BM Slam Stal zatrzymała najlepszego strzelca Kinga. "Wiedzieliśmy, że jest w świetnej formie"

Newspix / Krzysztof Cichomski / Na zdjęciu: Wojciech Kamiński
Newspix / Krzysztof Cichomski / Na zdjęciu: Wojciech Kamiński

W defensywnym meczu 11. kolejki Energa Basket Ligi lepiej poradzili sobie koszykarze BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski, którzy wygrali z Kingiem Szczecin 86:76. Na sześciu punktach zatrzymali oni najlepszego strzelca rywali, Pawła Kikowskiego.

Paweł Kikowski w trzech meczach poprzedzających sobotni pojedynek zdobył 64 punkty. Spotkanie z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski skończył na sześciu "oczkach". Dopiero w końcówce trafił dwie "trójki". Łącznie tylko dwie z dziewięciu prób umieścił w koszu. Defensywa gości dobrze wywiązała się ze swojego zadania. - Paweł jest bardzo ważnym zawodnikiem i byliśmy skoncentrowani na nim w obronie. Może dwa błędy były popełnione. Michał Chyliński miał za zadanie go bronić. Dobrze wspierali go Nemanja Jaramaz, Przemek Żołnierewicz. Swoje dwa grosze dołożyli wysocy, którzy mocno pomagali. Cieszymy się, że nie daliśmy Pawłowi wejść w mecz, ani zdobyć za dużo punktów, bo w ostatnich meczach szalał. Wiedzieliśmy, że jest w świetnej formie - przyznał trener BM Slam Stali, Wojciech Kamiński.

- Jakościowo ten mecz nie był łatwy dla nas. Drużyna Kinga gra bardzo twardo w obronie. Dla trenerów i zawodników ze Szczecina należą się słowa pochwały, bo walczą nieustępliwie i są bardzo niewygodnym przeciwnikiem - dodał szkoleniowiec gości.

Końcowy wynik dokładnie tego nie odzwierciedla, ale szczególnie w pierwszej połowie był to mecz bazujący właśnie na walce i defensywie. Obie drużyny miały niską skuteczność. Gospodarze 34, a goście 30 proc. - Może nie było to piękne widowisko do oglądania, ale w takich meczach najważniejsze są dwa punkty, dlatego cieszymy się bardzo. Po spotkaniu w Gdyni nie mieliśmy najlepszych humorów. Teraz gra może jeszcze nie wyglądała tak, jakbyśmy tego sobie życzyli, ale mecz na wyjeździe wygrywa się obroną i cieszę się bardzo, że z tak ciężkiego terenu wywieźliśmy dwa punkty - analizował Wojciech Kamiński.

King trafił tylko cztery rzuty z dystansu przy 10 BM Slam Stali. Popełnił również 19 strat. - Przy tej klasie rywala, gdzie mecz toczy się punkt za punkt każda dodatkowa strata, niecelny rzut powoduje to, że przeciwnik nam ucieka - powiedział skrzydłowy gospodarzy, Łukasz Diduszko. Trener Łukasz Biela chwalił swój zespół za obronę i ambicję, ale do ofensywnych poczynań miał sporo zastrzeżeń.

ZOBACZ WIDEO Przepiękny gol Krzysztofa Piątka! Genoa wygrała z Atalantą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Wykorzystali wszystkie nasze błędy. Nie wiem z jakiego powodu byliśmy usztywnieni. Graliśmy bardzo dobrą obronę natomiast w ataku nic nam nie wychodziło. Nie trafiliśmy otwartych rzutów. Zrobiliśmy 19 strat, czyli powrócił nasz największy koszmar, który mieliśmy przed meczem ze Stelmetem. Pomimo tych strat, które nie wynikały z nadzwyczajnej obrony rywala tylko są czymś niewytłumaczalnym byliśmy w meczu przez 35 minut - ocenił szkoleniowiec Kinga.

Obie drużyny kolejne mecze zagrają 28 grudnia. BM Slam Stal zmierzy się u siebie z Treflem Sopot, a King podejmie Asseco Arkę Gdynia. - Przed nami bardzo krótka, dwudniowa przerwa. Oczywistą rzeczą jest to, co musimy poprawić. Nie ma czasu na załamywanie się. Jesteśmy ciągle w grze. Jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Musimy skupić się na wyeliminowaniu naszych największych bolączek i po świętach z ogromną energią ruszyć do pracy - analizował Łukasz Biela.

Źródło artykułu: