To już trzeci koszykarz z zagranicy, który nie zdąży nawet zadebiutować w barwach PGE Spójni Stargard na parkietach Energa Basket Ligi. Zaczęło się od Jalena Hudsona, którego pobyt w Stargardzie zakończył się na okresie próbnym.
Amerykaninowi po dwóch meczach podziękowano za współpracę, a w jego miejsce przyjechał Raymond Cowels, który prezentuje się bardzo przyzwoicie.
Zobacz także: EBL. Chris Dowe: Była rozmowa w szatni. Ten zespół zacznie wygrywać
Następnie w Stargardzie miał zameldować się środkowy Kyle Washington. To miał być duży transfer PGE Spójni. Koszykarz ostatnie rozgrywki zaczynał w drugiej lidze tureckiej, gdzie w 11 meczach miał po 18,7 punktu i 7,4 zbiórki. Grał też w zespołach z G League. Ostatecznie do zespołu nie dołączył z powodów problemów medycznych.
William Graves IV nie zagra w @SpojniaStargard. Przyjechał do Polski w fatalnej formie fizycznej. Został już odesłany do domu. #plkpl #charlesinfo
— Karol Wasiek (@K_Wasiek) October 28, 2019
Teraz przyszła kolej na Williama Gravesa IV. Mierzący 198 cm skrzydłowy miał znacząco wzmocnić ofensywę PGE Spójni. Amerykanin przyleciał do Stargardu, ale długo miejsca nie zagrzał. Powód? Tragiczna forma fizyczna.
Podobno podczas jego ważenia licznik wskazał... 125 kilogramów! To fatalnie świadczy o jego podejściu do zawodu. Przedstawiciele PGE Spójni od razu podjęli decyzję o zakończeniu współpracy z amerykańskim zawodnikiem. Tym samym klub musi dalej szukać gracza na rynku.
Tak odnośnie tego Gravesa, co miał być w Spójni. Słyszę, że na ważeniu wyszło 125kg. Sporo. Przypomina mi się historia z udziałem Yemiego Nicholsona, takiego dużego środkowego. Lubił sobie zjeść w McDonaldzie. Pamiętam, że w Treflu kazano mu tam jeździć... rowerem #plkpl
— Karol Wasiek (@K_Wasiek) October 28, 2019
Na razie nie wiadomo także, jaka będzie przyszłość Darnella Jacksona, z którym klub w zeszłym tygodniu podpisał kontrakt. To były zawodnik NBA. W Polsce występował w Rosie Radom. Rozwiązano natomiast umowę z Justinem Tuoyo.
Zobacz także: EBL. 7500 km w podróży i 4 zwycięstwa. Arka Gdynia idzie jak burza
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Dramatyczne sceny na mistrzostwach świata. Artur Mikołajczewski: Dałem z siebie więcej niż mogłem