- Jesteśmy lepszą drużyną - odważnie przyznał w rozmowie z Jackiem Białogłowym z "Radia Zielona Góra" właściciel klubu Janusz Jasiński, który miał sporo pretensji do sędziów za odgwizdanie przewinienia technicznego trenerowi Igorowi Jovoviciowi na początku czwartej kwarty.
Wtedy jeszcze Stelmet był w grze, bo przegrywał różnicą tylko jednego punktu, ale o kolejnych minutach zielonogórzanie chcą jak najszybciej zapomnieć. Czwartą kwartę przegrali aż 23:8, a ostatecznie 67:81 (całą relację przeczytasz --> TUTAJ).
- Nie mogę zarzutów do zespołu, który przez znaczną część spotkania prowadził wyrównaną walkę z mocnym rywalem. Niestety słabo byliśmy dzisiaj dysponowani rzutowo, trafiliśmy tylko trzy "trójki", z kolei Polski Cukier w kluczowym momencie trafiał niesamowicie. Umeh, Gruszecki, Cel byli nie do zatrzymania. Przegraliśmy 14 punktami, ale to nie jest prawdziwa różnica między tymi zespołami - skomentował trener Jovović.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Liverpool i Tottenham w finale Ligi Mistrzów. "To będzie angielska piłka w najlepszym wydaniu"
Stelmet Enea BC był inną drużyną niż w piątkowym spotkaniu, ale to nie wystarczyło do pokonania Polskiego Cukru. Torunianie nie ponieśli jeszcze porażki w tegorocznych play-off. - W kluczowych momentach popełnialiśmy proste i niewymuszone błędy, które rywale zamieniali na punkty. To nas kosztowało zwycięstwo - dodał Zeljko Sakić.
Zielonogórzanie trafili tylko 24 rzuty z gry, co jest ich drugim najgorszym wynikiem w tym sezonie. Co więcej - w rzutach za trzy punkty goście chybili 15 z 18 prób - tak słabego występu w tym elemencie w bieżących rozgrywkach ekipa Jovovicia jeszcze nie miała.
- Nie chcieliśmy tego wygrać drużynowo, ale w pojedynkę. Każdy chciał być bohaterem - wyjaśnił Michał Sokołowski w rozmowie dla "Radia Zielona Góra".
- Niestety w wielu fragmentach gry nie wiedzieliśmy, co mamy robić. Próbowaliśmy coś wykreować indywidualnie. Koszykówka to nie tenis lub golf. Tu się gra pięciu na pięciu, a nie jeden na pięciu - ocenił Sakić.
Po dwóch meczach Twarde Pierniki prowadzą już 2:0 i są na dobrej drodze do awansu do wielkiego finału Energa Basket Ligi. W Zielonej Górze nadal jednak wierzą w odwrócenie serii i powrót do Torunia na piąte spotkanie.
- Musimy być agresywni po obu stronach parkietu. Rywale będą czuli, że mogą zamknąć serię, ale w środę będziemy gotowi - przyznał przed kamerami Polsatu Markel Starks, najlepszy gracz Stelmetu Enei BC w tej serii. W niedzielę Amerykanin zdobył 21 punktów. W końcówce go zabrakło z powodu dużego zmęczenia. - Jego możliwości fizyczne były już ograniczone i szukaliśmy innych opcji - wytłumaczył trener Stelmetu Enei BC.
Rywalizacja w półfinale toczy się do trzech wygranych. Kolejny mecz rozegrany zostanie w środę w Zielonej Górze.
Zobacz także: EBL. Arka - Anwil. Tydzień temu grali o życie, teraz są o krok od wyeliminowania mistrza