Cud w NBA. Brooklyn Nets odrobili 25 punktów w czwartej kwarcie i wygrali mecz

Getty Images /  Ezra Shaw / Na zdjęciu: D'Angelo Russell
Getty Images / Ezra Shaw / Na zdjęciu: D'Angelo Russell

Brooklyn Nets zostali we wtorek czwartym zespołem w historii od czasów wprowadzenia zegara 24 sekund (1954-1955), który w samej czwartej kwarcie był w stanie odrobić 25 punktów w czwartej kwarcie. Nowojorczycy pokonali Sacramento Kings 123:121.

O tym będzie się mówić. Brooklyn Nets dokonali cudu. Odrobili 25 punktów straty w ostatnie 12 minut meczu i dzięki celnemu rzutowi na 0,8 sekundy przed końcem zdołali odnieść zwycięstwo 123:121. Kluczowe trafienie zanotował Rondae Hollis-Jefferson, a wcześniej niesamowitych rzeczy dokonywał D'Angelo Russell. Ten 27 ze swoich rekordowych w karierze 44 punktów zdobył w czwartej, decydującej kwarcie spotkania.

Sacramento Kings prowadzili z Brooklyn Nets 103:78 i wydawało się wówczas, iż tylko trzęsienie ziemi może odebrać im sukces we wtorkowy wieczór. Nowojorczycy zadziwili cały koszykarski świat i udowodnili, że zawsze warto walczyć do końca. Powiedzenie o tym, iż nie ma przewagi, której nie da się odrobić, w tym przypadku sprawdza się idealnie.

Russell w 38 minut oddał 33 rzuty, z których trafił 17, w tym 6 na 15 za trzy. Miał też cztery zbiórki, 12 asyst i cztery przechwyty. Hollis-Jefferson, autor trafienia na zwycięstwo dodał 14 "oczek" z ławki rezerwowych. Trzecim strzelcem drużyny był Jarrett Allen, który zdobył 13 punktów. Sacramento Kings popełnili 20 strat, na nic zdało się im 28 punktów Marvina Bagleya czy 27 De'Aarona Foxa. Dla cały czas walczących o play offy Nets ten sukces ma wręcz bezcenny wymiar.

ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Austria - Polska. To będzie mecz walki. "Wsadzą łokieć w żebra, nie odstawią nogi"

Phildalephia 76ers triumfowała w Charlotte, aczkolwiek Hornets postawili im twarde warunki. Jeszcze na minutę i 45 sekund przed końcem był remis, po 109. Wtedy ważny rzut zza łuku trafił Jimmy Butler, a do stanu 115:111 doprowadził niedawny nowy nabytek "Szóstek", skrzydłowy James Ennis. Gospodarze mieli szansę wyrównać na samym finiszu, ale Jeremy Lamb chybił pechowo spod kosza.

Drużyna z Pensylwanii zwyciężyła ten mecz 118:114, a J.J. Redick otarł się o triple-double - miał 27 punktów, 10 zbiórek oraz osiem asyst. To mogła być pierwsza jego taka zdobycz w NBA, a rzucający ma na swoim koncie aż 761 występów. - Nie wiedziałem o tym, do momentu aż T.J. (McConnell przyp. red) nie podszedł do mnie na przerwie około sześć minut przed końcem meczu i powiedział: Stary, masz dziewięć zbiórek i osiem asyst. Ja jestem mimo wszystko szczęśliwy nawet z double-double - komentował Redick.

Dobrze spisywali się pozostali zawodnicy 76ers, Ben Simmons rzucił 28 punktów i miał osiem zebranych piłek, Jimmy Butler dodał 23 "oczka", a Tobias Harris 22 punkty i 11 zbiórek. J.J. Redick trafił siedem na 11 rzutów za trzy drużyny. U rywali Jeremy Lamb uzbierał 26 "oczek" i zebrał 11 piłek. Ta porażka musi być bolesna, bowiem zdecydowanie oddala Hornets od strefy play off.

Houston Rockets nie do zatrzymania. Teksańczycy zwyciężyli właśnie 12 raz w 13 ostatnim występie i zanosi się na to, iż w tym roku będzie o nich jeszcze głośno. James Harden rzucił 31 punktów, miał osiem zbiórek oraz 10 asyst. "Brodacz" został pierwszym koszykarzem w historii NBA, który w trakcie sezonu zdobył minimum 30 punktów przeciwko wszystkim możliwym zespołom.

Podopieczni Mike'a D'Antoniego bez większych problemów pokonali we wtorek Atlantę Hawks 121:105, Rockets trafili aż 19 rzutów za trzy - sześć z nich zaaplikował rywalom rezerwowy Danuel House Junior. Środkowy Clint Capela wykorzystywał piłki podawane przez kolegów i zapisał przy swoim nazwisku 26 "oczek" oraz 10 zbiórek, Chris Paul miał za to 11 kluczowych podań.

- Oddajemy większość rzutów, do których po prostu dążymy. Pozostaje tylko kwestia, czy je trafimy, czy nie. Staramy się reagować w obronie i utrzymywać tempo w ataku, wtedy czujemy, że łatwiej przychodzi nam trafienie - charakteryzował postawę drużyny z Teksasu Chris Paul.

Stephen Curry dominował, trafił 8 na 14 oddanych rzutów za trzy, 22 ze swoich 36 punktów zdobył w trzeciej kwarcie, a jego Golden State Warriors pokonali Minnesotę Timberwolves 117:107. Goście z Oakland zanotowali przede wszystkim 19 celnych trafień zza linii 7 metrów i 24 centymetrów, co było istotnym czynnikiem. Cztery z nich dodał Klay Thompson, a po trzy Kevin Durant i Jonas Jerebko.

Czytaj także: Łzy wzruszenia Thomasa. Piękne przyjęcie gracza w TD Garden (wideo)

Milwaukee Bucks mierzyli się u siebie z LA Lakers, ale w obu zespołach zabrakło największych gwiazd. Giannis Antetokounmpo pauzował przez uraz kostki, LeBron James z kolei nabawił się problemów z pachwiną. Faworyci z Wisconsin nie zawiedli swoich kibiców i triumfowali 115:101, chociaż trener Mike Budenholzer nie był zadowolony z postawy swoich zawodników. - Nie gramy dobrze, mając przewagę. To frustrujące w wielu aspektach - komentował.

Khris Middleton rzucił 30 punktów, miał 10 zbiórek i pięć asyst, Brook Lopez dodał 28 "oczek", dziewięć zebranych piłek, trzy asysty, trzy przechwyty i cztery bloki. Chwalił go trener Bucks. - Uważam, że był dziś fantastyczny. Oddawał rzuty w porę, kończył blisko kosza, przedostawał się na linię rzutów osobistych. Zrobił dla nas naprawdę dużo w ofensywie - mówił o Lopezie Budenholzer. Dla "Jeziorowców" 35 "oczek" zdobył Kentavious Caldwell-Pope.

Czytaj także: Ryzyko nie opłaciło się Marcinowi Gortatowi. Nie doczekał się telefonu z Golden State Warriors

Wyniki:

Charlotte Hornets - Philadelphia 76ers 114:118 (30:31, 29:31, 30:23, 25:33)
(Lamb 26, Walker 21, Kaminsky 14 - Simmons 28, Redick 27, Butler 23)

Atlanta Hawks - Houston Rockets 105:121 (25:25, 22:28, 25:31, 33:37)
(Young 21, Collins 20, Prince 16 - Harden 31, Capela 26, House Jr. 19)

Milwaukee Bucks - Los Angeles Lakers 115:101 (35:24, 26:34, 38:26, 16:17)
(Middleton 30, Lopez 28, Mirotic 23 - Caldwell-Pope 35, Kuzma 17, Bullock 13, Rondo 13)

Minnesota Timberwolves - Golden State Warriors 107:117 (27:30, 20:29, 28:32, 32:26)
(Towns 26, Wiggins 20, Okogie 19 - Curry 36, Thompson 28, Jerebko 18)

Sacramento Kings - Brooklyn Nets 121:123 (38:25, 28:33, 37:20, 18:45)
(Bagley III 28, Fox 27, Barnes 17 - Russell 44, Hollis-Jefferson 14, Allen 13)

Los Angeles Clippers - Indiana Pacers 115:109 (25:16, 30:33, 34:26, 26:34)
(Gallinari 24, Harrell 20, Gilgeous-Alexander 17 - Bogdanovic 19, Evans 19, McDermott 17, Sabonis 13)

Komentarze (3)
avatar
Katon el Gordo
21.03.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Totalne frajerstwo w wykonaniu Sacramento. 
avatar
Ken Masters
20.03.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Oglądałem ten mecz, Sacramento megafrajerzy =). Russel rzucał trójeczki jak natchniony, zreszta w tej kwarcie wystarczyło mu dać piłkę i on kończył. I na pewno to nie jest cud. 
witekp
20.03.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ostatnio AZS Koszalin odrobił w 8 minut 18 punktów w czwartej kwarcie czyli na 12 minut odrobiłby 27 punktów. Co tam jakiś tam Brooklyn Nets