Jeszcze na 4 minuty przed końcem pojedynku numer pięć, drużyna Oklahomy City Thunder była na dobrej drodze do doprowadzenia do stanu 3-2. Po punktach Paula George'a prowadziła 113:105. Wtedy jednak sprawy w swoje ręce wziął CJ McCollum, który do spółki z Moe Harklessem doprowadził do remisu - po 113. Oddech OKC dał jeszcze PG, ale wtedy swój popis zaczął Damian Lillard.
Najpierw trafił na 115:115, a kiedy Russell Westbrook zmarnował szansę na ponowne danie Thunder przewagi, ekipie Blazers pozostawało do końca kilkanaście sekund. Piłkę w swoich rękach przetrzymał "Dame", po czym oddał rzut z okolic jedenastego metra. Ta wpadła do kosza, rozbrzmiała końcowa syrena i tym samym zakończyła się przygoda zespołu z Oklahomy w tegorocznych play-offach, a Lillard znalazł się na ustach chyba wszystkich fanów ligi NBA.
- To było wspaniałe przeżycie. Czułem się naprawdę świetnie - przyznał lider PTB, który w całej tej serii oddawał "trójki" przy 48-procentowej skuteczności. - Nie zamierzałem wchodzić w kontakt z obrońcą i np. próbować wymusić faulu. Zdecydowałem się na ten rzut, gdyż tak właśnie chciałem to rozstrzygnąć. Dla mnie ta odległość była bardzo komfortowa - dodał.
Tylko rok trwała przygoda Igora Kokoskova z Phoenix Suns >>
Zdecydowanie innego zdania była za to jego obrońca w tej akcji, czyli Paul George, który wprost przyznał, że decyzja Lillarda nie była dobra. - Nie obchodzi mnie to, co mówią inni. To był po prostu zły rzut. Ale oczywiście udało mu się go trafić i to jest najważniejsze - stwierdził skrzydłowy Thunder. Dla rozgrywającego PTB było jednak inaczej, gdyż w całej tej serii trafił 8 z 12 rzutów z podobnych odległości.
- To prawdopodobnie najlepszy występ, jaki kiedykolwiek widziałem na żywo - stwierdził Meyers Leonard, podkoszowy Blazers. Sposób, w jaki nas prowadzi, w jaki podchodzi każdego dnia do swoich obowiązków, jest niebywały. Wkłada olbrzymią pracę i otwarcie mówi o tym, że chce zostać w Portland (pisaliśmy o tym TUTAJ) i sprawić, byśmy mogli walczyć o mistrzostwo. Ten facet jest po prostu niesamowity - dodał Leonard.
- Trzeba przejść przez pewne rzeczy. Mieliśmy kilka niepowodzeń w poprzednich latach (0-4 w ostatnich dwóch sezonach w I rundach PO przyp. red.), ale one sprawiły, że staliśmy się mocniejsi i teraz święcimy triumf - zakończył wymownie Lillard.
To jednak dopiero początek, gdyż przed Blazers druga runda play-offów. W niej zmierzą się oni ze zwycięzcą pary Nuggets-Spurs, w której ekipa z Denver prowadzi 3-2.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Porażka Juventusu w Lidze Mistrzów. "Nie można obwiniać tylko Cristiano Ronaldo"