Co za scenariusz w finale Wschodu! Milwaukee Bucks rozpoczęli od prowadzenia 2-0, ale cztery następne spotkania zwyciężyli Toronto Raptors i w ten sposób pierwszy raz w historii drużyna z Kanady awansowała do finału NBA. Szósty mecz serii trzymał w napięciu do końca, wystarczy przytoczyć, że rywale "Dinozaurów" mieli w nim nawet 15 punktów zaliczki. Ale Giannis Antetokounmpo i jego koledzy nie wytrzymali intensywności.
Goście rozpoczęli z impetem, bo po 12 minutach mieli 31:18. Pierwsza kwarta była świetna w ich wykonaniu, ale trzy następne padały łupem podopiecznych Nicka Nurse'a. Kluczowa okazała się ta ostatnia, kiedy Raptors w całości odrobili straty. Serge Ibaka doprowadził do stanu 78:78, a następnie po trafieniu Pascala Siakama Kanadyjczycy prowadzili pierwszy raz (80:78) od stanu 6:3.
Końcówka musiała być ciekawa i w istocie tak właśnie było. Kyle Lowry w pewnym momencie przechwycił piłkę, podał do Kawhiego Leonarda, a ten niesamowitym wsadem nad Antetokounmpo dał Toronto osiem punktów zaliczki (87:79) niespełna siedem minut przed końcem. Kibice w hali i ci przed obiektem oszaleli z radości. - Ten budynek eksplodował po tym wsadzie - mówił później w wywiadzie Leonard. Był to ostatni akt niesamowitego fragmentu Kanadyjczyków, którzy na przełomie trzeciej i czwartej kwarty zanotowali serię 26-3.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Legia straciła swój największy atut. "Nie udało się zamieść problemów pod dywan"
Bucks pokazali serce do gry, bo błyskawicznie odpowiedzieli zrywem 7-0. Teoretycznie jeszcze wszystko było możliwe, ale Raptors byli tak zmotywowani i pozytywnie podbudowani, że nie mogli tego przegrać. Kawhi Leonard zna smak mistrzostwa z 2014 roku i znów chce je poczuć. Po jego celnym trafieniu zza łuku, pierwszym tego wieczoru, wcześniej przestrzelił siedem "trójek", gospodarze prowadzili 95:90.
Koszykarze Toronto nie pozwolili rywalom odwrócić losów meczu, w końcówce jednego na dwa osobiste trafił Pascal Siakam, ale wspominany Kawhi Leonard zebrał w ataku i dwoma celnymi wolnymi przypieczętował triumf 100:94. Goście pudłowali i nie potrafili odrobić strat, bezradny był nawet główny kandydat do nagrody MVP sezonu zasadniczego, Giannis Antetokounmpo. Grek w całym meczu miał 21 punktów, 11 zbiórek, cztery asysty i trzy bloki, ale trafił tylko 7 na 18 oddanych rzutów z pola oraz 5 na 10 wolnych. Środkowy Brook Lopez uzbierał 18 punktów i dziewięć zbiórek.
Czytaj także: Opóźnia się powrót Kevina Duranta. Skrzydłowy nie zagra na początku finału
Kawhi Leonard poprowadził całą Kanadę do upragnionego finału NBA. Pierwszego w historii istnienia klubu, a tego korzenie sięgają 1995 roku. Skrzydłowy w szóstym spotkaniu serii zapisał przy swoim nazwisku 27 "oczek", zebrał 17 piłek i miał siedem kluczowych podań. Wykorzystał 9 na 22 oddane próby. Dużo wsparcia dali mu Kyle Lowry (17 punktów, osiem asyst) oraz Pascal Siakam (18 punktów).
- On jest najlepszym zawodnikiem w lidze i jesteśmy bardzo szczęśliwi, że jest w Toronto - powiedział EPSN prezydent Raptors, Masai Ujiri, który wymienił latem ikonę klubu, DeMara DeRozana właśnie na Leonarda. Teraz z perspektywy czasu wiemy, że był to drastyczny, ale bardzo trafny ruch.
Można też śmiało powiedzieć, że nie byłoby tego zwycięstwa "Dinozaurów", gdyby nie Fred VanVleet. Rezerwowy rozgrywający znów był kapitalny, w 34 minuty zdobył 14 punktów - trafił 4 na 5 rzutów za trzy. - Co słychać u mistrza Konferencji Wschodniej? - zapytał go dziennikarz ESPN. - Słyszycie tych fanów? To Toronto, oni zasłużyli na to. Odnieśliśmy wielki sukces, ale to nie koniec. Przed nami najważniejsze wyzwanie - odpowiedział reporterowi szczęśliwy i skromny VanVleet.
Toronto Raptors w finale NBA spotkają się z Golden State Warriors. Pierwszy mecz tej rywalizacji odbędzie się w nocy z czwartku na piątek o godz. 3:00 polskiego czasu w hali Scotiabank Arena w Toronto.
Czytaj także: Dejan Mihevc: Czy jestem zaskoczony wynikiem 3:0? Nie
Wynik:
Toronto Raptors - Milwaukee Bucks 100:94 (18:31, 25:19, 28:26, 29:18)
(Leonard 27, Siakam 18, Lowry 17 - Antetokounmpo 21, Lopez 18, Middleton 14)
Stan serii: 4-2 dla Raptors