Stelmet - Arka. Sentymentalny powrót Jamesa Florence'a

WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: James Florence
WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: James Florence

Przez dwa lata James Florence był ważną częścią Stelmetu Enei BC. Zdobył z tym klubem mistrzostwo Polski i zgarnął tytuł MVP finałów. Latem przeniósł się do Asseco Arki Gdynia. W sobotę Amerykanin znów zaprezentuje się przed zielonogórskimi kibicami.

To był jeden z głośniejszych transferów tego lata w Energa Basket Lidze. Jamesa Florence'a bardzo w gdyńskiej drużynie chciał trener Przemysław Frasunkiewicz, który odbył z nim kilka rozmów telefonicznych.

Amerykanina skusiły trzy elementy: duża rola w drużynie, gra w EuroCupie i walka o kolejne mistrzostwo Polski. - To była kusząca propozycja - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty.

Florence zapisał się w historii zielonogórskiej koszykówki. To on był głównym architektem mistrzostwa Polski w sezonie 2016/2017. Był MVP serii finałowej. W rywalizacji z Polskim Cukrem Toruń przeciętnie notował 16,4 punktu, 3,2 asysty i 2,8 zbiórki. Trafił 17 trójek przy 50 procentowej skuteczności.

Jego w finale nie byłoby, gdyby nie cierpliwość i zaufanie Artura Gronka. Niemal wszyscy w trakcie rozgrywek zwalniali Amerykanina. W najtrudniejszym momencie polskim trener wstawił się za nim u władz zielonogórskiego klubu. Miał rację, bo kilka miesięcy później Florence wygrał mu finały, aplikując Polskiemu Cukru w jednym z meczów 29 punktów.

ZOBACZ WIDEO Adam Kszczot w nowej roli. Został wydawcą WP SportoweFakty

Po zakończeniu tamtego sezonu wydawało się, że podpisze kontrakt za duże pieniądze za granicą. Mówił nawet o tym sam Janusz Jasiński, ale ostatecznie namówił Florence'a na pozostanie w Zielonej Górze. Amerykanin rozegrał przyzwoity sezon. Wystąpił w 36 meczach EBL, przeciętnie notując 12.9 punktu i 3.4 asysty. Amerykanin dał popis swoich umiejętności w meczu półfinałowym z Anwilem, w którym trafił 11 z 18 rzutów z gry, 5 z 6 osobistych, co złożyło się na 34 punkty. To jego najlepszy występ na polskich parkietach.

W Asseco Arce jak na razie prezentuje się poniżej oczekiwań, by nie powiedzieć, że słabo. Usprawiedliwieniem jego słabszej formy może być fakt, że stracił praktycznie cały okres przygotowawczy przez kontuzję nogi. Nie trenował z kolegami i to ma wpływ na jego dyspozycję. W Pucharze Europy rzuca do kosza na 35-procentowej skuteczności, do tego popełnia prawie trzy straty na mecz. Jest w cieniu lepiej spisujących się na obwodzie Bostica, Ponitki i Szubargi.

W sobotę Florence ponownie zaprezentuje się przed zielonogórskimi kibicami, którzy teraz zachwycają się grą Markela Starksa, amerykańskiego combo-guarda, który do Stelmetu trafił z drugiej ligi tureckiej.

Komentarze (11)
avatar
prawus
10.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Florenc 'e może indywidualnie coś tam potrafi , ale bardzo często , wręcz nagminnie zapomina że koszykòwka to nie tenis ziemny , i tam gra cały zespòł , a nie tylko James . Do tego mnogość stra Czytaj całość
Gabriel G
10.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Stało sie tak jak pisałem. Mecz bez emocji. Karty nie kłamią. 
avatar
Stelmet_Falubaz
10.11.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Czyli nastepny mecz Stelmetu w tv moze w Play off ahahaha co za buractwo 
avatar
ws21
10.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A jak tam Patryku Lipski? Wyszło na moje ….. 
Gabriel G
10.11.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Karty mówią, że mecz będzie bez emocji. Oczywiście nie chcę Wam psuć wrażeń i nie uszczegółowię dlaczego :) Sorry.