Polscy koszykarze za granicą - podsumowanie sezonu 2008/2009

Pokaźna kolonia polskich koszykarzy występujących poza granicami kraju zakończyła długi i wyczerpujący sezon. Jedni cieszyli się z mistrzostwa (Robert Tomaszek) czy srebrnego medalu (Maciej Lampe), inni przeżywali radość z powodu awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej (Radosław Hyży), inni zaś smutek spowodowany spadkiem drużyny do niższej ligi (Iwo Kitzinger). Poniżej prezentujemy podsumowanie występów naszych rodaków w ligach zagranicznych w sezonie 2008/2009.

ROSJA

W jednej z najlepszych lig europejskich mieliśmy dwóch przedstawicieli z naszego kraju. W pewnej chwili zarówno Maciej Lampe jak i Szymon Szewczyk byli kluczowymi zawodnikami swoich klubów, które jednak walczyły o inne cele. Chimki Moskwa przez długi czas dotrzymywały kroku rządzącej niepodzielnie CSKA Moskwa, z kolei Lokomotiw Rostów miotał się w środkowej części tabeli. Były zawodnik Phoenix Suns i New Orleans Hornets rozpoczął z wysokiego C, mimo że w składzie stołecznej drużyny nie brakowało innych, świetnych graczy. To nie Carlos Delfino, ani Jorge Garbajosa rządzili w szeregach Chimek na początku sezonu. Lampe raz za razem był najskuteczniejszym koszykarzem wicemistrza Rosji, nierzadko notując także double-double. Niestety na początku grudnia nasz rodak doznał urazu kolana i pauzował przez dwa miesiące. Po specjalistycznych badaniach w USA 24-latek wrócił do gry, lecz nie odzyskał już wigoru z początku rozgrywek. Mimo wszystko, zdobył wicemistrzostwo kraju oraz zajął drugie miejsce w Pucharze Europy, przegrywając w wielkim finale z Lietuvosem Rytas.

Awans do ćwierćfinału ligi rosyjskiej oraz dobrnięcie do Top16 Pucharu Eurochallenge to sukcesy Szymona Szewczyka w Lokomotiwie Rostów. Polski podkoszowy przez cały sezon utrzymywał wysoką i stabilną formę, dzięki czemu należał do wyróżniających się postaci zespołu prowadzonego przez Saso Filipovskiego. Po awansie do play off Lokomotiw trafił na Chimki Moskwa, gdzie doszło do bratobójczego pojedynku dwóch naszych reprezentantów. Mimo, że Szewczyk spisywał się dużo lepiej od Lampe, to stołeczna drużyna awansowała do dalszej fazy gier. Szewczyk popisał się także jednym z najlepszych występów w całych rozgrywkach Pucharu Eurochallenge. Na początku stycznia zanotował 31 punktów oraz 10 zbiórek w meczu przeciwko Cholet Basket. "Szewcu" świadomy swojej dobrej dyspozycji zapowiedział, że weźmie udział w lidze letniej NBA, gdzie będzie reprezentował barwy Milwaukee Bucks.

Maciej Lampe (Chimki Moskwa) - liga rosyjska: 24 spotkania, 19,2 minuty, 10,9 punktu i 4,8 zbiórki. Puchar Europy: 6 meczów, 19,7 minuty, 9,7 punktu, 4 zbiórki i 1,2 przechwytu.

Szymon Szewczyk (Lokomotiw Rostów) - liga rosyjska: 24 spotkania, 23,9 minuty, 12,1 punktu i 5,9 zbiórki. Puchar Eurochallenge: 12 meczów, 14,3 punktu, 7,1 zbiórki i 1,2 przechwytu.

HISZPANIA

Michał Ignerski i jego Cajasol Sewilla zdołali utrzymać pierwszoligowy byt, choć przez długi czas andaluzyjska ekipa była czerwoną latarnią w najlepszej koszykarskiej lidze na Starym Kontynencie. Polski skrzydłowy dobrze rozpoczął rozgrywki, kiedy drużyna była prowadzona przez Manuela Comasa. Wówczas były gracz Śląska Wrocław i Anwilu Włocławek należał do wyróżniających się postaci Cajasolu, notując między innymi 21 punktów i 11 zbiórek w spotkaniu przeciwko iurbentii Bilbao. Kiedy miejsce Comasa zajął Pedro Martinez, nasz rodak wyraźnie zwolnił. Nowy trener nie ufał Ignerskiemu tak jak poprzedni szkoleniowiec, co szybko znalazło odzwierciedlenie w minutach spędzanych na parkiecie oraz zdobyczach punktowych. Reprezentacyjny skrzydłowy stracił także na pewien czas miejsce w wyjściowym składzie zespołu z Sewilli. Ostatecznie jednak Cajasol utrzymał się w lidze, a ostatni mecz Ignerskiego w sezonie był 100. w barwach andaluzyjskiego zespołu.

Z drugiej ligi na mistrzostwa Europy? Jak najbardziej! Michał Chyliński reprezentujący Clinicas Rincon znalazł uznanie w oczach Muliego Katzurina i będzie walczył o prawo gry na wrześniowym Eurobaskecie. Za wychowankiem Astorii Bydgoszcz bardzo udany sezon, w którym był jednym z podstawowych graczy swojego zespołu. Clinicas Rincon zakończyli sezon zasadniczy na 6. miejscu, a polski obrońca opuścił tylko jeden mecz w całych rozgrywkach. Drużyna naszego rodaka nie zwojowała niestety play offów, gdzie odpadła już w pierwszej rundzie. Mimo nieudanej walki o hiszpańską ekstraklasę, Chyliński może uznać niedawno zakończony sezon za bardzo udany.

Michał Ignerski (Cajasol Sewilla) - liga hiszpańska: 32 spotkania, 22 minuty, 9,6 punktu i 3,2 zbiórki. Puchar Eurochallenge: 14 spotkań, 22 minuty, 9 punktów i 3,8 zbiórki.

Michał Chyliński (Clinicas Rincon, 2 liga) - 35 spotkań, 23,8 minuty, 10,6 punktu, 2 zbiórki i 1,2 asysty.

CZECHY

W czeskiej lidze mieliśmy najwięcej swoich przedstawicieli, bo aż czterech. Początkowo najwięcej spodziewano się po Robercie Tomaszku, który po świetnym sezonie w BK Prostejov przeniósł się do absolutnego dominatora rozgrywek - CEZ Nymburk. Polski podkoszowy nie znalazł jednak uznania w oczach trenera Muliego Katzurina, który bardzo rzadko korzystał z usług naszego rodaka. - Ja dałem z siebie tyle, na ile trener dał mi szansę. Chciałbym grać więcej, dawać więcej drużynie i rozwijać się. Zwłaszcza, że miałem okazję grać na szczycie czeskiej ligi - mówił niedawno Tomaszek w rozmowie z naszym portalem.

Największym wygranym tego sezonu okazał się Robert Skibniewski. Reprezentacyjny rozgrywający opuścił tonący okręt pod szyldem Śląsk Wrocław i podpisał kontrakt z BK Prostejov. Początkowo była to jedynie miesięczna umowa, lecz "Skiba" szybko przekonał do siebie włodarzy czeskiej drużyny. 26-letni playmaker tylko w kilku pierwszych spotkaniach zawodził, później wiodło mu się zdecydowanie lepiej. Nazwisko naszego rodaka pojawiało się bardzo często w protokole meczowym nie tylko w rubrykach punktów i asyst, ale także zbiórek i przechwytów. Były gracz Śląska brylował jednak przede wszystkim w asystach, dwukrotnie notując double-double złożone z punktów i właśnie asyst. Skibniewski okazał się czwartym najlepszym podającym ligi czeskiej ze średnią 5,1 asysty na mecz.

Sezon na czeskich parkietach najwcześniej zakończyli Kordian Korytek i Artur Mielczarek. Ich NH Ostrawa awansowała co prawda do play off, lecz już w pierwszej rundzie nie sprostała BK Decin. Z dwójki Polaków lepsze wrażenie zrobił Mielczarek, który dołączył do zespołu w trakcie sezon i stał się ważnym ogniwem przygranicznej drużyny. W miarę upływu czasu były gracz Śląska Wrocław wywalczył nawet miejsce w wyjściowym składzie swojej ekipy. Niestety dużo gorzej wiodło się Korytkowi. Były reprezentacyjny środkowy miał bardzo udany początek sezonu, kiedy wielokrotnie ocierał się o double-double i był solidnym wsparciem, szczególnie w walce pod tablicami. Z biegiem czasu rola Korytka w zespole zaczęła maleć, w związku z czym do końca rozgrywek wychowanek klubu z Rybnika był już tylko zmiennikiem.

Robert Tomaszek (CEZ Nymburk) - 39 spotkań, 9,4 minuty, 4,1 punktu i 2,6 zbiórki

Robert Skibniewski (BK Prostejov) - 35 spotkań, 26,2 minuty, 6,4 punktu, 5,1 asyst, 1,8 zbiórki i 1,3 przechwytu.

Artur Mielczarek (NH Ostrawa) - 32 spotkania, 21,1 minuty, 5,3 punktu, 1,7 zbiórki, 0,9 przechwytu i 0,8 asysty.

Kordian Korytek (NH Ostrawa) - 29 spotkań, 15,9 minuty, 5,9 punktu, 3,9 zbiórki i 0,9 asysty.

WŁOCHY

Przenosiny Tomasza Kęsickiego z Upim Bolonia do Coopsette Rimini okazały się strzałem w dziesiątkę. Polski podkoszowy zamienił włoską ekstraklasę na grę w drugiej lidze, lecz swojej decyzji na pewno nie żałuje. W zespole z Rimini 23-letni center był jednym z najważniejszych zawodników i w każdym z ponad 30 meczów w sezonie wychodził w pierwszej piątce. Dwukrotnie notował double-double, w tym 15 punktów i 14 zbiórek w meczu przeciwko Vanoli Soresina. Kęsicki był najlepiej blokującym i drugim najlepszym zbierającym włoskiej drużyny. Szkoda jedynie, że Coopsette, w składzie którego występował także Phil Goss (AZS Koszalin w sezonie 2007/2008), szybko pożegnał się z marzeniami w walce o Lega Basket.

Na grę w drugiej lidze włoskiej zdecydował się także Iwo Kitzinger. Obiecujący obrońca notował słaby sezon w Dominet Bank Ekstralidze, gdzie najpierw występował w Turowie Zgorzelec, a potem w PBG Basket Poznań. 24-latek za wszelką cenę chciał grać, aby pokazać się Muliemu Katzurinowi i udowodnić swoją wartość przed zbliżającymi się mistrzostwami Europy. Wybrał więc ofertę Seven 2007 Roseto, najsłabszej drużyny zaplecza włoskiej ekstraklasy. Kitzinger nie pomógł utrzymać ligowego bytu, choć w czterech spotkaniach jakie rozegrał, zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Szczególnie imponujący okazał się jego debiut, kiedy na swoje konto zapisał 13 punktów, 5 asyst, 5 zbiórek i 5 przechwytów. Kolejne spotkania były już mniej udane, lecz mimo tego nazwisko wychowanka MKKS- u Rybnik znalazło się w notesie Katzurina, który powołał młodego Polaka do szerokiej kadry na Eurobasket.

W najwyższej klasie rozgrywkowej mieliśmy także swojego rodaka, lecz Jakub Wojciechowski to dopiero melodia przyszłości. 19-latek od 2006 roku jest zawodnikiem Benettonu Treviso, gdzie uczy się koszykarskiego rzemiosła w jednym z najsłynniejszych klubów w tym kraju. Młody środkowy z bardzo dobrymi warunkami fizycznymi (216 cm) wystąpił w dwóch spotkaniach sezonu, przebywając na parkiecie w sumie tylko 7 minut. Dla Wojciechowskiego najważniejszy jest jednak trening i zbieranie doświadczenia, które na pewno zaprocentuje w niedalekiej przyszłości.

Jakub Wojciechowski (Benneton Treviso) - 2 spotkania, 3,5 minuty.

Tomasz Kęsicki (Coopsette Rimini, 2 liga) - 31 spotkań, 20 minut, 7,2 punktu, 5,7 zbiórki i 1,8 przechwytu.

Iwo Kitzinger (Seven 2007 Roseto, 2 liga) - 4 spotkania, 22 minuty, 5,5 punktu, 5,3 przechwytu, 3,5 asysty i 3,1 zbiórki.

UKRAINA

Michał Hlebowicki od 2004 roku nie występuje na polskich parkietach. Od tego czasu doświadczony skrzydłowy zaliczył już kluby na Łotwie oraz Cyprze. Przed rozpoczęciem rozgrywek w sezonie 2008/2009 wychowanek warszawskiej Polonii zdecydował się na grę w lidze ukraińskiej, w zespole MBC Mikołajów. Drużyna z południowych krańców Ukrainy była ligowym średniakiem i ostatecznie nic wielkiego w rozgrywkach nie zdziałała. Wyróżniał się jednak Hlebowicki, który udanie rozpoczął sezon i początkowo był nawet najlepszym strzelcem drużyny. Polak notował przyzwoite średnie w rzutach z gry i był czołowym zbierającym. Zdarzały mu się jednak słabsze spotkania, w związku z czym cały sezon można określić mianem dobrego. Warto jednak podkreślić, że Hlebowicki był jednym z niewielu graczy MBC Mikołajów, którzy w całych rozgrywkach opuścili tylko jeden mecz.

Michał Hlebowicki (MBC Mikołajów) - 31 spotkań, 22,5 minuty, 9,1 punktu i 4,6 zbiórki.

WĘGRY

Po raz drugi w swojej karierze Zbigniew Białek zdecydował się na wyjazd zagranicę i grę w zespole spoza naszego kraju. W sezonie 2004/2005 polski skrzydłowy występował w belgijskim Euphony Liege, gdzie jednak wielkiej kariery nie zrobił. Po kilku latach pobytu w rodzimej ekstraklasie, Białek ponownie zdecydował się na emigrację, tym razem do Węgier. Jego klub, Lami-Ved Kormend to mistrz kraju z 2003 roku. Od tego czasu zespół z przygranicznego miasta popadł w przeciętność, a zakończony niedawno sezon był najgorszym od wielu lat. Mimo tego Białek dobrze zaaklimatyzował się w nowej rzeczywistości i od początku rozgrywek należał do najjaśniejszych punktów Kormend. W pierwszych pięciu meczach aż cztery razy zanotował double-double, będąc najlepszym strzelcem zespołu. Jego drużyna grała jednak w kratkę, a z biegiem czasu zaczęła seryjnie przegrywać. Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej na początku marca, kiedy to jeden z klubowych działaczy stwierdził, że Lami-Ved rozwiązał umowę z Polakiem. Po kilku dniach sam zainteresowany zabrał głos w całej sprawie i zdementował plotki. Sytuacja rozstrzygnęła się po kolejnych kilku dobach, kiedy oficjalnie nasz rodak pożegnał się z krajem Tokaju i Czardasza.

Zbigniew Białek (Lami-Ved Kormend) - 19 spotkań, 32,5 minuty, 12,9 punktu, 7,6 zbiórki, 1,7 asysty i 1,4 przechwytu.

BAŁKANY

Dwóch naszych rodaków znalazło zatrudnienie na półwyspie Bałkańskim. Zdecydowanie lepiej ten okres będzie wspominał Radosław Hyży, który bardzo późno dołączył do drugoligowego zespołu chorwackiego - KK Kastela. Charyzmatyczny skrzydłowy przebojem wdarł się do wyjściowego składu drużyny, która walczyła o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Hyży rozegrał w Chorwacji tylko 10 spotkań, lecz w każdym z nich był aktywny i pozostawiał niemały ślad swojej osoby w statystykach. Były reprezentant Polski spędzał na parkiecie średnio 24 minuty w każdym meczu i zdobywał nieco ponad 8 punktów i 3 zbiórki. Kastela wygrała 7 z 10 pojedynków i awansowała ostatecznie do chorwackiej ekstraklasy.

W lidze słoweńskiej epizodyczne występy notował Tomasz Nowakowski. Młody polski środkowy rozegrał 9 spotkań w barwach TCG Mercator Skofja Loka, drużynie walczącej o utrzymanie ligowego bytu. Nasz rodak bardzo rzadko pojawiał się w składach meczowych swojego zespołu, jednak kiedy już dostawał szanse, to pokazywał się z niezłej strony. Najlepszy występ miał miejsce 21 marca, kiedy w ciągu 13 minut Nowakowski zdobył 9 punktów.

Radosław Hyży (KK Kastela, 2 liga) - 10 spotkań, 24 minuty, 8,2 punktu, 3,2 zbiórki, 1,3 przechwytu i 1,2 asysty.

Tomasz Nowakowski (TCG Mercator Skofja Loka) - 9 spotkań, 8,3 minuty, 3,3 punktu i 0,9 zbiórki.

Komentarze (0)