Miał być hit. I był! Enea Astoria Bydgoszcz, choć totalnie przespała drugą kwartę meczu z FutureNet Śląskiem Wrocław (13:30), zdołała wrócić do gry, dzięki czemu kibice, którzy zgromadzili się w hali Artego Arena, do końca mogli emocjonować się przebiegiem szlagierowego pojedynku 13. kolejki I ligi. Ostatecznie dwa punkty pojechały do Wrocławia, a widzowie na stojąco oklaskiwali obie drużyny po końcowej syrenie.
- Było to bardzo dobre spotkanie - moim zdaniem stojące na wysokim poziomie pierwszoligowym. Astoria gra z meczu na mecz coraz lepiej i pokazała zarówno charakter, jak i pomysł na grę. Strasznie podobało mi się z jej strony to, jak się nam przeciwstawiła - stwierdził Radosław Hyży, opiekun FutureNet Śląska, jednego z faworytów do awansu.
Po pierwszej połowie wrocławianie, czyli liderzy zaplecza ekstraklasy, prowadzili już 55:39 i byli na jak najlepszej drodze do odniesienia pewnego zwycięstwa. Przyjezdni w drugiej kwarcie grali jak w transie, a gospodarze nie potrafili znaleźć żadnej recepty szczególnie na Aleksandra Dziewę i doświadczonego Roberta Skibniewskiego.
Swoją koszykówkę goście kontynuowali jeszcze po przerwie, ale na 3 minuty i 30 sekund przed końcem trzeciej ćwiartki, coś się zacięło w tej dobrze naoliwionej wrocławskiej maszynie i jednocześnie pozwoliło bydgoszczanom wrócić do meczu. Ostatni fragment tej części miejscowi wygrali 13:2 i tak naprawdę wszystko zaczęło się od nowa.
- Do przerwy Śląsk rozstrzelał nas wręcz trójkami, ale jest to zespół dobrze z tego znany. Chylę jednak czoła przed moimi zawodnikami, że w drugiej połowie podnieśli się, odrobili straty i o mały włos, a byśmy dowieźli zwycięstwo do końca. To było naprawdę bardzo dobre widowisko i świetny spektakl do oglądania dla kibiców - powiedział Grzegorz Skiba, trener Enea Astorii.
Gospodarze faktycznie wyszli w czwartej kwarcie na prowadzenie, ale to nie do nich należało ostatnie słowo. Sprawę przesądzili gracze gości, a konkretnie Jakub Musiał i Norbert Kulon, którzy w końcówce zdobyli kluczowe punkty. Pierwszy trafił ważną trójkę, natomiast drugi popisał się udanym wjazdem pod kosz, a nieco później celnymi rzutami wolnymi.
Spotkanie pomiędzy Astorią i Śląskiem pokazało, że w Bydgoszczy jest spory głód koszykówki. Na trybunach Artego Areny zebrało się bowiem 1400 widzów, czyli wypełniła się ona w ponad 93 procentach (hala liczy w sumie półtorej tysiąca miejsc siedzących). Oby zatem kibice, nie tylko w grodzie nad Brdą, mieli okazję jak najczęściej obserwować takie mecze na poziomie I ligi.
ZOBACZ WIDEO "Podsumowanie tygodnia". Fatalny mecz na szczycie Lotto Ekstraklasy. "Kit zamiast hitu"