EBL. Wygrane zmieniły wszystko w GTK. "Zaskoczymy jeszcze niejednego rywala"

Materiały prasowe / Materiały prasowe / Szymon Szczur / Na zdjeciu: Łukasz Diduszko i Mateusz Szlachetka
Materiały prasowe / Materiały prasowe / Szymon Szczur / Na zdjeciu: Łukasz Diduszko i Mateusz Szlachetka

GTK Gliwice po raz drugi w historii występów w Energa Basket Lidze może wygrać trzeci mecz z rzędu. - Po dwóch pierwszych porażkach w sezonie dużo się zmieniło - przekonuje Payton Henson, rzucający śląskiego zespołu.

W tym artykule dowiesz się o:

Zespół Pawła Turkiewicza sezon rozpoczął do dwóch domowych minimalnych porażek: po dwóch dogrywkach z MKS-em Dąbrowa Górnicza i różnicą dwóch "oczek" z Kingiem Szczecin. To bez dwóch zdań miało wpływ na zespół. GTK pozbierało się i zdołało się odbić wygrywając sensacyjnie w Gdyni z Asseco Arką.

- W pierwszych dwóch meczach po prostu nie daliśmy z siebie wszystkiego co potrafimy, na co nas stać jako zespół. Nie pokazaliśmy tego, na co nas stać - przekonuje Payton Henson, który jest jedną z kluczowych postaci gliwickiego zespołu.

Zobacz także. Duże zmiany w EBL. Będzie nowa godzina meczów telewizyjnych!

Wygrana w Gdyni tchnęła nową siłę w GTK. - Dużo się zmieniło. Na pewno jakość pracy. Była zdecydowanie inna intensywność na treningach, zmieniła się też mentalność. Wiedzieliśmy, że musimy się odbić - dodaje amerykański skrzydłowy.

ZOBACZ WIDEO MŚ w koszykówce. Polacy zagrali świetny turniej! Czas na igrzyska olimpijskie? "To będzie piekielnie trudne zadanie"

Henson - podobnie, jak cały zespół - wzniósł swoją grę na wyższy poziom. W Gdyni miał 19 punktów i 7/8 z gry. - Koledzy dobrze pracują, dostaję podania na otwarte pozycje. Mamy naprawdę fajną grupę ludzi, która może zaskoczyć jeszcze niejeden zespół w tym sezonie - kontynuuje.

Po wygranej w Gdyni GTK poszło za ciosem i w Starogardzie Gdańskim nie pozostawiło złudzeń Polpharmie. - Zagraliśmy bardzo dobrze w defensywie. Bardzo mocno i fizycznie, a to miało efekt. Taką defensywę musimy kontynuować w kolejnych meczach - przekonuje kapitan Kacper Radwański.

We wtorek gliwiczanie staną przed szansą wygrania trzeciego meczu z rzędu (a pierwszego we własnej hali). Do tej pory - w Energa Basket Lidze - gliwiczanie taką serię mieli tylko raz, ale jeden triumf mieli z urzędu (walkower po wycofaniu się Energa Czarnych Słupsk). Rywal będzie jednak wymagający - PGE Spójnia Stargard. Goście na Śląsk zawitają z jasnym celem - wygrać.

- Mamy bilans 1:3, ale to nie świadczy o tym, że jesteśmy słabym zespołem. Przegraliśmy dwa mecze z zespołami z samej czołówki - mówił po ostatniej przegranej Kamil Piechucki, trener PGE Spójni. Trudno nie zgodzić się z jego słowami, bowiem jego drużyna przegrała m.in. z Asseco Arką Gdynia cz Anwilem Włocławek.

Zobacz także. EBL. Polpharma już na starcie musi ratować sezon. Jonathan Williams pełny nadziei

Źródło artykułu: