[b]
Jakub Artych, WP SportoweFakty: Po dwóch meczach we Wrocławiu prowadzicie 2:0. Spodziewaliście się, że pójdzie wam aż tak dobrze?
[/b]
Jakub Dłuski, koszykarz Enea Astorii Bydgoszcz: Ciężko tak naprawdę stwierdzić czego się spodziewaliśmy. Wiedzieliśmy, że przed nami bardzo trudne mecze i że może wydarzyć się wszystko. Na pewno była i jest w nas wiara, iż możemy wygrać tę rywalizację, ale zachowujemy koncentracje.
Śląsk przez większą część sezonu dominował w I lidze. Pierwsza rysa na szkle pojawiła się w rywalizacji z Czarnymi Słupsk. Na pewno dokładnie analizowaliście te półfinałowe spotkania. Próbowaliście zagrać jak Czarni?
Nie skupiamy się na tym jak drużyna ze Ślaska grała w sezonie zasadniczym, to teraz nie ma już znaczenia. Oczywiście wiemy, że to niesamowicie mocna ekipa, ale my też czujemy się mocni i chcemy sprawić niespodziankę. Drużyna ze Słupska zagrała świetną serię i miała kilka ciekawych pomysłów na zespół z Wrocławia. My mamy nieco inny zestaw ludzki, więc siłą rzeczy nasze pomysły są trochę inne.
Zobacz także: Los Angeles Lakers mają nowego trenera
Grał pan w wielu klubach, które walczyły w I lidze o awans do ekstraklasy. Jak na tym tle, pod względem organizacyjnym i sportowym wypada Enea Astoria?
Bardzo dobrze. Klub z roku na rok się rozwija, sponsorów przybywa, infrastruktura jest na ekstraklasę, więc potencjał jest bardzo duży.
ZOBACZ WIDEO Vuković zostanie zweryfikowany przez okres przygotowawczy? "Klafurić też wyglądał na świetnego trenera"
Jest pan specjalistą w tej dziedzinie. Awans wywalczył pan już w barwach ŁKS-u Łódź, Polfarmeksu Kutno czy Miasta Szkła Krosno. W takich meczach jak ze Śląskiem, cały bagaż doświadczeń okazuje się bezcenny?
Nie czuję się jakimś specjalistą. Miałem szczęście, że zawsze udawało mi się trafiać do bardzo dobrych zespołów i klubów z aspiracjami. Doświadczenie jest przydatne, ale nie kluczowe w osiąganiu sukcesów.
Pierwszy awans zapamiętał pan na długo. Tym bardziej, że kibice ŁKS-u stworzyli wam genialną atmosferę. Ten w barwach Astorii Bydgoszcz smakowałby jednak najlepiej?
Wszędzie gdzie udało mi się zrobić awans kibice byli fantastyczni! W Łodzi czułem się jakbyśmy wygrali Ligę Mistrzów. Przyjechaliśmy w nocy pod halę, a tam fajerwerki race i śpiewy. To było niesamowite przeżycie! Co do Bydgoszczy, to awans w barwach Astorii, w moim mieście i klubie byłby czymś wyjątkowym.
Patrząc na Astorię to faktycznie można znaleźć wielu zawodników, którzy doskonale wiedzą jak grać w finałach. Rozmawiacie w szatni o tym?
Rozmawiamy non stop o koszykówce, czasem aż za dużo! Na pewno mamy kilku doświadczonych chłopaków i to jest cenne, ale najważniejsze to stworzyć zespół, monolit.
Czytaj także: Szykują się wielkie transfery w NBA. Gwiazdy mogą zmienić kluby
Będziecie mieli aż dwie szanse, aby przechylić szalę na swoją korzyść i awansować do ekstraklasy. Chłodna głowa i koncentracja okaże się najważniejsza?
Na pewno tak, jesteśmy tak blisko, a zarazem tak daleko. Wiemy, że jeszcze przed nami ciężkie zadanie i jeszcze niczego nie wygraliśmy. Wierzymy jednak w końcowy sukces.
Kibice byli z wami we Wrocławiu. Teraz na pewno licznie wypełnią halę w Bydgoszczy i stworzą świetną atmosferę. Co chciałby pan powiedzieć im przed najważniejszymi meczami dla "Asty" od kilkunastu lat?
Przyjdźcie tłumnie na halę i wspierajcie nas jak możecie. Zróbmy razem ten ostatni krok!
Trzymam kciuki za was.