Po dwóch zwycięstwach Polskiego Cukru Toruń we własnej hali, Stelmet Enea BC Zielona Góra na swoim terenie chciał wyrównać półfinałową serię. Misja zakończyła się niepowodzeniem, bo już w trzecim spotkaniu zwycięzcy ponownie okazali się torunianie, którzy wygrali w hali CRS 86:81.
- Nieważne, co teraz powiem. Najważniejsze, że wygraliśmy i za to gratuluję moim zawodnikom. To był dobry, twardy mecz, stojący na wysokim poziomie. Myślę, że przez większość czasu go kontrolowaliśmy. Mogliśmy zamknąć go już w trzeciej kwarcie, ale spudłowaliśmy otwarte rzuty - stwierdza Dejan Mihevc.
CZYTAJ: EBL. Tomasz Śnieg: Chcemy więcej!
Przed startem serii, mimo wszystko, trudno było spodziewać się tak jednostronnej rywalizacji. Tymczasem Polski Cukier Toruń wygrał półfinał 3:0, gładko awansując do finału Energa Basket Ligi.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa": Piast jak nikt inny zasłużył na tytuł. "Po prostu cały sezon dobrze grali w piłkę"
- Czy 3:0 to dla mnie zaskoczenie? Teraz mogę powiedzieć: nie. Przed serią nie mówiłem, kto jest lepszym, a kto gorszym zespołem, skupialiśmy się po prostu na każdym kolejnym spotkaniu. Nie kalkulowaliśmy, po prostu myśleliśmy o każdym kolejnym zwycięstwie - podkreśla Dejan Mihevc.
CZYTAJ: Przemysław Zamojski: Duży smutek. Zrobimy wszystko, by skończyć sezon z brązem
- W każdym z tych trzech meczów zrobiliśmy swoją robotę, odpowiednio graliśmy w defensywie, wybijaliśmy Stelmet z rytmu, wykorzystując nasze mocne strony. Oczywiście Stelmet chciał osiągnąć więcej, zwłaszcza w polskiej lidze. To dla nich trudny sezon, bo nie jest łatwo grać na dwóch frontach. Mają swoje w nogach - zaznacza trener finalistów Energa Basket Ligi.