Przed GTK kolejne zadanie z serii mission impossible. Problem polega na tym, że Egis to zdecydowanie lepsza drużyna w porównaniu z Zalakeramią ZTE KK. Ponoć nic dwa razy się nie zdarza, ale w Gliwicach wierzą, że się uda.
- Widać, że rywali musimy przerzucać. Wierzyłem, że obrona w końcu zacznie funkcjonować, ale to się chyba nie stanie już w tym sezonie - mówił niedawno Paweł Turkiewicz, szkoleniowiec gliwiczan.
Problem w tym, że od doskonałego występu w ćwierćfinale przeciwko Zlakeramii (128 punktów i 14 celnych rzutów za trzy punkty) GTK rozegrało dwa słabe mecze w Energa Basket Lidze, gdzie nie zdołało nawiązać walki z TBV Startem Lublin oraz Arged BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski. Gdzie zatem szukać pozytywów?
Zobacz także: Sensacyjna porażka Anwilu Włocławek z AZS-em Koszalin. Trener Marek Łukomski: Milowy krok w kierunku utrzymania
- Wtedy (w rewanżu z Zalakeramią - przyp. red.) od samego początku graliśmy doskonale. Znakomicie weszliśmy w mecz i to było kluczem. Teraz musi być dokładnie tak samo jeżeli chcemy powtórzyć ten wyczyn i odrobić takie straty - mówi Desmond Washington.
Amerykański łowca punktów będzie bez dwóch zdań - obok grającego w kratkę Riley'a LaChance'a - kluczową postacią. "Desi" w ostatnim czasie gra słabo i rzadko potrafi "spotkać się z koszem". Bez jego wkładu punktowego GTK nie ma co liczyć chociażby na walkę o zwycięstwo, a co dopiero odrobienie 20 "oczek" straty.
Zobacz także: VTB. Łukasz Koszarek: Martwi to, że nie robimy postępów
- To jest sport i zawsze trzeba wierzyć w sukces - tak mówił po spotkaniu z Zalakeramią podkoszowy GTK Dawid Słupiński. We wtorek sama wiara nie wystarczy. Gliwiczanie marząc o finale po raz kolejny będą musieli dokonać rzeczy - wydaje się - niemożliwej.
GTK Gliwice - Egis Kormend / wtorek 12 marca, godz. 19:00
ZOBACZ WIDEO HME Glasgow 2019. Wymarzony konkurs Pawła Wojciechowskiego. "Chciałem być jak Dawid Kubacki"