W piątkowym meczu 6. kolejki Energa Basket Ligi Rosa Radom pokonała we własnej hali Spójnię Stargard 76:72. Beniaminek stawił się w hali MOSiR-u opromieniony sensacyjnym, wyjazdowym zwycięstwem nad Anwilem Włocławek.
- Spójnia pokazała, że pokonanie mistrza Polski na jego terenie nie było przypadkiem. Wiedzieliśmy, iż będzie to trudny mecz, pomimo problemów kadrowych rywali i braku Piotrka Pamuły - podkreślił Robert Witka. Goście zanotowali świetną trzecią kwartę, wygraną 24:12, dzięki której prowadzili siedmioma punktami. - Tym większy szacunek dla nich, bo walczą i bardzo fajnie grają - dodał trener Rosy.
Po początkowych dziesięciu minutach radomski zespół przegrywał 21:25. - My zaczęliśmy bardzo nerwowo i nie do końca realizowaliśmy to, co sobie założyliśmy. Wkradły się niepotrzebne nerwy w naszą grę, co prawda doprowadzaliśmy do otwartych rzutów, ale nie byliśmy skuteczni, oczywiście poza Carlem i Obiem w czwartej kwarcie - zaznaczył Witka.
W elemencie zbiórki gospodarze byli gorsi od przeciwników, zgarniając z obu tablic 37 piłek, w tym 32 na bronionej "desce". Dla porównania, Spójnia zanotowała 39 zbiórek, w tym 13 w ataku. - Kryjąc strefą wiemy, że będzie problem ze zbiórkami w obronie, ponieważ ciężko jest z zastawianiem jeden na jednego, ale cieszę się, bo pomimo tego, że ten mecz przebiegał falami, po dobrych momentach mieliśmy bardzo słabe, to zawodnicy wspięli się na wyżyny w czwartej kwarcie. Utrzymaliśmy koncentrację do końca i dzięki doświadczonym zawodnikom wygraliśmy ten mecz - zakończył Witka.
Gdy szkoleniowiec mówił o skuteczności, miał na myśli m.in. Carla Lindboma, najlepszego strzelca zawodów, autora aż 30 punktów. Kolejnych 20 dorzucił Obie Trotter. - Ten mecz na pewno nie był ładny, ale daliśmy radę, odnieśliśmy zwycięstwo i to jest najważniejsze. Można jednak dostrzec pozytywy w naszej grze, przede wszystkim pokazaliśmy charakter w końcówce, kiedy było to najbardziej potrzebne. Wynik nie wyglądał za dobrze na początku czwartej kwarty, lecz nie przestaliśmy walczyć, graliśmy do końca. Dużo pracy przed nami, ale jestem dobrej myśli - skomentował Fin.
Pozyskany tuż przed rozpoczęciem sezonu zawodnik zanotował kapitalną skuteczność w rzutach z gry. W próbach "za dwa" nie pomylił się w ogóle, wykorzystując każde z sześciu podejść! Z kolei z dystansu trafił pięciokrotnie, pudłując tyle samo razy. W pewnym momencie miał jednak 5/5 w tym elemencie. Ponadto "otarł się" o double-double, gdyż miał dziewięć zbiórek.
ZOBACZ WIDEO: Para polskich wspinaczy zdominowała MŚ. "Niesamowite! Do tej pory przechodzi mnie dreszcz"