Szczęście w nieszczęściu - tak najkrócej można określić kontuzję Carisa LeVerta. Niski skrzydłowy Brooklyn Nets, który mimo wszystko dość nieoczekiwanie stał się liderem swojej drużyny w trwającym sezonie, opuści wprawdzie sporą część rozgrywek, ale ma wrócić do gry jeszcze przed ich zakończeniem.
To świetna wiadomość zarówno dla samego gracza jak i dla fanów Nets, gdyż pierwsze prognozy nie były optymistyczne. Zresztą, nic w tym dziwnego, kiedy obejrzy się akcję, w której LeVert upadł na parkiet w trakcie próby powstrzymania wchodzącego pod kosz Josha Okogiego z Minnesoty Timberwolves.
Widok nogi skrzydłowego Netsów można niejako porównać do tych kontuzji, jakich doznawali w przeszłości chociażby Paul George czy też Gordon Hayward. Większość zawodników brooklyńskiej ekipy miała łzy w oczach, widząc, jak ich kolega cierpi.
Ostatnie informacje zza oceanu mówią o tym, że u LeVerta nie doszło jednak ani do złamania, ani też do całkowitego zerwania więzadeł, choć te oczywiście są uszkodzone. W związku z tym 24-letni koszykarz nie będzie musiał przechodzić operacji. To wręcz cud, zważywszy na to, jak cała sytuacja wyglądała.
W trwającym sezonie niski skrzydłowy wystąpił w 14 spotkaniach. Notował średnio po 18,4 punktu (ponad 6 więcej niż w poprzednich rozgrywkach), 4,3 zbiórki i 3,7 asysty.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich: Nie wyobrażam sobie, że meczu z Czechami nie zagramy pod nasze dyktando