Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego rybniczanie mogli snuć marzenia o awansie na 11 miejsce, które oznaczałoby walkę o utrzymanie ze słabiutkim Startem AZS Lublin. Tymczasem w Tarnobrzegu miejscowa Siarka, mająca tyle samo punktów co MKKS, toczyła bój z Big Starem Tychy. Jak się później okazało niekorzystny obrót sprawy na parkiecie w Rybniku i Tarnobrzegu spowodował ponowny spadek podopiecznych Włodzimierza Środy na niechciane, 13 miejsce.
Gospodarze przystąpili do tego spotkania osłabieni brakiem podstawowego rozgrywającego Artura Mrówczyńskiego (uraz barku) oraz czołowego rezerwowego Macieja Paszowskiego (skręcone kolano). W związku z tym szkoleniowiec MKKS-u miał zawężone pole manewru, choć jak się później okazało, zmiennicy pokazali się z całkiem dobrej strony. Na uwagę zasługuje przede wszystkim bardzo dobry występ specjalisty od trójek Stanisława Grabca, który na swoim koncie zapisał 16 punktów (4x3). Po raz kolejny jednak trener Środa udowodnił, że prowadzenie 1-ligowego zespołu to zdecydowanie zadanie ponad jego siły. Wszystko za sprawą wspominanego już Grabca, który niemalże całą czwartą kwartę przesiedział na ławce rezerwowych, podczas gdy na parkiecie miejscowi bezskutecznie próbowali odrobić straty do Resovii. Dopiero po coraz głośniejszych krzykach z trybun szkoleniowiec beniaminka ze Śląska zdecydował się wpuścić Grabca, lecz było już zdecydowanie za późno...
Tym niemniej od pierwszych minut gry można było zauważyć, że podopieczni Grzegorza Wiśniowskiego czują się w rybnickiej hali jak u siebie w domu. Szczególnie imponująca w ich wykonaniu była inauguracyjna kwarta, kiedy to po 1,5 minucie na tablicy wyników widniał rezultat 0:8. Czas wzięty przez trenera MKKS-u niewiele zmienił - jego gracze nie potrafili zbudować skutecznej akcji w ofensywie, popełniając przy tym wiele niepotrzebnych strat. Rzeszowianie jak gdyby nigdy nic spokojnie punktowali rywala, głównie z szybkiego ataku. W nim brylował 23-letni Bartosz Dubiel, zdobywca 10 punktów w tej części gry. W polu 3 sekund dobrze czuł się ponadto Piotr Miś, który wykorzystywał swoje warunki fizyczne punktując raz po raz z bliskiej odległości. Przewaga gości urosła w pewnym momencie do 13 "oczek", lecz ostatecznie z 10 punktowym bagażem MKKS przystąpił do kolejnej odsłony.
W niej pierwsze skrzypce grał Grabiec, który rybnickim kibicom znany jest jeszcze z występów w 2 lidze. Filigranowy obwodowy, jeśli jest w formie, potrafi niemalże w pojedynkę rozstrzygnąć losy meczu. Jego 10 punktów w tej części gry pozwoliło gospodarzom zbliżyć się na 2 punkty - 37:39, co jak później się okazało, było maksimum możliwości MKKS-u. Wśród gości coraz lepiej radzić zaczął sobie Karol Szpyrka, który nawet na sekundę nie opuścił parkietu. Zawodnik obchodzący w dniu dzisiejszym swoje 22 urodziny grał niezwykle skutecznie i wszechstronnie, podobnie zresztą jak cała Resovia. Szpyrka zapisał na swoim koncie 22 punkty, 5 zbiórek, 5 asyst i 5 przechwytów! W samej końcówce rybniczanie zdecydowali się przypuścić frontalny atak, lecz podobnie jak w 2 kwarcie nie zdołali nawet doprowadzić do stanu remisowego.
70% skuteczność w rzutach za dwa punkty, to wynik z którego Resovia może być naprawdę dumna. Obie drużyny popełniły kolosalną liczbę strat (49!), co wynikało jednak z niezwykle szybkiego tempa gry. Goście dzięki tej wygranej zachowali wysokie 7 miejsce, w związku z czym w pierwszej rundzie play off najprawdopodobniej zmierzą się z Sokołem Łańcut. Tymczasem ostatnia kolejka rozgrywek sezonu zasadniczego będzie niezwykle ważna dla beniaminka ze Śląska, który uda się do Sopotu na spotkanie z rezerwami mistrza Polski. Tylko wygrana i korzystny układ innych pojedynków może pozwolić na uniknięcie pechowego 13 miejsca przed rozgrywkami play out.
MKKS Rybnik - Resovia Milenium Rzeszów 75:84 (21:31, 20:18, 20:23, 14:12)
MKKS: W. Kukuczka 18, S. Grabiec 16, M. Frankowski 13, P. Zmarlak 9, B. Kozieł 6, M. Środa 6, Ł. Ochodek 4, M. Marczyk 3.
Resovia: K. Szpyrka 22, B. Dubiel 18, M. Wójcik 13, P. Miś 13, M. Baran 7, P. Ucinek 4, P. Rynkiewicz 3, D. Rusin 2, P. Malona 2.