[tag=63372]
Kyle Kuzma[/tag] rzucił 23 punkty na otwarcie meczu, a Los Angeles Lakers prowadzili w Filadelfii 40:39. Okazał się to jedyny fragment, w którym "Jeziorowcy" dotrzymali kroku 76ers. Ci, wzmocnieni m.in. Tobiasem Harrisem, dali w niedzielę namiastkę tego, na co ich stać. Każda z następnych trzech kwart układała się pod dyktando "Szóstek", finalnie trener Brett Brown nie musiał nawet nadto eksploatować swoich liderów.
Gospodarze z hali Wells Fargo Center prowadzili do przerwy 76:67, a następnie też 109:94, mecz zakończył się wynikiem 143:120. Wspomniany Harris trafił 9 na 14 oddanych rzutów z pola i miał w sumie 22 punkty, J.J. Redick dodał 21 "oczek". Philadelphię do 36. sukcesu poprowadził Joel Embiid, zdobywca 37 punktów oraz 14 zbiórek. 76ers trafili przede wszystkim 12 na 24 oddane rzuty za trzy, a także popełnili zaledwie siedem strat.
Czytaj także: Kłopot bogactwa w reprezentacji Polski. Mathieu Wojciechowski wysyła jasny sygnał: jestem gotowy!
Czy LA Lakers uda się awansować do play offów? Jak na razie bilans 28-28 zapewnia im 10. lokatę na Zachodzie. Walczyli w Filadelfii, ale nie było ich stać na przełamanie twierdzy. Twierdzy, bowiem 76ers zwyciężyli tam 23 na 29 meczów. Mniej porażek u siebie mają tylko Denver Nuggets, Milwaukee Bucks oraz Toronto Raptors.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 102. Maciej Wisławski: Robert Kubica to dla mnie "nadczłowiek". Kierowca totalny
Potyczkę "Jeziorowców" z trybun na żywo oglądał Magic Johnson, prezydent klubu. - Musisz uważać na Wschód. Ten zespół ma możliwości - mówił o 76ers słynny były koszykarz. Lakers na nic zdało się 39 punktów Kyle'a Kuzmy czy 21 JaVale'a McGee. LeBron James miał 18 "oczek", 10 zebranych piłek i dziewięć asyst.
Kiedy Portland Trail Blazers prowadzili po trzech kwartach, a zdarzyło się to w tym sezonie 33 razy, zwyciężali za każdym razem. Teraz w meczu z Dallas Mavericks mieli nawet 92:78, czyli 14 punktów zaliczki przed ostatnimi 12 minutami. Wydawałoby się, że 34. triumf w takich okolicznościach niebawem stanie się faktem. Ale Luka Doncić i Mavericks dali przykład innym zespołom, że nie wolno się poddawać.
Doncić 13 ze swoich 24 punktów zdobył w kwarcie numer cztery, w sumie miał też dziewięć zbiórek i sześć asyst. Tim Hardaway Junior dodał 24 "oczka", a podopieczni Ricka Carlisle'a odrobili straty i ostatecznie pokonali Portland Trail Blazers 102:101. - Zazwyczaj nie gram nim przez całą kwartę, ale teraz sytuacja była wyjątkowa. Zaczęliśmy pozytywnie się nakręcać na początku tej odsłony i on musiał brać w tym nieprzerwany udział - chwalił Słoweńca trener Carlisle.
Damian Lillard robił niezwykłe rzeczy, trzecia odsłona należała absolutnie do niego. Uczestnik Meczu Gwiazd trafił wówczas osiem rzutów z rzędu, zdobył 16 następnych punktów. W tamtym okresie wywalczył 21 ze swoich 30 "oczek", w całym meczu trafił bardzo dobre 6 na 11 rzutów za trzy. Lillard miał też szansę, aby dać Trail Blazers zwycięstwo w końcówce, lecz jego ostatni atak na kosz okazał się niepowodzeniem.
Portland ponieśli 22. klęskę w sezonie, która zmniejsza ich przewagę nad piątymi w Konferencji Zachodniej Houston Rockets (32-23). - Kilka nietrafionych rzutów, kilka strat, kilka złych decyzji - musisz liczyć się z tym, że Dallas to wykorzysta. Grają z dużą dawką energii - komentował trener Trail Blazers, Terry Stotts.
To miał być łatwy mecz dla aktualnych mistrzów, ale w NBA takich chyba nie ma. Golden State Warriors musieli sporo się natrudzić, ponieważ Miami Heat byli bliscy sprawienia niespodzianki. Dwyane Wade zablokował Kevina Duranta i zdobył dwa punkty w kontrze, Draymond Green źle podał w następnym posiadaniu i równie łatwe dwa "oczka" dodał Josh Richardson. Goście z Florydy prowadzili 118:115 na niewiele ponad 50 sekund przed końcem spotkania.
Czytaj także: All-Star Weekend: znana obsada konkursów. Dirk Nowitzki powalczy w trójkach
W takich okolicznościach trzeba pokazać charakter, a Golden State Warriors zdecydowanie nie można go odmówić. Kevin Durant trafił zza łuku i wyrównał stan spotkania, Justise Winslow chybił i tak obrońcy tytułu znów mieli wszystko w swoich rękach. Durant poczekał, aż na zegarze zostanie jak najmniej czasu i oddał rzut. Był on niecelny, ale zbiórkę w ataku na wagę zwycięstwa zanotował DeMarcus Cousins. Faulował go bowiem Winslow, a środkowy trafił dwa osobiste.
Trener Erik Spoelstra poprosił o przerwę, bo Heat mieli pięć sekund nadziei. Piłka trafiła do Diona Waitersa, lecz ten nie trafił za trzy punkty, niecelna była też dobitka Edrice'a Adebayo. W ten sposób Warriors triumfowali 120:118, odnosząc 40. sukces w sezonie. Kevin Durant miał 39 punktów, Klay Thompson 29, a Stephen Curry 25. Skrzydłowy Green rozdał 14 kluczowych podań. Dla Heat 37 "oczek" uzbierał Richardson, 24 Waiters. Dwyane Wade miał 10 "oczek", sześć zbiórek i dziewięć asyst, był to jego ostatni występ w hali ORACLE Arena.
Wyniki:
Dallas Mavericks - Portland Trail Blazers 102:101 (25:24, 22:33, 31:35, 24:9)
(Doncic 28, Hardaway Jr. 24, Powell 13 - Lillard 30, Nurkic 18, McCollum 14)
Philadelphia 76ers - Los Angeles Lakers 143:120 (39:40, 37:27, 33:27, 34:26)
(Embiid 37, Harris 22, Redick 21 - Kuzma 39, McGee 21, Ingram 19)
Sacramento Kings - Phoenix Suns 117:104 (33:23, 30:21, 24:28, 30:32)
(Bagley III 32, Hield 18, Fox 17 - Booker 27, Jackson 18, Ayton 16)
Atlanta Hawks - Orlando Magic 108:124 (25:26, 23:37, 26:35, 34:26)
(Len 16, Collins 15, Huerter 15, Young 13 - Vucevic 19, Ross 18, Fournier 17, Isaac 17)
Golden State Warriors - Miami Heat 120:118 (24:34, 30:25, 36:23, 30:36)
(Durant 39, Thompson 29, Curry 25 - Richardson 37, Waiters 24, Winslow 22)