Pomimo kadrowych problemów (zagrało zaledwie ośmiu koszykarzy) Spójnia Stargard przez trzy kwarty toczyła wyrównaną walkę z wyżej notowanym Anwilem Włocławek. Gospodarze byli nawet częściej na prowadzeniu (przez 21,5 minuty), ale ulegli 75:91.
- Gratulacje dla Anwilu za wygraną, ale większe gratulacje dla naszych zawodników. Moim zdaniem przez większość meczu nie było widać różnicy, kto walczy o mistrzostwo, a kto o utrzymanie. Kto miał więcej problemów kadrowych też było widać. Mamy następny mecz za siedem dni. Widzimy błędy, które popełniliśmy. Obyśmy byli zdrowi bardziej niż na spotkanie z Anwilem - powiedział trener beniaminka, Kamil Piechucki.
Igor Milicić: nie możemy być zadowoleni z otwarcia meczu
Goście zagrali bez Michała Michalaka, który odpoczywał ze względu na uraz przeciążeniowy. W Spójni brakowało natomiast Piotra Pamuły i Shane'a Richardsa. Czy obaj koszykarze powrócą na pojedynek z Hydrotruckiem Radom?
- Taki jest plan żeby obaj kontuzjowani wrócili na ten mecz. Z premedytacją daliśmy odpocząć Shane'owi. Lekka kontuzja mogła się pogłębić. Mieliśmy przykład Piotrka, że praktycznie w końcówce meczu doznał kontuzji. Teraz nie chcieliśmy do tej sytuacji dopuścić, dlatego zmieniliśmy Roda Camphora w końcówce żeby nie było jakiegoś problemu. Wszyscy są zdrowi po meczu. Teraz tylko wyleczyć tych, którzy mają problem i będziemy walczyć z zespołem z Radomia - podkreślił stargardzki szkoleniowiec.
Kamil Łączyński: Almeida będzie traktowany jak Ronaldo
W takiej sytuacji nie dziwi, że powraca pytanie o wzmocnienia. - Chłopaki dochodzą do zdrowia, więc myślę, że na następny mecz będą w dużym stopniu gotowi. Były dwie propozycje dla dwóch różnych graczy, którzy mieli przyjść do Stargardu. W ostatniej chwili z różnych powodów zrezygnowali. Ostatnia taka sytuacja była dwa dni temu. Absolutnie nie gramy zachowawczo. Po prostu zawodnicy, których wybrałem do gry znaleźli się w innych klubach nie w Polsce. Trzeba powiedzieć jasno, że Spójnia Stargard nie będzie często pierwszym wyborem dla zawodnika. Po analizie wideo sobotniego meczu wracam do szukania następnego zawodnika. Miejmy nadzieję, że zdecyduje się podpisać z nami kontrakt i będzie to zawodnik wyższy, bo potrzebujemy centymetrów - tłumaczył Kamil Piechucki.
Pomimo kontuzji na obwodzie Spójnia poszukuje wysokiego, mobilnego gracza występującego na pozycjach podkoszowych. Czy główną rzeczą, która zadecydowała o fiasku dotychczasowych transferowych rozmów były finanse? - Myślę, że nie. Zawodnicy analizują różne rzeczy. Wieczorem agent jest pewny, że zawodnik przyjdzie. Kolejnego dnia czekamy w klubie na podpis i okazuje się, że go nie ma. Niestety tak to wygląda. To jest niezależne zawsze od nas. Oczywiście nie możemy przebijać się ceną w nieskończoność - przyznał trener Spójni Stargard.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Powinniśmy wyrzucać oszustów ze sportu