Philadelphia 76ers mieli spore nadzieje związane z wyborem w drafcie 2017 Markelle'a Fultza. Zdolny rozgrywający miał na lata zostać podstawową jedynką Szóstek i wraz z Benem Simmonsem i Joelem Embiidem stanowić o sile dobrze rozwijającego się zespołu z Pensylwanii. Ostatecznie nic jednak z tego nie wyszło. 20-latek w przeciągu 1,5 roku zdołał wystąpić w zaledwie 33 spotkaniach.
Fultz od samego początku swojej przygody w lidze NBA zmagał się jednak z ogromnymi problemami z barkiem, które uniemożliwiły mu prawidłowy rozwój. Sixers, zamiast zyskać jak najwięcej na jego wyborze, stracili bardzo wiele, gdyż w zdecydowanej większości meczów musieli sobie radzić bez niego. Ostatecznie zdecydowali się więc na oddanie go do Orlando Magic.
Czytaj także: Podkoszowy problem w Filadelfii. Embiid i Marjanovic cały czas poza grą
W ostatnim dniu tegorocznego trade deadline, Fultz został więc zawodnikiem ekipy z Florydy, ale jak poinformował już trener Magików, czyli Steve Clifford, istnieje naprawdę niewielkie prawdopodobieństwo ku temu, aby numer jeden draftu 2017 zdołał zadebiutować w barwach Magic jeszcze w tym sezonie.
- Czyni stałe postępy w swojej rehabilitacji, ale jest dla niego jeszcze zbyt wcześnie. Zmaga się naprawdę z poważną kontuzją, która wymaga czasu. W tym sezonie będzie mu ciężko powrócić na ligowe parkiety - stwierdził 57-letni szkoleniowiec.
W obecnych rozgrywkach Fultz, jeszcze w barwach ekipy z Filadelfii, wystąpił łącznie w 19 spotkaniach, z czego 15 rozpoczynał w wyjściowym składzie. Średnio notował w nich po 8,2 punktu, 3,7 zbiórki i 3,1 asysty. Wszystko wskazuje jednak na to, że tego dorobku już ani nie poprawi, ani także nie pogorszy.
Czytaj także: LeBron wyprzedził Jordana. Nie było celebracji, bo Lakers znów przegrali
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa" #1. Problemy Ekstraklasy, El Clasico, doping w Krakowie oraz atak reprezentacji