EBL. Spójnia Stargard nie zatrzymała Roda Camphora. Kamil Piechucki: Czekamy na domknięcie budżetu

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Kamil Piechucki
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Kamil Piechucki

Mam swoje przemyślenia, ale nie mogę robić żadnych ruchów. Żeby się nie zablokować żadnymi zawodnikami trzeba poczekać na całą sumę - powiedział trener Kamil Piechucki, który poprowadzi Spójnię Stargard w kolejnym sezonie Energa Basket Ligi.

Kamil Piechucki utrzymał Spójnię Stargard w Energa Basket Lidze. Zespół, który w minionym sezonie był beniaminkiem wygrał dziewięć spotkań, co dało 13. miejsce. Szkoleniowiec, który pozostaje w klubie odbył już rozmowę z zarządem. W obszernym - dwuczęściowym wywiadzie - udzielonym portalowi E-Stargard.pl wyjaśnił aktualną sytuację drużyny z Pomorza Zachodniego.

- Konkretnych ustaleń jeszcze nie ma. Czekamy na domknięcie budżetu. Wtedy będzie można określić ile jest do wydania na zawodników, podróże i inne niezbędne rzeczy. Myślę, że w pierwszym lub drugim tygodniu czerwca będzie już na 100 proc. większa część budżetu. Wtedy będzie można szukać zawodników i też wtedy będzie podany cel. Budżet ma być większy, ale nie wiadomo o ile - zdradził Kamil Piechucki.

Nie jest tajemnicą, że zarząd Spójni Stargard prowadzi zaawansowane rozmowy z Polską Grupą Energetyczną. Sam klub informował już o tym pod koniec marca. Nadal nie wiadomo jednak, jakim budżetem będzie dysponował szkoleniowiec, który nie potrafił określić, czy w składzie dojdzie do rewolucji, czy do kosmetycznych zmian. - To tylko zależy od tego, jaki będzie cel - podkreślał.

ZOBACZ WIDEO Piątek przegonił Ronaldo w klasyfikacji strzelców. "Mimo tych goli może mieć niedosyt"

Wiadomo już, że w Spójni nie zagra Rod Camphor. Amerykanin, który w drugiej części sezonu był liderem stargardzkiej drużyny zostaje w Polsce, ale będzie koszykarzem HydroTrucka Radom (czytaj więcej o tym transferze). Co charakterystyczne nie jest to pierwszy taki przypadek, że klub dość wcześnie kontraktuje koszykarza zagranicznego. Wpływ na takie ruchy ma zmiana przepisów, która gwarantuje Polakom siedem miejsc w składzie, ale w przeciwieństwie do ostatnich lat nie zapewnia minut na parkiecie.

- To jest zdrowy przepis. Taki, jak w całej Europie. Ciężko w tym świecie zabraniać komuś z innego kraju żeby mógł u nas grać i pracować. Przepis nie jest już teraz super dla Polaka, bo nie daje za darmo grania na boisku, ale daje ciągle możliwość bycia w składzie. Zawodnicy, którzy sobie wywalczą pozycję w jakimś zespole będą funkcjonować. Typowo sportowa rywalizacja, jeżeli chodzi o wejście na boisko. To jest sezon niespodzianki dla całej ligi. Do końca nie wiemy ile pieniędzy, na co potrzeba. Zmieni się na pewno bardzo dużo - przyznał Kamil Piechucki.

- Zastanawiam się, którzy Polacy będą chcieli walczyć wiedząc, że być może nie będą w pierwszej piątce. Takich charakterów trzeba poszukać żeby nie mieli z tym problemu mentalnego. Druga możliwość jest taka żeby przechwycić jakiegoś doświadczonego Polaka za dość dobre pieniądze z innego zespołu żeby rzeczywiście grał w pierwszej piątce. Prawdopodobnie w większości przypadków będą obcokrajowcy w pierwszych piątkach. Chodzą takie słuchy, że kluby będą jednak inwestować w pięciu zagranicznych graczy. Pytanie, jak ci zawodnicy będą się dogadywać razem ze sobą, bo będą mieli tylko jedną piłkę - dodał trener Spójni Stargard pytany o swoją wizję zespołu na nowy sezon.

Zobacz także Jest medal - umowy wchodzą w życie

Komentarze (2)
avatar
Levybart
29.05.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Chodzą takie słuchy, że kluby będą jednak inwestować w pięciu zagranicznych graczy. Pytanie, jak ci zawodnicy będą się dogadywać razem ze sobą, bo będą mieli tylko jedną piłkę - dodał trener S Czytaj całość