EBL. Polski Cukier potrzebuje ich do złota. Lowery i Umeh w poszukiwaniu skuteczności

WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Robert Lowery
WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Robert Lowery

Powiedzieć, że dwa pierwsze mecze finałów Energa Basket Ligi Robertowi Lowery'emu i Michaelowi Umehowi nie wyszły, to jakby nie powiedzieć nic. Skuteczność tych panów jest pilnie poszukiwana i wręcz niezbędna dla Polskiego Cukru Toruń.

Po dwóch meczach finałów Energa Basket Ligi w Toruniu Polski Cukier remisuje z Anwilem Włocławek 1:1. "Twarde Pierniki" marzą o złocie, ale żeby sięgnąć po mistrzostwo Polski, muszą "otworzyć się" zagraniczne strzelby.

Robert Lowery i Michael Umeh, bo o nich mowa, na razie pudłują na potęgę. W pierwszych dwóch pojedynkach - i to we własnej hali - łącznie trafili zaledwie 7 z 31 rzutów z gry. Z takim wskaźnikiem torunianom ciężko będzie spełnić marzenia.

Zobacz także. EBL. Niebywała historia w Gdyni! Szubarga, Florence i medal dla Arki Gdynia!

Duet stranieri trafia tak naprawdę tylko spod kosza. Prawdziwy dramat rozgrywa się na obwodzie - Umeh w finałowej serii ma 0/6 zza łuku, Lowery 0/9! O tym, że trafiać z dystansu potrafią, wszyscy wiedzą. Wystarczy spojrzeć w statystyki - pierwszy ma w sezonie skuteczność na poziomie 39 procent, a drugi 43 procent.

ZOBACZ WIDEO Witold Bańka o sprawie Caster Semenyi. "Nigdy nie złapano jej na dopingu. Ona się po prostu taka urodziła"

Skąd taka niemoc podczas finałów? Nie można tutaj mówić, że największy udział ma w tym defensywa "Rottweilerów". Ta owszem jest agresywna, kombinowana, wymuszająca czasami trudne rzuty, ale akurat Lowery często pudłował rzuty z zupełnie otwartych pozycji.

Przy takiej niemocy swoich snajperów, rywale często dają wstawki obrony strefowej. Co prawda w obozie Polskiego Cukru nie brakuje zawodników, którzy potrafią trafiać z dystansu, ale jednak brak trafień ze strony tych dwóch "żądeł" jest problemem. Efekt taki, że Igor Milicić ze swoją ekipą wywiózł z Torunia to, po co przyjechał.

Zobacz także. EBL. Tomasz Śnieg: Do Włocławka po co najmniej jedno zwycięstwo

W kolejnych meczach Lowery i Umeh będą bez dwóch zdań pod presją. O ile Umeh miał różne mecze w tym sezonie, o tyle Lowery zazwyczaj nie zawodził. Co więcej. Lubił brać na siebie trudne i najważniejsze rzuty, które niejednokrotnie decydowały o losach spotkania. Dejan Mihevc musi liczyć, a nawet modlić się, że forma strzelecka wróci.

Jak to się robi, pokazał chociażby w rewanżowym meczu o brąz James Florence. Strzelec wyborowy Arki Gdynia po dramatycznym występie w piątym pojedynku półfinałów z... Anwilem (0/9 z gry) i słabym pierwszym w walce o brąz (3/13 z gry) odpalił w rewanżu. Zaliczył w nim 33 punkty. Wykorzystał 10 z 14 rzutów z gry i nie pomylił się przy żadnej z dziewięciu prób z linii rzutów wolnych.

Mówiono dużo o zmęczeniu popularnego "Jimmiego", ale ten odpowiedział wszystkim najlepiej, jak tylko potrafił. Czy i Lowery z Umehem będą w stanie tak "odpalić"?

Źródło artykułu: