Jacek Winnicki chwali Bena Richardsona. Krzysztof Koziorowicz rozczarowany transferami

Materiały prasowe / Dorota Murska / Na zdjęciu: Jacek Winnicki
Materiały prasowe / Dorota Murska / Na zdjęciu: Jacek Winnicki

MKS Dąbrowa Górnicza rozegrał najlepszy defensywny mecz w sezonie. Spójnia Stargard zaprezentowała się natomiast najsłabiej w ataku. Goście zatrzymali najlepszego strzelca Energa Basket Ligi i zwyciężyli 81:61.

Anthony Hickey zdobył tylko 13 punktów, a i tak był najlepszym strzelcem Spójni Stargard. Amerykanin podobnie, jak cały zespół, rozegrał w ataku najsłabszy mecz w sezonie. Nie dziwi, że trener Jacek Winnicki chwalił Bena Richardsona. Choć ten koszykarz nie zdobył punktów, to znakomicie wywiązał się z zadań defensywnych. - Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Może w ataku nie do końca nam wychodziło. Skuteczność nie była najlepsza, ale był to jeden z lepszych naszych meczów w defensywie. Ben Richardson zagrał bardzo dobrze na Hickey'u w obronie. Zatrzymaliśmy go na 13 punktach i na evalu 10. To świadczy o tym, że Ben wykonał bardzo solidną pracę - powiedział szkoleniowiec MKS-u Dąbrowa Górnicza.

Wspomniał on również dawne czasy, kiedy jako asystent Andreja Urlepa gościł w Stargardzie ze Śląskiem Wrocław. - Odżyły wspomnienia. Hala się bardzo zmieniła. Kiedyś tutaj naprawdę był kocioł. Nie było trybuny po drugiej stronie boiska. Zawsze tam siedzieliśmy z Andrejem Urlepem. Kibice pół metra za nami siedzieli na parapecie i nas dopingowali do dobrej pracy. Cieszę się, że po wielu latach tutaj jestem - przyznał Jacek Winnicki.

- To jest beniaminek. Uczy się koszykówki w Energa Basket Lidze. Naszym celem było kontrolowanie tego meczu od samego początku. Zrealizowaliśmy założenia - dodał podkoszowy MKS-u, Michał Gabiński.

Zdecydowanie więcej zmartwień mają gospodarze, którzy doznali czwartej porażki z rzędu i z bilansem 2-7 spadli na 14. pozycję w tabeli. - Zespół z Dąbrowy pod każdym względem był lepszy. Prawie od początku kontrolował przebieg spotkania. Nie gramy swojej koszykówki. Jestem rozczarowany podkoszowymi, ale szczególnie tymi, którzy mieli nas wzmocnić. Tego nam brakuje cały czas. W niedzielę jeszcze Hickey zagrał bardzo przeciętne zawody. Nie kreował grania tylko szukał swoich punktów, a to nie na tym polega. W końcówce grał zespół z tamtego roku, który awansował. Przynajmniej gra wyglądała przejrzyście, była zgodna z zasadami, poprawna - ocenił Krzysztof Koziorowicz.

Trener Spójni jest rozczarowany zagranicznymi transferami. Ostatnio do drużyny dołączyli Norbertas Giga i Shane Richards. Obaj nie byli w tym meczu wiodącymi postaciami beniaminka, a tak powinno się stać, jeżeli ma on odnosić sukcesy. Tylko dobry zagraniczny zaciąg może sprawić, że stargardzianie będą wygrywać w Energa Basket Lidze. - Oczekiwaliśmy, że trafią nam się gracze, którzy zrobią różnicę. Nie wyobrażam sobie żeby nie zrobić korekt w tym zespole - wypalił Krzysztof Koziorowicz pytany o przyczynę tak słabej gry w ataku.

Czy te słowa oznaczają, że dojdzie do kolejnych zmian? - Tak myślę. Potrzeba byłaby na pewno, bo kolejny raz nie udało nam się trafić na zawodnika podkoszowego. Umówmy się, Norbertas gra bardziej na obwodzie. Facet nie musi mieć 210, czy 212 cm. Może mieć dwa metry, ale na dole walczy, bije się. Niestety nasi wysocy grają na obwodzie - skomentował Koziorowicz.

Jak jednak ustaliliśmy, nic w tym temacie nie jest przesądzone. Istotną rolę w klubie z Pomorza Zachodniego odgrywa czynnik finansowy. Tym bardziej, że darmowe licencje na graczy zagranicznych zostały wykorzystane. Trudno określić, kiedy i czy w ogóle ktoś jeszcze dołączy do drużyny ze Stargardu.

ZOBACZ WIDEO "Podsumowanie tygodnia". Fatalny mecz na szczycie Lotto Ekstraklasy. "Kit zamiast hitu"

Źródło artykułu: