Najbardziej wartościowy zawodnik NBA sezonu 2018/19 - kto nim zostanie?

Getty Images / Joe Scarnici / Na zdjęciu: James Harden - MVP sezonu 2017/2018
Getty Images / Joe Scarnici / Na zdjęciu: James Harden - MVP sezonu 2017/2018

Giannis Antetokounmpo i James Harden - dwaj gracze, między którymi najprawdopodobniej rozstrzygnie się walka o nagrodę MVP NBA sezonu regularnego 2018/19. Jest jednak jeszcze jeden poważny kandydat, który wydaje się być niesłusznie pomijany. Kto to?

Mike D'Antoni ma szanse stać się pierwszym trenerem w historii NBA, który trenował dwóch różnych zdobywców co najmniej dwóch tytułów MVP sezonu regularnego - najpierw Steve Nash w sezonach 2004-05 i 2005-06 w Phoenix Suns, a obecnie James Harden w Houston Rockets, w 2017/18 i obecnych rozgrywkach, 2018/19.
Harden rozgrywa obecnie najlepszy sezon w swojej karierze - notuje najwyższy wskaźnik punktów na mecz od czasu Michaela Jordana 32 lata temu, poza tym jest aktualnie drugi w przechwytach i siódmy w asystach, a także jednym z najlepszych zbierających zawodników obwodowych w NBA.

Antetokounmpo jednak również może pochwalić się znakomitymi statystykami indywidualnymi - szóste miejsce pod względem zdobywanych punktów, piąte w zbiórkach, a także w czołowej dwudziestce w skuteczności rzutów z gry, asystach i przechwytach. Na dodatek, jego Milwaukee Bucks obecnie mają najlepszy bilans zwycięstw w lidze, jako jedyny zespół mają szansę wygrać co najmniej 60 meczów. Jest to kolosalny postęp w porównaniu do poprzedniego sezonu, kiedy "Kozły" zanotowały jedynie 44 zwycięstwa, plasując się dopiero na 7 miejscu w konferencji wschodniej.

Pod względem zaawansowanych statystyk takich jak PER (Player Efficiency Rating - wskaźnik efektywności gracza, obliczany w oparciu o jego statystyki box-scorowe, czyli punkty, zbiórki, asysty, przechwyty, bloki, straty, faule, niecelne rzuty) czy Win Shares (statystyczny wkład gracza w wyniki jego drużyny), "Greek Freak" (jak nazywany jest Antetokounmpo) jest w tej chwili najlepszym graczem w lidze, natomiast w Box Plus-Minus (produktywność gracza w porównaniu do średniej ligowej) zajmuje drugie miejsce za Hardenem. Popularny "Brodacz" ma natomiast przewagę w Real Plus-Minus, czyli metryce biorącej pod uwagę statystyki box-scorowe w połączeniu z rezultatami drużyny, gdy dany gracz przebywa na parkiecie, w porównaniu do tego, gdy znajduje się on na ławce rezerwowych).

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Nowa rola Lewandowskiego w kadrze. "Byłem zachwycony tym co pokazał!"

Uznanie, że Antetokounmpo jest najlepszym zawodnikiem drużyny z najlepszym bilansem w lidze, więc automatycznie powinien zostać wybrany MVP ligi, byłoby jednak zbytnim uproszczeniem. O ile obaj liderzy swoich drużyn byli w stanie pozostać zdrowi (Harden opuścił do tej pory 4 mecze, Antetokounmpo 7), to lider Rockets ma wokół siebie zespół znacząco osłabiony przez kontuzje przez większość sezonu. Patrząc na pierwsze piątki obu drużyn, Chris Paul opuścił już 24 mecze, Clint Capela 15, Eric Gordon 14. Tymczasem, kontuzje omijały jak dotąd czołowych koszykarzy Bucks - Malcolm Brogdon ma ostatnio problemy z urazem prawej stopy, przez co opuścił ostatnie 6 meczów (łącznie 11 w całym sezonie), jednak Khris Middleton, Brook Lopez ani Eric Bledsoe nie opuścili więcej niż 3 mecze.
Ponadto, Bucks mają w większości meczów łatwiejszych przeciwników, z uwagi na grę w słabszej konferencji. Co prawda nie jest to argument tak istotny jak zdrowie kluczowych zawodników, jednak można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby obie drużyny były w pełni sił, to ich bilans byłby bardzo zbliżony.

Czytaj także: NBA. Koszmarna kontuzja Nurkicia. Blazers z awansem do fazy play-off

Dodatkowym argumentem przemawiającym za Giannisem Antetokounmpo jest jego znakomita defensywa. Z pewnością zostanie on wyróżniony jako jeden z czołowych zawodników ligi w tym aspekcie gry, najprawdopodobniej trafi nawet do pierwszej piątki najlepszych obrońców, podczas gdy Harden wciąż bywa krytykowany za swój brak zaangażowania w tym względzie, choć jego zdolność przerywania akcji przeciwnika przechwytami i zdobywanie za sprawą tego łatwych punktów w kontrataku, jest bardzo wartościowym elementem, szczególnie w sytuacji, gdy na parkiecie brakuje któregoś z czołowych graczy wspomagających Hardena w Rockets i ciężar zdobywania punktów spoczywa na jego barkach w szczególnie dużym wymiarze. Niewątpliwie należy jednak uznać, że przewaga Giannisa w defensywie jest bardzo duża.

Harden zadziwia natomiast świat NBA za sprawą swoich eksplozji strzeleckich. Jedną z najbardziej zdumiewających statystyk dotyczących tego gracza jest fakt, że zdobył on 50 punktów lub powyżej, więcej razy (8) niż poniżej 20 (3), oraz ma na koncie więcej ponad 40-punktowych występów (27) niż tych, gdzie zdobywał mniej niż 30 punktów (20). W skład jego arsenału ofensywnego wchodzą rzuty za 3 oraz znakomite wykonywanie rzutów wolnych - w tych aspektach przewyższa Giannisa o kilka klas. Co więcej, "Brodacz" słynie także z niezwykłej zdolności wymuszania fauli, co jest niezwykle ważne w końcówkach meczów, gdy obrona staje się szczelniejsza i skupia się bardziej intensywnie na najlepszych graczach rywala. Antetokounmpo pod względem rzutów wolnych plasuje się wyraźnie poniżej średniej ligowej, natomiast Harden ma obecnie dwunasty najwyższy wskaźnik skuteczności rzutów wolnych w NBA.

Trudno doszukać się konsekwencji w przyznawaniu nagrody MVP, patrząc na poprzednie lata - Russell Westbrook w roku 2017 został wyróżniony za niesamowite statystyki indywidualne, choć jego zespół wygrał zaledwie 47 meczów, zajmując dopiero 6 miejsce w swojej konferencji. Harden natomiast zdobył tę nagrodę w ubiegłym roku, notując znakomite statystyki, jednak będąc zarazem liderem drużyny, która wygrała 65 meczów, zdecydowanie najwięcej w lidze. Bywało tak, że bilans drużyny miał większe znaczenie niż indywidualne statystyki - było tak w przypadku Steve'a Nasha, którego Suns wygrywali ponad 50 czy nawet 60 spotkań, choć gracze tacy jak LeBron James czy Kobe Bryant statystycznie wypadali od niego zdecydowanie bardziej imponująco. Oba czynniki są bardzo ważne, lecz proporcje między zwycięstwami drużyny a osobistymi osiągnięciami statystycznymi, bywają interpretowane całkiem inaczej w różnych sezonach.

W bezpośrednich starciach Bucks i Rockets, ci pierwsi dwukrotnie triumfowali - 9 stycznia różnicą 7 punktów w Houston (27 punktów, 21 zbiórek, 5 asyst, 3 straty Antetokounmpo, 42 punkty, 11 zbiórek, 6 asyst, lecz również aż 9 strat Hardena), a ostatnio 26 marca ekipa z Milwaukee przed własną publicznością pokonała Rockets aż 14 punktami, przy czym jednak ani jeden, ani drugi kandydat do nagrody MVP nie zapisał się w pamięci kibiców niczym szczególnym). Ten drugi mecz, biorąc pod uwagę zbliżający się wielkimi krokami koniec sezonu zasadniczego, może jednak mieć znaczący wpływ na głosowanie, nawet tylko z racji na zwycięstwo Bucks.

Czytaj także: Nowy kandydat na trenera Los Angeles Lakers. To była legenda NBA

Trzecim kandydatem, którego należy wymienić w tej dyskusji, jest Nikola Jokic. Serbski środkowy jest liderem rewelacyjnych Denver Nuggets, którzy obecnie znajdują się na samym szczycie konferencji zachodniej, mając na dzień 27 marca identyczny bilans co Golden State Warriors. Na 9 meczów przed końcem sezonu, mają już o 4 zwycięstwa więcej niż w całych poprzednich rozgrywkach.

Jokic jest motorem napędowym ofensywy Nuggets, głównie za sprawą swoich fenomenalnych umiejętności jako podający. Mimo, że Wilt Chamberlain w sezonie 1967-68 miał wyższą średnią asyst niż Jokic, to lidera Nuggets można śmiało uważać za najlepszego podającego centra w "nowożytnych" dziejach NBA, a być może także w całej historii ligi, gdyż Jokic wydaje się wcale nie przejmować ustanawianiem rekordów asyst, lecz grając w ten sposób, pomaga drużynie w maksymalnym stopniu. Jest on także bardzo dobrym strzelcem, notując średnią ponad 20 punktów na mecz. Przewodzi on swojej ekipie pod względem punktów, zbiórek oraz asyst, a jego wszechstronność (przejawiająca się także pod postacią znakomitej jak na centra gry przodem do kosza, zdolności trafiania za 3, z półdystansu, spod kosza, oraz rewelacyjnej skuteczności rzutów wolnych jak na gracza wysokiego) sprawia, że jego koledzy z drużyny wznoszą się na wyżyny swoich możliwości.

Względną słabością Jokicia jest jego defensywa, co szczególnie dla centrów jest bardzo ważnym aspektem gry, jednak nie jest to wielki problem, gdyż Nuggets mimo tego zajmują obecnie 10 miejsce pod względem efektywności gry w obronie. Brak zdolności blokowania rzutów (średnia zaledwie 0,7 bloku na mecz) może jednak okazać się problemem w fazie playoff, gdy Nuggets trafią na przeciwników, dysponujących dynamicznymi graczami obwodowymi, potrafiącymi stwarzać ciągłe zagrożenie po penetracjach, takimi jak James Harden, Russell Westbrook czy DeMar DeRozan.

Jedną z wyróżniających się postaci bieżących rozgrywek w NBA jest także Paul George, gwiazdor Oklahoma City Thunder, który rozgrywa najlepszy sezon w karierze. Niewątpliwie należy zaliczyć go do bardzo wąskiego grona najlepszych graczy tzw. "two-way" (wyróżniających się w grze zarówno w ataku jak i obronie, przyp. red.) w NBA, jednak z uwagi na względnie mało imponujący bilans Thunder, oraz grę z Russellem Westbrookiem, który jest współ-liderem tej drużyny, trudno wyobrazić sobie argumenty, dzięki którym George mógłby w oczach głosujących stanowić zagrożenie dla wspomnianej wcześniej trójki.

Gwiazdy Golden State Warriors - Kevin Durant i Stephen Curry, co prawda mogą pochwalić się znakomitymi statystykami, jednak bilans zwycięstw ich drużyny jest rozczarowujący, biorąc pod uwagę to, jak utalentowanym składem dysponuje trener Warriors Steve Kerr (oprócz wspomnianej dwójki, także Klay Thompson, DeMarcus Cousins i Draymond Green są graczami formatu All-Star), szanse Curry'ego i Duranta na zdobycie nagrody MVP należy w tej chwili ocenić jako bliskie zeru.
Kawhi Leonard, najlepszy zawodnik Toronto Raptors, także jest jedną z wyróżniających się postaci NBA pod względem statystyk oraz zdolności defensywnych, z czego od wielu lat słynie, lecz świetny bilans Raptors w meczach, w których pauzował (15 zwycięstw, 5 porażek) stawia jego znaczenie dla jedynej kanadyjskiej drużyny w NBA, pod znakiem zapytania i całkowicie przekreśla jego szanse na zdobycie nagrody MVP. Niewątpliwie znaczenie Leonarda w playoffach będzie ogromne, jednak rozpatrując jego szanse na MVP sezonu regularnego, należy je ocenić bardzo nisko.

Według algorytmu basketball-reference.com, zdecydowanie największe szanse na otrzymanie tytułu MVP ma Giannis Antetokounmpo (54.8 proc.), przed Jamesem Hardenem (20.5 proc.), Nikola Jokic otrzymał jedynie 6,1 proc. szans, jednak wydaje się, że różnica w ostatecznym głosowaniu okaże się zdecydowanie mniejsza, a nawet trudno jednoznacznie wskazać, czy Antetokounmpo rzeczywiście wygra. Co ciekawe, Michael Jordan we wspomnianym na początku niniejszego artykułu sezonie 1986-87, zdecydowanie przegrał z Magiciem Johnsonem (Lakers prowadzeni przez niego wygrali 65 meczów, Bulls Jordana tylko 40 - Johnson otrzymał 65 głosów na 1 miejsce, Jordan tylko 10), choć wyprzedził Larry'ego Birda i Kevina McHale'a (liderów Celtics, 59 zwycięstw). Różnica w bilansie zwycięstw Bucks i Rockets będzie zdecydowanie mniejsza niż to miało miejsce nawet między Bulls i Celtics w 1987 roku, tak więc losy rywalizacji o MVP wydają się wciąż otwarte.

Co ciekawe, po raz pierwszy od 2005 roku, LeBron James nie jest brany pod uwagę w dywagacjach na temat nagrody MVP, z uwagi na fatalny sezon Los Angeles Lakers, którzy nie zakwalifikowali się do fazy play-off.

Źródło artykułu: