakers

Jego koszykarska przygoda nabrała rozpędu w 1996 roku. Wtedy postanowił spróbować swoich sił w NBA. - Ja, Kobe Bryant, zdecydowałem się pominąć "College" i zagrać w NBA - zaczął dość niepewnie przemowę skierowaną do grona około czterystu osób, wśród których oprócz przedstawicieli mediów znaleźli się jego bliscy, koledzy, nauczyciele oraz trenerzy. - Kiedyś wyznaczyłem sobie taki cel i właśnie udało mi się go zrealizować - dodał.

W drafcie został wybrany z numerem "13" przez Charlotte Hornets, po czym "Szerszenie" oddały go do Los Angeles Lakers za środkowego Vlade Divaca.

Przez wiele lat jego kariera w Lakers była pasmem sukcesów. Dla ekipy z Kalifornii rozegrał 20 sezonów, stając się w 2016 roku pod tym względem absolutnym rekordzistą. Jego wyczyn może pobić tylko Dirk Nowitzki, który niedługo zacznie swój 21. sezon w barwach jednego zespołu - Dallas Mavericks.

Bryant zdobył w najlepszej lidze świata dokładnie 33 643 punktów, co daje trzecie miejsce w klasyfikacji wszech czasów (więcej od niego mają tylko Kareem Abdul-Jabbar  - 38 387 i Karl Malone - 36 928). W najlepszym sezonie 2005/06 notował średnio aż 35 "oczek" na mecz. W tym samym sezonie przeciwko Toronto Raptors ustanowił swój wyjątkowy rekord - 81 punktów w jednym spotkaniu.

Kobe zdobył pięć mistrzowskich tytułów. Dwa razy był MVP finałów i raz MVP sezonu zasadniczego. 18 razy wybierano go do Meczów Gwiazd, a cztery razy był ich najlepszym zawodnikiem. To jeden z najlepszych koszykarzy w całej historii NBA. Jego pożegnanie odbyło się w iście hollywoodzkim stylu. W ostatnim meczu na parkietach NBA zdobył 60 punktów, a 23 z nich rzucił w ostatniej kwarcie. Tego dnia polało się wiele łez. - Aż trudno uwierzyć w to, że wszystko potoczyło się w ten sposób - komentował na gorąco główny aktor widowiska.

- Moje serce wytrzyma kołatanie, mózg zniesie krytykę, lecz ciało wie, że to czas, aby się pożegnać. Moja miłość do tego miasta i klubu nigdy nie znikną - napisał po ostatnim spotkaniu.

Jest życie po koszykówce

Od 2016 roku Kobe realizuje się na innych płaszczyznach. Co ciekawe, już kilka miesięcy temu przeszedł do historii światowej kinematografii. W marcu jego obraz "Dear basketball" otrzymał w Los Angeles Oskara w kategorii najlepszy krótkometrażowy film animowany.

- Jest lepiej niż mógłbym oczekiwać. Jestem szczęśliwy, że znalazłem w życiu coś, co kocham tak samo, jak kocham koszykówkę. To podobny proces, który wymaga sporo pracy, przywiązania do detali i przesiadywania po nocach - tłumaczy Bryant.

Nowe wyzwania pochłaniają go w całości. Spokojnie mógłby myśleć o emeryturze, jednak 40-latek ciągle angażuje się w kolejne projekty. Między innymi program "Details" dla "ESPN", w którym rozkładał koszykówkę na czynniki pierwsze. Sam analizował poszczególne fragmenty spotkania w trakcie play-off NBA.

- Moją misją było zapomnieć o tym co było i skupić się jedynie na budowie nowej przyszłości, a to jest bardzo trudne - mówił legendarny koszykarz, który stawia sprawę jasno. Sport nie jest już numerem jeden w jego życiu. - Jeśli za dwadzieścia lat spojrzę na swoje życie i powiem: granie w koszykówkę jest najlepszą rzeczą jakiej dokonałem w życiu, to znaczy, że poniosłem porażkę - dodał.

Na 23 października, czyli początek nowego sezonu NBA 2018/19, zaplanował wydanie autobiografii. "Mentalność Mamby. Jak gram" (The Mamba Mentality: How I Play).

ZOBACZ WIDEO: Wstrząsające statystyki na K2. Janusz Gołąb: Boję się, że ta góra podzieli los Everestu

Komentarze (0)