Prawie pod kontrolą: PGE Turów Zgorzelec - Atlas Stal Ostrów Wlkp. 87:71 (relacja)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

PGE Turów Zgorzelec, prócz trzeciej kwarty, kontrolował przebieg spotkania z Atlasem Stalą Ostrów Wlkp. i wygrywając 87:71 zapewnił sobie pierwsze miejsce w sezonie zasadniczym i w fazie play-off będzie miał przewagę własnego parkietu na każdy szczeblu rozgrywek.

Pierwsze minuty były bardzo wyrównane, ale to Atlas rozpoczął spotkanie od mocnego uderzenia, bowiem trafili Tommy Adams i Ed Cota. Celnymi rzutami za trzy odpowiedzieli David Logan i Thomas Kelati, więc PGE Turów prowadził. Pod koszami zaczął dominować John Oden, ale na przełomie pierwszej i drugiej kwarty wicemistrzowie Polski, za sprawą Davida Logana i Thomasa Kelatiego, zaczęli przejmować inicjatywę.

Najpierw akcję 2+1 wykonał Logan, chwilę później punkty, równo z syreną kończącą pierwszą kwartę, zdobył Marko Scekić, a już w drugiej odsłonie meczu trójkę dołożył Iwo Kitzinger i po ponownym trafieniu Scekicia gospodarze prowadzili już 29:17. W kolejnych minutach przewaga zgorzelczan już tylko rosła, a powiększali ją rezerwowi w ekipie prowadzonej przez Saso Filipovskiego pod nieobecność na boisku Johna Odena. PGE Turów schodząc na przerwę wygrywał różnicą piętnastu punktów i - pomimo trafienia do szatni za trzy Coty - wydawało się, że jest już po meczu.

Po zmianie stron wynik początkowo nie uległ zmianie, ponieważ oba zespoły poszły na wymianę ciosów i walczyły kosz za kosz. Rozstrzelał się jednak Marcin Sroka i w drugiej połowie ostrowianie wzięli się za odrabianie strat. Goście ze stanu 59:38 na własną niekorzyść podnieśli się i przegrywali już tylko 58:65. Zgorzelczanie przez cztery minuty zdobyli zaledwie dwa punkty, pozwalając swoim rywalom na dziesięć. - Podjęliśmy walkę w drugiej połowie, ale niestety w pierwszej pozwoliliśmy przeciwnikom na zdobycie łatwych punktów z łatwych pozycji za trzy punkty - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Marcin Sroka, skrzydłowy Atlasa.

Po trójce Reggy'ego Freemana w 33 minucie spotkania podopieczni Andrzeja Kowalczyka tracili do rywali zaledwie osiem punktów (69:61). Zimną krew zachował jednak Thomas Kelati i zeszłoroczny lider PGE Turowa odpowiedział tym samym i znów dystans ostrowian do lidera Dominet Bank Ekstraligi zwiększył się, a gracze Atlasa Stali nie byli już w stanie zniwelować tej straty i po raz kolejny nawiązać walki. Wicemistrzowie Polski, dzięki tej wygranej, zapewnili sobie pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej. Z kolei Atlas Stal przegrał kluczowy mecz w walce o pierwszą czwórkę DBE i o końcowym miejscu ostrowian zadecyduje środowe spotkanie z Anwilem Włocławek.

- Mamy szczęście, że nasz przeciwnik zawsze przyjeżdża grać z nami po meczu z Prokomem Treflem. Ostatnio zawsze wygrywał, więc także zespoły mieliśmy wyłożone na tacy. Znaliśmy ich silne strony, ich możliwości, więc uważam, iż zarówno dzisiaj, jak i w poprzednich spotkaniach, przygotowaliśmy się stuprocentowo, także to nam troszeczkę ułatwiało sytuację - komentował po spotkaniu Robert Witka, skrzydłowy PGE Turowa.

Zgorzelczanie przez całe spotkanie mieli ogromne problemy z powstrzymaniem Johna Odena. Amerykanin zakończył mecz z dorobkiem 17 punktów, 7 zbiórek i 2 bloków, jednak kapitalne były jego akcje z Edą Cotą (6 asyst). Oden w niezwykle efektowny sposób kończył podania wsadem w taki sam sposób, jak uczynił to w ostatniej akcji w meczu z Prokomem Treflem.

W meczowej dwunastce nie znalazł się Harding Nana, który w nocy zatruł się i cały dzień spędził w szpitalu.

PGE Turów Zgorzelec - Atlas Stal Ostrów Wlkp. 87:71 (23:15, 24:18, 18:25, 22:13)

PGE: David Logan 22, Marko Scekic 20, Thomas Kelati 18, Robert Witka 9, Dragisa Drobnjak 6, Slobodan Ljubotina 4, Robert Skibniewski 3, Iwo Kitzinger 3, Andres Rodriguez 2, Vjeko Petrović 0.

Atlas: John Oden 17, Marcin Sroka 15, Reggie Freeman 13, Ed Cota 10, Brandun Hughes 6, Wojciech Szawarski 6, Tommy Adams 2, Ruben Boykin 2, Dawid Przybyszewski 0.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)